Rzeźnik z Tarchomina wyjdzie na wolność?
28 sierpnia 2023
Najpierw brutalnie zabił, potem poćwiartował na części ciało swojego byłego teścia, a następnie jego kończyny wrzucił do kontenera na śmieci przy ul. Myśliborskiej na warszawskim Tarchominie. Ponad rok od dokonanej zbrodni może wyjść na wolność. Jakim cudem?
W tym nie ma żadnego cudu - ot, polska rzeczywistość. Jak przekonuje w rozmowie z "Super Expressem" prokurator "rzeźnik z Myśliborskiej" może wyjść na wolność w każdej chwili. Jakim sposobem?
Rzeźnik z Myśliborskiej jest niepoczytalny?
Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku 48-letni Jarosław R.
Makabryczna zbrodnia na Tarchominie. Morderca wcześniej był notowany za przemoc domową
W sobotę w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Praga Północ odbyło się przesłuchanie zatrzymanego dwa dni wcześniej 48-letniego mieszkańca Białołęki. Prokurator na podstawie zebranych w sprawie materiałów przedstawił mężczyźnie zarzuty dotyczące zabójstwa byłego teścia i znieważenia jego zwłok. Co się wydarzyło na Tarchominie?
usłyszał zarzut zabójstwa i znieważenia zwłok. Jednak - co nie jest dziwne po dokonaniu tak okrutnej zbrodni - pojawiły się wątpliwości co do jego zdrowia psychicznego. Jak opisuje "Super Express", morderca trafił na obserwację psychiatryczną. Specjaliści przez blisko rok sprawdzali, czy w chwili popełniania mordu był poczytalny i doszli do wniosku, że nie był.
- Na początku sierpnia do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga trafił wniosek o skierowanie podejrzanego do zamkniętego zakładu psychiatrycznego z uwagi na jego niepoczytalność - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami gazety prokurator Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Tym samym 48-latek nie trafi przed oblicze sądu, bo zgodnie z prawem chora psychicznie osoba nie może odpowiadać za czyny, które popełniła. Teraz mężczyzna przebywa w zamkniętym oddziale psychiatrycznym. Co około pół roku specjaliści będą wydawali kolejne opinie o jego zdrowiu psychicznym. W teorii Jarosław R. może wyjść w każdej chwili na wolność. - Jeśli lekarze wydadzą pozytywną opinię co do jego stanu zdrowia, będzie mógł opuścić szpital - przyznaje prokurator Skrzeczkowska.
Potworna zbrodnia na Białołęce
O tej makabrycznej zbrodni napisaliśmy przed rokiem. 11 sierpnia około godziny 22:40 policyjny patrol na Białołęce został powiadomiony, że w jednym z mieszkań przy ulicy Myśliborskiej może przebywać 75-letni mężczyzna, którego szukała zmartwiona żona. Kobieta przyznała, że od kilku godzin nie ma z nim kontaktu. Wiedziała natomiast, że 75-latek miał złożyć wizytę byłemu zięciowi. Mundurowi postanowili skontrolować wskazany adres. Wielokrotnie pukali do drzwi lokalu, dzwonili również domofonem. Z wewnątrz nie dobiegały żadne odgłosy. Zaniepokoili się, kiedy zauważyli smugi brunatnej substancji pod drzwiami.
- W pewnym momencie drzwi windy na piętrze otworzyły się. Wyszedł z nich mężczyzna, który w ręce trzymał pudełko z piłą tarczową. Od razu skierował się pod drzwi lokalu, przy których stali policjanci. Jego zachowanie wzbudziło ich czujność. Mężczyzna unikał kontaktu wzrokowego, na zadawane pytania odpowiadał z opóźnieniem. Stwierdził, że źle się czuje. Dodał też, że boi się wejść do swojego mieszkania. Dobrowolnie oddał policjantom nóż, który trzymał w kieszeni. Mundurowi nałożyli mu kajdanki - opowiadała komisarz Paulina Onyszko.
Poćwiartowane ciało na Tarchominie
Po otwarciu drzwi do mieszkania policjanci na korytarzu ujrzeli poćwiartowane zwłoki mężczyzny. Obok ciała znajdowały się ostre narzędzia: piła, toporek i siekiera. Kończyny denata zostały znalezione w... kontenerze na śmieci. Najpewniej pozostałe części ciała spotkałby podobny los, gdyby policjanci przyjechali trochę później. Nie wiadomo, jaki był powód dokonanego morderstwa. Czy doszło pomiędzy nim a teściem do kłótni? Jest to prawdopodobne, gdyż z tego co ustaliliśmy 48-latek był wcześniej notowany za przemoc domową i zapewne z tego powodu doszło do rozwodu z córką zamordowanego.
(jr)
.