W końcu dojdzie do tragedii
28 maja 2010
W poprzednim wydaniu "Echa" opisywaliśmy, jak mieszkańcy Legionowa radzą sobie przy przechodzeniu przez tory zastawiane niezwykle długimi składami pociągów.
Przypomnijmy. Sprawa dotyczy przejścia dla pieszych przy peronie Legionowo Piaski, które wciąż jest zastawiane przez długie pociągi towarowe. Peron od strony Osiedla Młodych ma dwa wejścia, podzielone szerokim pasem zieleni. Gdy nadje-dzie długi skład i zastawia przejście, co sprawniejsi i bardziej zniecierpliwieni wdra-pują się na pociąg. Wśród "śmiałków" są też dzieci, które korzystają z przejścia w drodze do szkoły i biorąc przykład z lekkomyślnych dorosłych, wchodzą na pociąg lub próbują przejść pod nim. Władze kolei radzą mieszkańcom korzystać z drugie-go przejścia - oddalonego ok. 200 m od ulubionego skrótu. - Polecane miejsce mo-że być zajęte tylko przejeżdżającym pociągiem - mówił Jan Telecki, dyrektor zakła-du linii kolejowych w Warszawie.
Pasażerów oburzyło takie podejście. - Tam jest błoto, chaszcze i śmieci, fajnie że dyrektor nie wie, co nam poleca - oburzał się pan Michał. - Czy będą czekać, aż wydarzy się tragedia? - pytała zdenerwowana pani Beata, której syn przyznał się do przechodzenia feralnym przejściem.
- Jak widać, PKP ma w poważaniu niedogodności pasażerów oraz bezpieczeń-stwo dzieci chodzących do pobliskiej szkoły, gdyż peron w dalszym ciągu jest za-stawiany - mówi pani Karolina, która zgłosiła nam problem. - Co więcej, przepra-wianiu się ludzi przez wagony przygląda się pracownik, czyżby bał się, że komuś kiedyś pękną nerwy? A może wręcz pilnuje bezpieczeństwa, tylko czyjego: samo-chodów czy ludzi? - dodaje z przekąsem i podsuwa nam kolejne bulwersujące zdję-cie.
Kasa, kasa
Wszystkie instytucje, którym zgłosiliśmy problem, zasłaniają się pieniędzmi - tran-sport musi się opłacać, więc lokomotywy ciągną maksymalną liczbę wagonów.- Trudno w chwili obecnej żądać od przewoźników skrócenia długości pociągów w sytuacji ich zainteresowania maksymalnym wykorzystaniem parametrów pocią-gów na wykupionej trasie - mówił Jan Telecki. PKP twierdzi, że nie ma wpływu na politykę przewozową poszczególnych przewoźników, których jest kilkudziesięciu. Jednym z odbiorców składów z samochodami jest firma Altman, która tak samo jak PKP umywa ręce od problemu. - Na długość składów ma wpływ firma przewozowa, która z pewnością chce, aby transport był jak najefektywniejszy. Dlatego jeśli jed-na lokomotywa może pociągnąć większy skład, to nieekonomiczne będzie dla firm jego skracanie - mówi Bogdan Marciniak z firmy Altman. Podobne stanowisko zaj-muje Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, które odpowiada za bocznicę. - Składy trzeba byłoby dzielić na pół i dwa razy ustawiać na bocznicy, są to dodatkowe kosz-ty dla firm przewozowych, które muszą też opłacić ochronę pilnującą przewożonego towaru. Każde rozbicie to podwojenie kosztów, a na to nikt się nie zgodzi - mówi Antoni Płaciszewski z PEC.
- Ta sytuacja nikogo nie obchodzi - mówi z rozgoryczeniem pani Karolina. Na pewno nie przewoźnika, w końcu wszyscy mogą chodzić naokoło, a przedstawicie-lom PKP przecież to nie przeszkadza. Szkoda słów. Pozostaje życzyć pieszym dużo cierpliwości - kończy.
Barbara Kiliszek
W taki sposób pasażerowie radzą sobie z problemem pod czujnym okiem pracowników |
Ścieżka zarośnięta krzakami prowadzi do drugiego przejścia |