Legionowska policja siłą wyprowadziła ludzi z restauracji. "Jak ZOMO w stanie wojennym"
15 lutego 2021
Właściciel restauracji Qlturalni Qlinarni w Legionowie, pomimo obostrzeń otworzył swój biznes, by nie zbankrutować. Większość prawników w Polsce uważa rządowe zakazy za nielegalne. W sądach w całym kraju zapadają kolejne wyroki unieważniające kary nałożone przez sanepid. A legionowska policja pacyfikuje osoby przebywające w restauracji.
Legionowska restauracja Qlinarni Qlturalni działa od 22 stycznia, choć jak powtarza nam jej współwłaściciel - nie jest ona otwarta formalnie dla klientów, tylko dla "testerów smaków". Taki sposób wymyślili prawnicy, którzy wprost mówią, że rządowe zakazy są nielegalne. "Testerzy" mają za zadanie ocenić najlepsze smaki zaserwowane na talerzu.
"Gubią dowody i umarzają sprawy". Mieszkańcy nie ufają wieliszewskiej policji
- Uwaga! Okradziono domy w Wieliszewie, sprzęt, piece gazowe, płytki, drzwi, geberit itp. - zaalarmowała na Facebooku mieszkanka. Jak donoszą kolejne osoby - tego typu włamań w ostatnim czasie jest dużo a policja gubi dowody i umarza sprawy.
Nie wykonują oni tej czynności bezinteresownie. Za wykonaną usługę mają zapłaconą symboliczną złotówkę, a przy wejściu do knajpy podpisywana jest z nimi umowa cywilno-prawna. Restaurator jest zdania, że wszyscy znajdujący się w lokalu nie są jego klientami, lecz pracownikami. I w myśl przepisów prawa faktycznie tak jest. To, co dla wszystkich wydaje się jasne, jak się okazuje, niejasne jest dla legionowskiego sanepidu oraz lokalnej policji.
Policja spacyfikowała wszystkich w restauracji
W piątek 12 lutego tuż po godz. 20 doszło do skandalicznej sytuacji przypominającej ponure czasy PRL i pacyfikacji niechętnych władzy obywateli. - Do lokalu jak co dzień zostali zaproszeni klienci jako testerzy kulinarni. Z każdym podpisaliśmy umowę i zapłaciliśmy honorarium w wysokości 1 zł. Umowa o dzieło jest umową o pracę, więc de facto policja siłą wyrzuciła moich pracowników z lokalu. Jeden z nich jest cały posiniaczony, ma wyrwany bark, tak go policja potraktowała. Policja postąpiła jak brutalne ZOMO w stanie wojennym. Powrotu jakich czasów my doczekaliśmy? - pyta zbulwersowany restaurator Maciej Adamski, który wspomniał, iż odkąd otworzył lokal i przeprowadza rekrutację na "degustatora smaków", to przez policję został odwiedzony ponad 30 razy, zaś sanepid interweniował 11-krotnie.
"Żyć nam nie dają"
- Żyć nam nie dają. Nie dają nam pracować, wykonywać naszej działalności. Przecież lokal normalnie jest dla klientów zamknięty, a wszyscy, którzy przebywali w sali nie byli gośćmi, lecz pracownikami - dodaje Adamski. Nie przekonało to upartych urzędniczek. Kobiety nie zamierzały się wdawać w dyskusje. Do akcji wkroczyli policjanci, którzy najpierw zaczęli podchodzić z osobna do każdego przy stolikach i grozić, że jeśli natychmiast nie opuszczą restauracji, to zostaną wyciągnięci z niej siłą. Tak też się stało.
Policja: "Działaliśmy na zlecenie sanepidu"
- Policjanci udzielili asysty pracownikom Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Legionowie. Pracownicy sanepidu wydali decyzję administracyjną dotyczącą zaprzestania serwowania napojów oraz posiłków w sali konsumenckiej kontrolowanej restauracji. Decyzja miała rygor natychmiastowej wykonalności. Sanepid poprosił policję o opróżnienie lokalu - mówi Justyna Stopińska, oficer prasowy legionowskiej komendy. - Dwie osoby nie chciały wyjść z lokalu, w związku z czym policjanci użyli siły fizycznej. Przebieg interwencji został zarejestrowany kamerą przez funkcjonariuszy. Żadna z osób usuwanych z lokalu nie została przez policjantów rzucona - twierdzi rzeczniczka.
(DB)
.