Warszawa musi oddać miliard. Wielkie cięcie wydatków?
30 marca 2020
Warszawa wita początek potężnego kryzysu gospodarczego z 4,6 mld zł długu, bez nowoczesnej spalarni śmieci, z trwającą budową metra i... rachunkiem na 1,2 mld zł od biedniejszych gmin.
Przepływ naszych pieniędzy w skali Warszawy, Polski i całej Unii Europejskiej jest tak skomplikowany, że konia z rzędem temu, kto potrafiłby go w jasny sposób wyjaśnić i rozrysować. Kilkadziesiąt podatków krąży między urzędem miasta i urzędami 18 dzielnic, ministerstwami, rządowymi agencjami, instytucjami unijnymi i... urzędami najbiedniejszych polskich gmin. Dopóki pieniądze płyną w postaci dotacji do Warszawy, nikt nie ma z tym problemu. Gorzej, gdy to Warszawa musi wykonywać przelewy w ramach tzw. janosikowego.
O co chodzi?
W największym uproszczeniu: janosikowe to pieniądze przekazywane od najbogatszych gmin w Polsce do najbiedniejszych, mające pomóc w zmniejszeniu nierówności między poszczególnymi częściami kraju. Mechanizm jest nieco podobny do systemu unijnych dotacji, ale znacznie mniej skomplikowany: Warszawa po prostu wpłaca określoną kwotę na rezerwę celową. W tym roku ma to być 1,2 mld zł.
- Janosikowe jest naliczane na podstawie wskaźników sprzed dwóch lat, kiedy sytuacja ekonomiczna była fantastyczna, a musimy płacić w tym roku, kiedy jest bardzo zła - powiedział w radiu TOK FM prezydent Rafał Trzaskowski. - Bez pomocy rządu bardzo trudno będzie nam przez ten trudny okres przejść "suchą nogą".
Spalarnia wciąż czeka
U progu kryzysu sytuacja finansowa Warszawy jest zła, ale pilnych wydatków nie brakuje. 27 lutego poznaliśmy oferty firm zainteresowanych jedną z najważniejszych inwestycji w mieście: rozbudową spalarni śmieci na Targówku. Południowokoreańska firma Posco jest gotowa przyjąć zlecenie za 2,05 mld zł brutto, a polskie konsorcjum Zarmen-Remak za 2,29 mld zł. Tymczasem Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania planowało zapłacić za rozbudowę spalarni maksymalnie... 1,18 mld zł brutto.
W tej sytuacji samorządowi nie pozostaje nic innego, jak wielkie cięcie wydatków. Wydaje się, że w pierwszej kolejności możemy zapomnieć o dużych inwestycjach, które nie będą współfinansowane przez Unię Europejską, takich jak linie tramwajowe na wschodnią Białołękę czy na Modlińskiej.
(dg)