Ojciec pozostawił dziecko w rozgrzanym aucie
21 sierpnia 2023
Właściwa reakcja przechodniów na pozostawione w nagrzanym pojeździe dziecko z pewnością ocaliła życie chłopca. Do tej niebezpiecznej sytuacji doszło na Białołęce.
Przy ulicy Marywilskiej na Białołęce przechodzień usłyszał płacz małego dziecka dobiegający z zaparkowanego samochodu. Pojazd miał wyłączony silnik. W środku nie było żadnej dorosłej osoby, a szyby w przednich drzwiach były uchylone na kilka centymetrów.
Czy chcesz bezpłatnej komunikacji?
Zakorkowane ulice, brak parkingów, smog - to bolączki wielu miast w kraju. Są jednak już takie, w których bezpłatna komunikacja publiczna rozwiązuje odwieczne problemy mieszkańców. Najlepszym przykładem, że "da się" są Lubin, Bełchatów oraz Kalisz i ich wzorem Bezpartyjni Samorządowcy chcą w całej Polsce wprowadzić darmową komunikację.
Dziecko pozostawione w rozgrzanym aucie
- Mężczyzna zauważył, że na tylnym siedzeniu znajduje się fotelik, a w nim zapłakane i spocone dziecko. Po chwili do pojazdu podeszły inne osoby. Jedna z kobiet zdołała wsunąć rękę przez uchylone okno i otworzyć drzwi. Ponieważ dziecko było bez opieki, świadkowie zatelefonowali pod numer alarmowy - informuje komisarz Paulina Onyszko. - Temperatura na zewnątrz wynosiła około 35 stopni, było duszno i parno, samochód stał w nasłonecznionym miejscu, wewnątrz nie było żadnego cienia - dodaje.
Dziecko miało objawy odwodnienia
Policjanci, którzy po kilku minutach zjawili się na miejscu, wezwali pogotowie. Próbowali ustalić opiekunów dziecka, jednak żadna z obecnych na miejscu osób, nie widziała nikogo w pobliżu auta. - Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych ustaliśmy jego właściciela. Próbowaliśmy telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie. Ratownicy medyczni stwierdzili, że dziecko ma objawy odwodnienia. Zdecydowali, że musi trafić do szpitala - wyjaśnia komisarz Onyszko. W szpitalu lekarz zdecydował, że chłopiec zostaje na obserwacji.
Skrajna nieodpowiedzialność
Policjanci zajęli się poszukiwaniem opiekunów dziecka. Kilkanaście minut po 19:00 do samochodu podbiegł zdenerwowany mężczyzna, jak się okazało, ojciec dziecka. Policja nie wyjaśnia jak tłumaczył się 40-latek. Chwilę po nim zjawiła się również matka. Policjanci zatrzymali 40-letniego ojca do czasu wyjaśnienia sprawy. Przesłuchano też matkę. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, w którym kluczowe znaczenie miały zeznania świadków, policjanci przedstawili 40-latkowi zarzut dotyczący narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za to przestępstwo może mu grozić kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawą zajmie się sąd rodzinny i nieletnich.
(jr)
.