Stacja metra to nie pałac. Budujmy taniej
17 października 2018
W trwającej kampanii wyborczej dwaj kandydaci na prezydenta Warszawy cieszący się - według sondaży - najwyższym poparciem mieszkańców, przedstawili zupełnie inne plany rozbudowy metra.
Patryk Jaki chciałby doprowadzić do szybkiego zakończenia II linii, zbudować jej odgałęzienie na Białołękę i jednocześnie zacząć prace nad projektami III i IV linii. Miałyby one powstać w ciągu dwóch kadencji jego prezydentury. Z kolei Rafał Trzaskowski, który początkowo w sprawie metra milczał, w końcu przedstawił propozycję zbudowania trzech dodatkowych linii (częściowo jako przedłużeń pierwszej i drugiej). Plany Rafała Trzaskowskiego nie są jasno sprecyzowane. Prace nad rozbudową miałyby się bowiem kończyć w latach 40. Ciężko więc będzie kandydata Koalicji Obywatelskiej rozliczyć z tej obietnicy wyborczej.
Szukajmy oszczędności
Istotnym elementem dyskusji o rozbudowie metra były m.in. sprawy finansowe, czyli kwestia znalezienia źródeł finansowania projektów oraz kwestia obniżenia kosztów budowy. Kilometr podziemnej kolei powinien według Patryka Jakiego kosztować nie więcej, niż 300-350 mln zł. W tym kontekście warto się zastanowić, jak można te koszty obniżyć.
Przystanki I i II linii warszawskiej kolejki podziemnej są dosyć obszerne i rozbudowane. Przy projektowaniu nowych linii architekci powinni uwzględnić to, że metro jest przede wszystkim środkiem komunikacji. Dodatkowe funkcje stacji, zlokalizowane w halach punkty handlowe i usługowe, mają charakter poboczny. Planując kolejne stacje warto postawić na bezpieczeństwo, a nie przepych i nadmierną estetykę. Zamiast konstruować wielkie, bizantyńsko zdobione, podziemne hale, lepiej oraz taniej budować mniejsze i bezpieczniejsze stacje. Powinny one służyć wyłącznie do celów komunikacji i być pozbawione funkcji handlowej.
Zielone obligacje
Czy Warszawa może znaleźć jeszcze inne źródła, z których wpływy sfinansują kolejne linie metra? Zapewne tak. Warto zastanowić się np. nad tym, czy jednym z kluczowych narzędzi do uzyskania stabilnego, długookresowego oraz stosunkowo taniego finansowania nie powinny być zielone obligacje komunalne. Warszawa mogłaby zdobyć pieniądze na budowę poprzez wyemitowanie takich papierów wartościowych. Zebrane fundusze byłyby przeznaczone na inwestycje proekologiczne, w tym rozbudowę metra. Zielone obligacje prawdopodobnie zyskałyby uznanie inwestorów. Podobne obligacje, które zaoferował Skarb Państwa w ubiegłym roku, szybko znalazły nabywców. Stały się tak popularne, że obecnie polskie Ministerstwo Finansów doradza innym krajom w kwestii emisji papierów wartościowych na inwestycje proekologiczne.
Do rozpoczęcia rozbudowy metra istotny jest jeszcze jeden czynnik. Kluczowa jest wola polityczna przyszłego prezydenta Warszawy. A z nią bywało dotychczas różnie. Patryk Jaki wielokrotnie podkreślał, że warszawska PO traktowała temat metra instrumentalnie. Przed kolejnymi wyborami samorządowymi zapowiadała przyspieszenie budowy, by dzień po wyborach szybko wycofywać się z przedwyborczych obietnic. Szczególnie boleśnie odczuli to mieszkańcy Białołęki, którym obiecano ulokowanie na terenie dzielnicy końcowych stacji I linii. Po wyborach o tej obietnicy obecna prezydent Warszawy szybko zapomniała.
Marek Dębowczyk
kandydat na radnego dzielnicy Białołęka (PiS)