Wielka ściana z napisem "Bóg Honor Ojczyzna" przed ratuszem?
26 stycznia 2017
Na co wydać kilkanaście tysięcy złotych? Na przykład: na ścianę z "cegieł koloru ceglanego".
- Projekt zakłada budowę ściany o wymiarach 2,5 metra wysokości na 5 metrów szerokości ze starych cegieł koloru ceglanego - piszą autorzy projektu radny Piotr Cieszkowski, Magdalena Pawłowska i Krzysztof Soboń. - Pod budowę ściany musi być wykonana podstawa z betonu oraz z tyłu dwa mocowania pomnika z podłożem na belkach, żeby ściana była stabilna i nie przewróciła się. Na górze muru wmurowany znak Polski Walczącej. Po bokach muru zamontowane dwa mocowania do włożenia pochodni. Na ścianie kontur Polski, a w środku data 1.08.1944 a z prawej strony napis "Bóg, Honor, Ojczyzna".
Projekt już na pierwszy rzut oka budzi kilka wątpliwości. Po pierwsze, jego koszt jest najwyraźniej źle obliczony. Trudno uwierzyć, że udałoby się kupić "stare" cegły za 2000 zł. Skąd by one pochodziły? W latach 90. pozyskiwano je np. z rozbieranych zabytków na Ukrainie, ale proceder ten to już raczej smutna przeszłość. Dziś najbliższym "składem starych cegieł" jest kościół przy Mehoffera.
Po drugie, projekt całkowicie ignoruje cywilizowane zasady, dotyczące budowy pomników. Konkurs na projekt rzeźbiarski czy architektoniczny i dyskusja z udziałem artystów to dziś absolutny standard. I słusznie, bo - z całym szacunkiem - żaden białołęcki radny nie jest Xawerym Dunikowskim czy Gustawem Zemłą. Próby rysowania pomników przez amatorów kończą się smutno, gdy podczas odsłonięcia dzieła zaproszeni goście mają wątpliwości, czy patrzą na wielkiego Polaka, czy na Yodę z "Gwiezdnych wojen".
Po trzecie, ład przestrzenny. Białołęcki ratusz może nie być arcydziełem, ale jest solidnym dowodem na to, że nawet w szalonych latach 90. potrafiliśmy budować dobrze (swego czasu Białołęka dostała za swój urząd kilka nagród). Dziś lokalizacja parkingu czy zagospodarowanie terenu przed wejściem to tematy do dyskusji. Lepiej byłoby ją toczyć z udziałem profesjonalistów, niż w cieniu ceglanej ściany, upamiętniającej tragedię.
Po czwarte, po co? Pomijając fakt, że Białołęka w dzisiejszym rozumieniu w 1944 roku nawet nie istniała a jej obszar nie należał do Warszawy, powstanie warszawskie zostało tu upamiętnione wielokrotnie. Na Tarchominie stoi nawet pomnik "małych powstańców", nawiązujący do słynnej rzeźby z Podwala. Za 16 tys. zł można zasadzić trzy duże drzewa, postawić osiem ławek czy kupić mnóstwo książek (np. o historii powstania) do lokalnej biblioteki. Może byłoby w tym mniej "honoru", ale korzyści dla małej Ojczyzny... chyba jednak większe.
Dominik Gadomski