Nie zmienia się nic
19 września 2011
Tegoroczne lato nie należało do najsuchszych, podobnie zresztą jak przed rokiem. Problemy też pozostają te same - podtopione posesje, zalane piwnice i świadomość, że szanse na poprawę tego stanu rzeczy są niewielkie.
Wysoka woda
Główną przyczyną obecnych podtopień w Wawrze jest wysoki poziom wód gruntowych. Nie jest żadną tajemnicą, że na niektórych terenach wystarczy nawet mniej niż pół metra poniżej ziemi, aby dotrzeć do wody. Trzeba też pamiętać, że dzielnica od zawsze była terenem zalewowym,Zasypywanie rowów to strzał samobójczy - co prawda zyskuje się (nielegalnie) teren pod budowę, ale też buduje się na tykającej bombie. Kiedy bowiem woda zacznie podchodzić do piwnic, jej wypompowywanie może się skończyć nieszczęściem. Już przed rokiem zwracał na to uwagę rzecznik wawerskiego urzędu Andrzej Murat: - Na terenie dzielnicy zdarzały się przypadki, gdy po wypompowaniu wody z niżej położonych pomieszczeń w ziemi tworzyły się puste przestrzenie i istniało zagrożenie, że garaż się mocno przekrzywi. Dlatego mimo niedogodności lepiej poczekać, aż woda sama opadnie - mówił po fali powodziowej. Tyle tylko, że te niedogodności z niewielkimi przerwami ciągną się już ponad rok.
Mieszkańcy mówią: dość!
Urzędnicy zaczynają widzieć zagrożenie podtopieniami. Od marca, kiedy burmistrz Jolanta Koczorowska na spotkaniu z mieszkańcami Aleksandrowa obiecała powołać zespół, który ma stworzyć projekt całościowego odwodnienia dzielnicy, odbywają się kolejne posiedzenia i spotkania. Jeszcze w tym roku ma ruszyć przetarg na opracowanie koncepcji i oszacowanie kosztów budowy systemu, z budową zbiornika retencyjnego włącznie. Znalazły się też sposoby doraźne: urząd dzielnicy kierował podczas lipcowych opadów beczkowozy do wypompowywania wody, jednak człowiek przegrał z naturą - zlewnia ścieków w Ząbkach nie była w stanie przyjąć takiej ilości cieczy. Nie pomagają też zakazy zasypywania rowów - ten proceder trwa w najlepsze i groźba grzywien czy nawet cofnięcia pozwoleń na budowę nie odstrasza ryzykantów.Pasywności urzędowej mają już dosyć mieszkańcy Wawra. W internecie zawrzało, odkąd pojawił się pomysł wystosowania pozwu zbiorowego przeciw władzom dzielnicy za wieloletnie zaniedbania, których efektem jest kompletna samowola przy poziomowaniu działek i zmianach systemu melioracyjnego. Ponieważ pomysł pogrożenia urzędnikom (wiadomo, są osobniki, które lepiej i wydajniej pracują pod groźbą kija niż marchewki, a perspektywa, że do wyborów jeszcze trzy lata może wpędzić w zgubny spokój) bardzo nam się podoba, zapytaliśmy prawnika, czy wawerczycy mają szansę w sporze z ratuszem i co powinni zrobić, aby taki pozew miał skutek. Co odpowiedział? Można sprawdzić w tekście z naszego cyklu prawnego (str. 4).
Kiedy wreszcie osuszą?
- Koszt orientacyjny zbiornika retencyjnego to około 2 mln zł. Najpierw muszą być znane koncepcje odwodnienia Aleksandrowa, Zbójnej Góry, Nadwiśla i Lasu, wykonanie projektów technicznych i sporządzenie kosztorysów wstępnych, a później wybór projektu, ogłoszenie przetargu na wykonanie odwodnień - mówi Andrzej Murat, rzecznik Wawra. - Rowy biegły przez prywatne grunty, więc dzielnica nie może tam nic zrobić bez współdziałania z właścicielami. Były rowy odwodnieniowe, np. wzdłuż ul. Zagórzańskiej, Czołgistów, ale - jak łatwo zauważyć, zostały zasypane w miejscach wjazdów na posesje bez wykonania przepustów, co zakłóciło lub uniemożliwiło odprowadzanie wód opadowych. Stąd kłopoty.Kiedy więc można się spodziewać, że prace nad osuszeniem Wawra ruszą? - Nikt na to pytanie nie odpowie, ponieważ urząd dzielnicy dopiero przygotowuje materiały wyjściowe umożliwiające przystąpienie do opracowania koncepcji - twierdzi rzecznik.
Tak czy owak mieszkańcy Wawra mają już dosyć lania wody w naturze i urzędach. Dobrze, że sami włodarze dzielnicy zaczęli poważnie traktować temat podtopień i zalań. Lepiej późno niż wcale...
(wt)