Wycinka kontrolowana
21 maja 2004
Wycinka drzew w związku z budową liceum przy ul. Van Gogha cały czas intryguje, niepokoi i bulwersuje wielu mieszkańców Białołęki. Niektórzy się oburzają, innym jest smutno, a jeszcze inni wietrzą samowolę. Nic z tych rzeczy.
- Wydział ochrony środowiska chyba zapomina, że jest powołany do ochrony drzew, a nie legalizacji ich wycinania - żali się nasz Czytelnik, mieszkaniec sąsiednich bloków. Mieliśmy piękny widok na drzewa. Miały kilkanaście lat. Co z tego, że były to samosiejki. Większość pomników przyrody, to też samosiejki. Nikomu nie przeszkadzały. Pozwolenie na ich wycięcie świadczy o ignorancji pracowników wydziału.
- W jakiejś gazecie czytałem wyjaśnienie, że trzeba wyciąć, bo niektóre dzieci mają alergię na topole - dodaje inny mieszkaniec ul. van Gogha. - Alergii nie leczy się wycinaniem drzew.
Drzewa były do tej pory wycinane w trzech etapach i za każdym razem inwestor występował o zgodę, a przed jej wydaniem egzemplarze przeznaczone do wycięcia były sprawdzane, badane i opisywane. Na razie nie planuje się żadnych dalszych wycinek, choć nie można wykluczyć, że do zakończenia procesu inwestycyjnego pojawi się jeszcze taka konieczność.
Na placu budowy przebywa przez cały czas oddelegowany z urzędu dzielnicy inspektor nadzoru budowlanego i sprawdza, czy wszystko dzieje się zgodnie z przepisami.
W razie, gdyby usunięte zostało jakiekolwiek drzewo bez zgody wydziału ochrony środowiska sprawca poniósłby dotkliwą karę. Oczywiście każdego drzewa szkoda, niezależnie od tego, czy jest duże czy małe i jaki gatunek prezentuje. Z drugiej strony liceum i gimnazjum też są na Tarchominie potrzebne. Coś za coś.
Grzegorz Cielecki