Ojczym Rafała: będziemy protestować, dopóki policjant nie zostanie zawieszony
17 marca 2015
9 marca legionowscy policjanci próbowali zatrzymać młodych mężczyzn podejrzewając, że mają przy sobie narkotyki. Interwencja zakończyła się tragicznie. Zginął 19-letni Rafał W. Zdarzenie pociągnęło za sobą lawinę kontrowersji, oburzenia i protestów.
Około godz. 14. w ubiegły poniedziałek policja dostała informację o młodych ludziach, którzy mogli mieć przy sobie narkotyki.
Zadyma w imię protestu przeciw brutalności policji
Blisko tysiąc osób manifestowało w niedzielny wieczór pod komendą w Legionowie przeciw brutalności policji, która - zdaniem protestujących - doprowadziła do śmierci 19-letniego Rafała K.
Funkcjonariusze próbowali zatrzymać ich w okolicy ul. Leśnej. W grupie tej był też Rafał W. W obawie przed konsekwencjami chłopak spanikował, próbując połknąć zamknięty w torebce gram marihuany. Doszło do tragedii. 19-latek zmarł, dławiąc się narkotykiem. To są fakty. Teraz wkraczamy w domysły: czy policjanci przyczynili się do śmierci chłopca, nie pozwalając mu połknąć folii? Czy reanimacja i proces udzielania pomocy - zarówno przez funkcjonariuszy, jak i ratowników - zostały przeprowadzone prawidłowo?
Rodzice nie potrafią tego zrozumieć
- Lekarz powiedział żonie, że ktoś musiał mu ścisnąć gardło, dlatego nie przełknął zawiniątka, które w najszerszym miejscu miało jedynie 2,5 cm. Gdyby chłopak przełknął ten gram marihuany, na pewno by przeżył, ale policja nie miałaby dowodu. Dla nich liczą się statystyki... - mówi rozżalony ojczym Rafała, Piotr Krasicki. - Nawet jeśli policjant bezpośrednio nie przyczynił się do śmierci syna, powinien go ratować. Owszem wykonywał masaż serca, ale przecież przy zadławieniu to żadne wyjście. Poza tym karetka przyjechała po 20 minutach. Było już za późno....
Rafała wspominają jako radosnego, pomocnego chłopaka. Pracował, w domu zajmował się wieloma sprawami. - Był taki sam, jak wielu innych w jego wieku. - Czasem mieliśmy jakieś drobne spięcia, jak w każdym domu. Był chętny do pomocy. Zajmował się stolarką i to on wykonywał domowe prace. Nie było z nim nigdy żadnych większych problemów - wspomina ojczym i dodaje, że na pogrzeb przyszło wiele osób, które lubiły i ceniły chłopca. Stosy kwiatów i wieńców leżą tam do dziś.
Co tak naprawdę stało się 9 marca w Legionowie?
- Prowadzone są dwa postępowania. Jedno dotyczące rozprowadzania narkotyków, drugie w sprawie śmierci Rafała W. - informuje Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. Na konkretne ustalenia musimy jeszcze poczekać, jednak znane są wstępne wyniki sekcji zwłok. Nie wykazała ona uszkodzeń ciała mogących świadczyć o podduszeniu. Niewydolność krążeniowo-oddechowa i obecność ciała obcego w tchawicy - to oficjalna, choć wstępna ocena biegłych.
Policja podkreśla, że chłopak nie zmarł w czasie interwencji, lecz już w szpitalu. - 19-latek zadławił się w czasie interwencji, potem funkcjonariusz podjął reanimację. Przyjechał jeden zespół pogotowia, potem drugi z lekarzem i zabrano go do szpitala. Informację o jego śmierci otrzymaliśmy po godz. 17 - mówi Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji. Dodaje też, że w sprawie pojawiają się liczne niedomówienia i kłamstwa. - W internecie pojawiło się nawet imię i nazwiska policjanta, który rzekomo był przy interwencji. To kłamstwa lub manipulacja. Ten policjant pracuje w wydziale prewencji, a interwencję prowadzili kryminalni. Ten funkcjonariusz nie był w ogóle na miejscu zdarzenia - podkreśla rzecznik KSP.
Poruszenie i pretekst do zadymy
Śmierć chłopaka wywołała wielkie poruszenie w całym mieście. Chcąc uczcić pamięć Rafała, w niedzielę wieczorem zorganizowano marsz i protest, w czasie którego planowano zapalenie zniczy przed legionowską komendą. Rodzina chłopca prosiła o spokój. Sytuacja jednak diametralnie się zmieniła, kiedy przed komendą pojawili się chuligani.
- Nie poszliśmy tam rozrabiać, a zatrzymać się na chwilę i upamiętnić Rafała. Po jakimś czasie z meczu w Warszawie wrócili kibice i wtedy zaczęły w kierunku policji latać butelki i kamienie - opowiada znajomy 19-latka.
Doszło do bijatyki, w trakcie której lekko rannych zostało sześciu policjantów. Zatrzymano osiem agresywnych osób.
- Te kilkadziesiąt osób to zadymiarze (z całą świadomością używam tego określenia), którym nie zależało na uczczeniu pamięci chłopaka - mówi st. asp. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji i dodaje, że teraz zatrzymanym mogą zostać postawione po trzy zarzuty: naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, udział w zgromadzeniu o charakterze chuligańskim i niszczenie mienia (komenda została uszkodzona w czasie zamieszek).
Kampania ruszyła
Tragedię w Legionowie szybko wykorzystali też politycy. W poniedziałkowy wieczór przed legionowską komendą pojawili się Janusz Korwin-Mikke i Przemysław Wipler. Pomimo apeli zarówno rodziny Rafała, jak i władz miasta, nie obyło się bez kolejnych chuligańskich ekscesów. Agresywni uczestnicy pikiety swoją złość najpierw próbowali wyładować na dziennikarzach a w kierunku policji znowu zaczęły latać butelki. Ostatecznie policja rozpędziła zadymiarzy i zatrzymała kilkanaście osób.
Piotr Krasicki, który apelował o pozostanie w domach i nieuczestniczenie w ulicznej awanturze, zapowiada, że marsz, w którym rodzina i znajomi wezmą udział, odbędzie się we wtorek o 15 przed legionowską prokuraturą. - Jeśli policjant, który przyczynił się do śmierci syna nie zostanie zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy, będziemy protestować - podkreśla ojczym, a prokuratura wyjaśnia, że zawieszenie funkcjonariusza jest możliwe w chwili postawienia zarzutów, a takich wciąż nie ma.
AS
.