Zamach na kapitana policji. Wojenna pomyłka
26 maja 2015
Zza narożnika kamienicy wysunęła się postać w granatowym płaszczu Polskiej Policji. Postawny mężczyzna miał na głowie czapkę oficerską, zaś w ręce dzierżył skórzaną aktówkę. - Ten? - spytał chłopak w cyklistówce swojego kompana ubranego w szary prochowiec. Tamten potwierdził. Gdy mundurowy zbliżył się, chłopak w kaszkiecie oddał dwa strzały z pistoletu. Ofiara nie miała szans. Policjant osunął się na chodnik martwy.
Komunistyczne podziemie warszawskie podejrzewało, że kpt. Kierski, wysoki rangą oficer podległej Niemcom Polskiej Policji jest konfidentem Gestapo. Z ustaleń wywiadu wynikało, że oddawał cenne usługi okupantom, wsypując żołnierzy podziemia, zwłaszcza tego czerwonego. Robiło tak wielu funkcjonariuszy, ale równie wielu współpracowało z polskim podziemiem. Dzięki temu działacze konspiracji zyskiwali ważne informacje dotyczące posunięć i planów okupacyjnych władz policyjnych. Jednak stereotyp złego polskiego policjanta, który biegnie do siedziby Gestapo zadenuncjować ukrywających się ludzi, był bardzo silny. Na dodatek umacniany w powojennych środkach masowego przekazu. Dość powiedzieć, że w pierwszym nakręconym po 1945 roku filmie "Zakazane piosenki" właśnie granatowy policjant ograbia z pieniędzy i kosztowności ukrywającego się Żyda, a następnie donosi na niego Niemcom.
Niestety, kpt. Kierski został przez komunistów niesłusznie skazany na śmierć. Nie tylko nie był winny, ale współpracował z Polakami - z konkurencyjną wobec GL Armią Krajową. Brak informacji i współpracy między organizacjami doprowadził do tragedii. Kapitan Teofil Kierski został pochowany na Cmentarzu Bródnowskim i zrehabilitowany (dopiero!) w 1956 roku. Jego kat - Bolesław Kowalski - zginął w Powstaniu Warszawskim, gdy na sztab przekształconej z GL w Armię Ludową spadła niemiecka bomba. Pośmiertnie został awansowany do stopnia pułkownika i odznaczony Krzyżem Grunwaldu. Spoczywa na Powązkach Wojskowych.
Przemysław Burkiewicz