Piaskownica. Ekipa Koczorowskiej przywrócona
27 czerwca 2012
Dziecinada i żenada - tak podsumowali mieszkańcy sesję rady dzielnicy, na której przywrócono odwołany trzy tygodnie temu zarząd.
Na 26 czerwca zaplanowano dwie sesje - na jednej planowano odwołać przewodniczącego rady Norberta Szczepańskiego, na drugiej powołać zarząd dzielnicy.
Klub PiS, który wystąpił o zwołanie pierwszego posiedzenia, twierdził, że potrzeba powołania nowego przewodniczącego rady jest oczywista - biorąc pod uwagę powołanie nowych władz dzielnicy niezbędny jest nowy przewodniczący, który nawiąże z nimi dobrą współpracę. Nie zgodzili się z tym radni Platformy. Szef PO Michał Grudziąż, który na poprzedniej sesji rozjuszył mieszkańców wymieniając wśród największych zasług zarządu budowę placów zabaw, w dość kwiecisty sposób podsumował walkę Prawa i Sprawiedliwości o zmiany w dzielnicy.
- Surferzy-amatorzy próbowali płynąć na fali, ale fala się skończyła... - mówił apelując o odwołanie wniosku opozycji.
Po krótkiej, bo godzinnej dyskusji w tajnym głosowaniu zadecydowano, że Norbert Szczepański nadal będzie pełnił funkcję przewodniczącego rady.
Prawdziwa burza rozpętała się na drugiej sesji, na której PO wystąpiło o powołanie na stanowisko burmistrza Jolanty Koczorowskiej. Jej przeciwnicy przypomnieli wszystkie zarzuty stawiane na poprzedniej sesji. Ogłaszane co kilkanaście minut przerwy potęgowały emocje, których i tak nie brakowało przez cały czas trwania obrad. W końcu powołano komisję skrutacyjną i rozpoczęto tajne głosowanie. Leszek Barański, który jako pierwszy odebrał kartę do głosowania, postanowił głosować przy stole obrad a nie tak jak do tej pory w wyznaczonym do tego miejscu. Radni PiS nie kryli oburzenia tym co najmniej dziwnym zachowaniem, dlatego podeszli za nim do stołu. Wywołało to dyskusję o tajności głosowania i miejscu, gdzie powinno być ono wykonane. Ponieważ, zgodnie z opinią radcy prawnego, tajnośc głosowania to przywilej radnych, więc mogą oni głosować gdzie i jak chcą.
Radna Hanna Chodecka, również z Platformy, zagłosowała stojąc tuż przed komisją skrutacyjną. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że PO działa według wcześniej ustalonego schematu. Sytuacja uspokoiła się dopiero, kiedy Mirosław Gotowiec poprosił o zaprotokołowanie, że widział kartę do głosowania radnej (stanęła ona tuż przed nim wypełniając kartę).
- Żednada, dziecinada, ganiają się po sali, żeby pokazać kto tu naprawdę rządzi - krzyczeli siedzący z tyłu sali mieszkańcy.
Radni PO, którzy w końcu zaczęli oddawać głosy w wyznaczonym miejscu, zaczęli dla odmiany fotografować swoje karty do głosowania - prawdopodobnie na dowód tego, że są lojalni wobec klubu i głosują tak jak powinni. Sytuacja była bardzo napięta, nerwy puszczały radnym co chwila - np. jeden z radnych zaatakował mieszkańca, który próbował nagrywać przebieg głosowania.
Zaboklicki - twardy orzech do zgryzienia
Jolanta Koczorowska została przywrócona na stanowisko burmistrza. Zaproponowała, aby powołać na stanowiska wiceburmistrzów: Adama Godusławskiego i Przemysława Zaboklickiego (swoich byłych zastępców). Wówczas rozpętała się prawdziwa burza. O ile kandydaturę Godusławskiego radni przyjęli spokojnie (większość spodziewała się takiego rozstrzygnięcia), to nie wszyscy mogli pogodzić się z głosowaniem na Zaboklickiego, któremu mieszkańcy stawiają wiele zarzutów i - jak podkreślił Andrzej Krasnowolski - to głównie przez tego wiceburmistrza Koczorowska pożegnała się trzy tygodnie temu ze stanowiskiem.
Ku zaskoczeniu wszystkich Godusławski został zaakceptowany jako zastępca, a Przemysław Zaboklicki odpadł 12 głosami przeciw, przy 11 za.
PO wystąpiło o niemal godzinną przerwę. Po naradach padł wniosek o rozszerzenie porządku obrad i podjęcie uchwały o powołaniu na stanowisko wiceburmistrza... Przemysława Zaboklickiego. Dyscyplinująca narada Platformy okazała się skuteczna, bo tym razem za kandydaturą Zaboklickiego opowiedziało się aż 15 osób.
Mieszkańcy z niedowierzaniem patrzyli na sceny rozgrywające się w wawerskim ratuszu.
- Jak to możliwe, że w ciągu kilkudziesięciu minut przy podejmowaniu tak ważnych dla dzielnicy decyzji aż trzech radnych zmieniło zdanie? - pytali oburzeni dodając, że tego typu szopki bywały w czasach komuny, a w demokratycznym państwie nie powinno dochodzić do takich drastycznych momentów, kiedy to za wszelką cenę próbuje się utrzymać kogoś przy władzy.
Posiedzenie rady zakończyło się o północy. Zmęczona, ale zadowolona z wyników Jolanta Koczorowska jest pełna zapału do dalszej pracy.
- Myślę, że rozsądek zwyciężył. Mam nadzieję, że uda nam się wprowadzić porządek, bo został tu wprowadzony niepokój. Nie chcę snuć teraz dywagacji, że prawodpodobnie naruszono czyjeś interesy. Mam nadzieję, że przy pomocy rozsądku damy radę - mówiła tuż po ogłoszeniu wyników.
Czas bezkrólewia w Wawrze mamy już za sobą. Szkoda tylko, że radni podejmując tak ważne decyzje nie zastanawiają się nad tym, ile stracili mieszkańcy przez niemal miesiąc, kiedy praca zarządu była sparaliżowana.
- Odwołali, przywrócili, zmieniają decyzje jak chcą. Cyrk na kółkach. Tylko o nas nikt nie myśli, a wszyscy zapomnieli, że to my będziemy głosować w przyszłych wyborach - podsumował obrady jeden z mieszkańców.
Anna Sadowska