Rozłam w białołęckiej PO. Ilu radnych chce odwołać burmistrza?
21 września 2015
Radny Marcin Korowaj, dotychczas uznawany za bardzo lojalnego wobec burmistrza Piotra Jaworskiego, został liderem buntu przeciwko włodarzowi dzielnicy. Rozłam w klubie PO jest faktem. Obecnie trudno jednak powiedzieć, ilu radnych poprze Korowaja, który dąży do zmiany zarządu dzielnicy.
Jeszcze tydzień temu w tzw. kuluarach krążyła pogłoska, że udało się zgromadzić większość 14 radnych do odwołania burmistrza. Analiza sytuacji wskazywałaby, że jeśli Marcin Korowaj "wyprowadził" z PO troje radnych, to nowa koalicja musiałaby się składać ze wszystkich (oprócz PO) ugrupowań wchodzących obecnie w skład rady oraz trójki buntowników. Tymczasem Jerzy Smoczyński, były burmistrz i lider Gospodarności, która współrządzi dzielnicą razem z PO, stanowczo zaprzecza, jakoby dwoje radnych tego ugrupowania, czyli Wojciech Tumasz i Filip Pelc, brali udział w próbie odwołania burmistrza.
- Takie działanie nie ma żadnego sensu. Odwołać zarząd dzielnicy jest łatwo, ale jak powołać nowy i utrzymać stabilną większość w radzie mając do dyspozycji trzy stanowiska w zarządzie i cztery ugrupowania? - komentuje Jerzy Smoczyński. - Gospodarność nie bierze udziału w tym spisku. Taka koalicja pokłóciłaby się po trzech miesiącach, zapewne zarząd nie dostałby od pani prezydent pełnomocnictw kadrowych, a może także finansowych, a nie chcemy na Białołęce drugiego Bemowa.
Czy zatem bunt w PO jest większy? Czy możliwe jest, że z partią ma zamiar pożegnać się pięcioro lub więcej radnych? - Na pewno nie - mówi jeden z radnych PO, zastrzegający sobie anonimowość. Analizowałem postawę każdego z nas na przestrzeni ostatnich kilku lat i jestem zdania, że Korowaj może liczyć na maksimum trzy osoby ze sobą włącznie.
Większość realna czy urojenia?
Jeszcze tydzień temu mogłoby się zdawać, że powołanie nowego zarządu popiera PiS, Inicjatywa Mieszkańców Białołęki, dwójka z Gospodarności (należy wziąć pod uwagę wariant, że "urwali się" Jerzemu Smoczyńskiemu) i trójka buntowników. Tymczasem w piątek dwoje radnych IMB (Mariola Olszewska i Piotr Cieszkowski) opuścili dotychczasowy klub i oświadczyli, że teraz reprezentują stowarzyszenie Razem dla Białołęki, któremu przewodzi Jan Mackiewicz (rok temu kandydat IMB na burmistrza). Mamy więc do czynienia z wyraźnym rozłamem w ugrupowaniu lokalnym.
Jeśli doszłoby do powołania nowej koalicji, to składałaby się z pięciu ugrupowań - w tym z ludzi, którzy oficjalnie przyznają, że dzielą ich ogromne różnice programowe.
Włodkowski burmistrzem?
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że fotel burmistrza proponowano m.in. przewodniczącemu Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego, byłemu radnemu Gospodarności, Bartłomiejowi Włodkowskiemu.
- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam - usłyszeliśmy od Włodkowskiego. - Mogę jedynie powiedzieć, że nie jestem zainteresowany piastowaniem żadnych funkcji w zarządzie dzielnicy, niezależnie od rządzącej opcji politycznej. Natomiast moim zdaniem osoba, która chciałaby aktualnie zostać burmistrzem musi mieć nie lada doświadczenie i bardzo rozległą wiedzę, aby sprostać tak licznym rozpoczętym inwestycjom. Piotrowi Jaworskiemu nie sposób odmówić umiejętności sprawnego zarządzania.
Dlaczego?
- To prywatna zemsta Korowaja na burmistrzu, którego radny obarcza odpowiedzialnością za to, że nie znalazł się na listach wyborczych PO do Sejmu - komentuje radny PO. - Jest to tym bardziej przykre, bo razem usiłujemy dla tej dzielnicy coś robić, walczymy o pieniądze, zderzamy się z urzędniczym oporem w mieście i kiedy naprawdę dużo się ostatnio udało, to nieodpowiedzialna prywatna wojenka, może wiele zniweczyć.
Sam Korowaj widział siebie na listach PO jako reprezentanta nie tylko Białołęki, ale przede wszystkim warszawskich środowisk ewangelickich. Przed wyborami wydał folder, w którym były wypowiedzi wielu przedstawicieli tego środowiska, popierających jego starania. Dlaczego ostatecznie się na listach nie znalazł? Nieoficjalnie wiadomo, że poszło m.in. o ten folder, jakoby nie uwzględniony w wydatkach kampanijnych, ale trudno uznać to za racjonalny argument, skoro wydany był w kilkudziesięciu egzemplarzach i rozesłany do prominentnych członków PO. Był to raczej pretekst. Jak była prawdziwa przyczyna? Przedstawiciele mazowieckiego zarządu partii odmawiają komentarza.
Jaworski: robię swoje
- Nie mam nic wspólnego z tym, że Marcin Korowaj nie znalazł się na listach PO do Sejmu - mówi burmistrz Piotr Jaworski. - Taka była decyzja zarządu partii. Jest mi przykro, że radny, z którym przez pięć lat naprawdę dużo razem zrobiliśmy, nagle zmienił swoją "optykę" polityczną. Na razie robię swoje. Aktualnie trwa naprawdę duże "przeciąganie liny" o przyszłoroczne inwestycje z innymi dzielnicami, a także o inwestycje miejskie na najbliższe lata związane z nową perspektywą unijną. Mamy kryzysową sytuację w oświacie, związaną z lawinowo zwiększającą się liczbą dzieci. Trwa walka o wpisanie do budżetu miasta kilku nowych szkół i przedszkoli. Polityczne zawirowanie w radzie dzielnicy w tym momencie na pewno nie będzie służyło Białołęce. Nowy zarząd będzie potrzebował czasu na wdrożenie się w bieżące działania, a jest ich niemało. Białołęka to dziś największy w Polsce plac budowy inwestycji oświatowych. Zwyczajnie boję się, że nastąpią opóźnienia - komentuje burmistrz.
Korowaj: zmiany są motorem postępu
- Moim suwerenem są mieszkańcy, to dzięki nim otrzymałem mandat radnego. Niezależność zawsze wzbudza kontrowersje establishmentu politycznego - mówi radny Marcin Korowaj. - Ile dostało mi się za: koncepcję budowy plaży na Białołęce, siłowni plenerowych street workout, pikniku historycznego, czy ostatnio zgłoszonego wniosku do budżetu obywatelskiego na remont skateparku. Ale przyzwyczaiłem się już do tego, trzeba nauczyć się z tym żyć i robić swoją robotę. Po owocach nas poznają. Trudno jest mi komentować plotki z gabinetów ratuszowych, za mało faktów w tym momencie. Powiem więcej - mieszkańców Białołęki nie obchodzą wewnętrzne problemy polityczne PO. Dużo bardziej istotne jest to, dlaczego nie buduje się metra na Białołęce, choć w dwóch ostatnich kampaniach samorządowych, był to sztandarowy projekt PO. A w kwestiach zmian: czemu nie? Powszechnie wiadomo, że zmiany są motorem postępu - podsumowuje Korowaj.
(oko)