Rośnie góra śmieci w Radiowie. Kiedy pojedziemy na niej na nartach?
13 września 2013
Zamiast powolnego wygaszania działalności Zakład Utylizacji Odpadów Komunalnych przy ul. Kampinoskiej w Radiowie zaczyna rozbudowę. - Smród jest nie do wytrzymania - mówią mieszkańcy nowych domów jednorodzinnych ulokowanych nie dalej niż kilometr. Co dalej z marzeniami o stoku narciarskim na górce śmieci?
Już od lipca przyszłego roku za wywóz nieczystości na terenie Warszawy będzie odpowiadać miasto, które z tego tytułu będzie pobierać od każdego mieszkańca tzw. opłatę śmieciową. Sęk w tym, że w Warszawie są jedynie dwa miejskie specjalistyczne zakłady do przetwarzania odpadów - spalarnia na Targówku i kompostownia na Bielanach. Na Wólczyńskiej znajduje się też prywatna sortownia śmieci firmy Byś. - Nie chcemy, aby Bielany stały się bazą śmieciową dla całej Warszawy. I tak od dawna mamy dość smrodu kompostowni - mówią zdenerwowani mieszkańcy Radiowa. Biorąc pod uwagę, że swój zakład na terenie dzielnicy ma firma BYŚ (dysponująca jednak nowocześniejszymi urządzeniami), a na granicy z gminą Stare Babice działalność rozpoczyna Eko Partner, to Bielany śmiało można określić mianem zagłębia śmieciowego Warszawy.
- MPO ma przestarzałe urządzenia. Z przetwarzanych przez siebie śmieci większość kieruje na górkę pomiędzy Starymi Babicami a cmentarzem Północnym. Konkurencja ma nowocześniejsze urządzenia i większość odpadów odzyskuje. MPO nie. Dotychczas góra zajmowała 2,5 mln m3. Firma uzyskała decyzję środowiskową na jej powiększenie o jedną trzecią. W tym celu wycięte zostanie około hektara Lasu Bemowskiego. Sęk w tym, że wysypisko znajduje się już poza granicami administracyjnymi Bielan. Jest na terenie Starych Babic, których władze są takiej lokalizacji przychylne. Dostają odszkodowanie z tytułu umieszczenia na ich terenie zakładu zanieczyszczającego środowisko, ale góra jest na peryferiach ich gminy, a wiatry wieją tak, że wszystko wraca na Bielany. Góra śmieci ma być powiększana, bo za kilka lat miałby tam powstać stok narciarsko-snowboardowy i odpady służyłyby kształtowaniu bryły. Ale wiadomo, że zanim to wszystko osiądzie, to minie kilka lat - mówi radny Jan Zaniewski. Konkurencja ma nowocześniejsze urządzenia i większość odpadów odzyskuje. MPO nie - mówi radny. - I tak jest lepiej, bo wcześniej na terenie zakładu leżały pryzmy z kompostem i śmierdziało przez cały czas. Teraz są przykrywane płachtami i smród roznosi się dopiero po ich odwracaniu - dodaje.
- Proszę spróbować pomieszkać w takiej okolicy. Nawet ładnej, ale co z tego, skoro strach otworzyć okno. Będziemy protestować, chociaż wiemy, że jak jest decyzja administracyjna, to pewnie nic to nie da. Mieszkamy nie dalej niż 800 metrów od wysypiska. Jakiś czas temu mówiło się, że zakład stąd się wyprowadzi, a tymczasem chce się rozbudowywać - martwi się pan Michał, mieszkaniec domku przy ul. Loteryjki.
Miała być hala
Poprzednie władze przedsiębiorstwa obiecały budowę hali, dzięki której przykre zapachy zupełnie nie wydostawałyby się na zewnątrz. Nie została jednak wybudowana, zmodernizowano niedoskonałe stare.
- Halę, dzięki której przykre zapachy nie wydobywają się na zewnątrz, ma konkurencja. MPO takiej nie wybudował. Miała powstać, ale koszty rozbudowy zakładu musiałyby sięgnąć 100 mln zł. A takich pieniędzy nie było i długo nie będzie. Na modernizację istniejących hal wydano może ze 4 mln. Byłem w Wiedniu, gdzie taki zakład jest w centrum. Można tam stanąć przy jego ścianie i absolutnie nic się nie czuje. To inna cywilizacja - mówi radny Zaniewski.
Co na to MPO?
- Przecież zmodernizowaliśmy technologię. Zastosowano, wykorzystywane na całym świecie, urządzenia do tlenowej stabilizacji z półprzepuszczalną membraną, która stanowi barierę dla emisji gazów, odorów i bioaerozoli do powietrza. Zbudowano także halę przylegającą do budynków produkcyjnych, w której prowadzony jest rozładunek odpadów. Instalacja została unowocześniona i dzięki modernizacji zakładu, ograniczeniu uległa emisja hałasu pracujących maszyn i urządzeń oraz wydzielający się odór - przekonuje Joanna Mroczek, rzeczniczka MPO.
Potwierdza również, że składowisko - zgodnie z pozwoleniem - będzie eksploatowane do końca 2016 roku. Bryła składowiska odpadów zostanie ukształtowana pod docelowe zagospodarowanie - stok narciarski i teren sportowo-rekreacyjny.
- Głównym elementem przyszłego zagospodarowania będzie trasa zjazdowa o szerokości 30 m i długości ok. 550 m, o różnicy wysokości 59 metrów. Na terenie składowiska planowane są również stok zjazdowy dla dzieci, ścieżki rowerowe, trasy dla nart biegowych, rynna snowboardowa oraz trasa zjazdowa dla sanek. Po 2016 zakład zostanie, ale będzie stopniowo modernizowany - tłumaczy rzeczniczka MPO. MPO część pieniędzy spróbuje uzyskać od przychylnych im władz Starych Babic. - Po zamknięciu składowiska na Radiowie odpady będą kierowane w inne miejsca należące do naszej spółki. Zakład pozostanie na dotychczasowym miejscu - dodaje.
- Jak coś ma powstać za kilka lat, to z reguły nie powstaje za lat naście - kwituje radny Zaniewski.
mac
.