Siedziba masonów czy prymitywna lodówka? Zagadka katakumb na Służewie
10 grudnia 2021
Na terenie zrujnowanej rezydencji zbudowanej 200 lat temu przez premiera Stanisława Kostkę Potockiego kryje się jeden z najsłabiej zbadanych zabytków Warszawy.
Rezydencja o nazwie Gucin Gaj została zbudowana w latach 1817-1821 na warszawskiej skarpie obok kościoła św. Katarzyny, w pobliżu dzisiejszej Doliny Służewieckiej, al. Wilanowskiej i Arbuzowej.
Tu bawił się Poniatowski. Niemoc ratusza poraża
XVIII-wieczne Elizeum to jeden z najbardziej tajemniczych, najciekawszych zabytków w Warszawie. Mógłby na siebie zarabiać, ale od ponad 30 lat w ratuszu nie ma woli politycznej.
Oryginalnie była to jedna z "filii" pałacu w Wilanowie, do których zalicza się także Natolin (zajmowany przez uczelnię Kolegium Europejskie), Ursynów (należący do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego) i Morysin, zrujnowany i zaniedbany do tego stopnia, że stał się rezerwatem przyrody.
Czym był Gucin Gaj?
Nietypową nazwę nadał rezydencji jej założyciel, premier Księstwa Warszawskiego Stanisław Kostka Potocki, na cześć wnuka nazywanego zdrobniale Guciem. Gucin był ogrodem z domkiem mieszkalnym i małym gajem, na terenie którego znajdowały się znacznie starsze katakumby, zbudowane w skarpie wiślanej.
Latem na zlecenie Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków wykonana została inwentaryzacja katakumb, mających formę 60-metrowego korytarza w kształcie litery U. Pomiarów dokonano przy użyciu skanera laserowego. Jest to pierwszy krok, który pozwoli określić czas powstania i pierwotną funkcję obiektu.
Tajemnicze katakumby w Warszawie
- Zakładamy, że korytarz prawdopodobnie powstał w drugiej połowie XVII wieku, równoległe z budową pałacu w Wilanowie - pisze stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki. - Za takim datowaniem przemawia m.in. rozmiar cegły. Augustyn Locci, nadworny architekt Jana III Sobieskiego, w czasie budowy rezydencji pisał do niego sprawozdawcze listy. W jednym z nich wspomniał o planowanej lokalizacji w północnym zboczu skarpy góry Służewskiej lodowni oraz budowy ujęcia wody. Z tego listu dowiadujemy się również, że ten teren był bogaty w źródła wody pitnej.
Gdy nieruchomość wraz z katakumbami została kupiona przez znanego z działalności wolnomularskiej Potockiego, szybko uznano podziemny korytarz za miejsce spotkań masonów. Jeszcze w ubiegłym stuleciu najstarsi mieszkańcy Służewia nazywali opuszczone katakumby niedaleko kościoła "grobami masońskimi" i pod taką nazwą obiekt wpisano do rejestru zabytków.
Wygrały nietoperze
Kolejne wzmianki archiwalne dotyczą przebudowy korytarza w drugiej połowie XIX wieku. Wspomniano o nim już po utworzeniu w jego najbliższym otoczeniu pamiątkowego Gaju, poświęconego pamięci braci Potockich. Do dziś zachował się rachunek dotyczący urządzenia lodowni, czyli miejsca do przechowywania lodu lub śniegu - ogromnego poprzednika lodówki, na który mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi. Pieniądze trafiły do majstrów między innymi za zamurowanie korytarza i pieczar, odmurowanie wejścia oraz wykonanie futrzanej izolacji.
- Lakoniczność dokumentów, nieodgadniona funkcja, niedostępne umiejscowienie ugruntowują tajemniczość korytarza - pisze stołeczny konserwator. - Według legendarnych, ustnych przekazów miał on prowadzić do pałacu w Ursynowie albo nawet do Czerska. Miał być również wykorzystywany na schron dla okolicznej ludności w czasie II wojny światowej. Obecnie jest miejscem zimowania nietoperzy i z tego powodu został uznany za pomnik przyrody.
Technologia w służbie historii
Geodeci, którzy na zlecenie stołecznego konserwatora zabytków pracowali w korytarzu, wykorzystali sprzęt pozwalający na wykonanie bardzo dokładnych pomiarów, w których błąd nie był większy niż 4 milimetry. Konserwator dysponuje więc bardzo dokładną dokumentacją stanu istniejącego. Efektem skaningu laserowego była chmura punktów, dzięki której stworzono obraz korytarza w 2D i 3D. Plan obiektu ukazuje 60-metrowy korytarz w kształcie litery U o szerokości dwóch metrów. Po kilku metrach od wejścia korytarz zwęża się do szerokości ok. 1,3 metra. Jak wynika z zapisków sprzed dwóch wieków jest to miejsce zamurowania korytarza.
- Od wymurowanego na całej swej długości cegłą tunelu odchodzi 47 łukowo sklepionych nisz o różnej szerokości: od nieco ponad metra do ponad dwóch - pisze konserwator. - W odległości 7,35 metra od wejścia w sklepieniu znajduje się 6-metrowy prostokątny w przekroju kanał wentylacyjny, który jest zasypany od góry i nie ma wyjścia na powierzchnię. Ze względu na to, że korytarz jest w około 70% zalany wodą a podłoże zasypane ziemią i gruzem, badacze nie byli w stanie stwierdzić, czy korytarz ma utwardzone podłoże.
Siedziba masonów czy prymitywna lodówka? Na razie tajemnica katakumb pozostaje niewyjaśniona.
Dominik Gadomski
.