REKLAMA

Targówek

różne »

 

Nie tańczę przed kamerami

  8 września 2011

alt='Nie tańczę przed kamerami'

Rozmowa z Markiem Borowskim, byłym marszałkiem Sejmu, kandydatem na Senatora RP

REKLAMA

- Wybory do Senatu po raz pierwszy w historii odbędą się w okręgach jednomandatowych, co oznacza, że w każdym okręgu senatorem zostanie tylko jedna osoba. Pańskim przeciwnikiem jest senator Zbigniew Romaszewski. Łatwo nie będzie. Dlaczego zdecydował się Pan kandydować w tym okręgu?

- Z Pragą jestem związany od lat. Urodziłem się na Wileńskiej, na Pradze Północ mieszka część mojej rodziny. W 2006 r. właśnie z Pragi i Targówka zdobyłem mandat do Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Jestem warszawiakiem z dziada pradziada, a Praga jest najbardziej warszawska ze wszystkich dzielnic, głównie Stara Praga, Saska Kępa czy część Targówka. Okręgi jednomandatowe nakładają na senatora szereg nowych obowiązków związanych z reprezentowaniem mieszkańców swojego okręgu wyborczego, a prawa strona Wisły jest mi najbliższa. Do tej pory było tak, że Warszawa miała 19 posłów i czterech senatorów, i ludziom trudno było się zorientować, kto ich właściwie reprezentuje. Teraz mieszkańcy Pragi i Targówka wybierają jednego konkretnego reprezentanta. Chciałbym - jeśli zostanę wybrany - stworzyć silne lobby działające na rzecz praskich dzielnic, od zawsze zaniedbywanych i marginalizowanych.

- Ale w Senacie rzadko rozwiązuje się sprawy lokalne...

- To oczywiste, że w parlamencie będę zajmował się sprawami o charakterze ogólnokrajowym - jako były minister finansów i marszałek Sejmu mam po temu odpowiednie przygotowanie - ale senator wybrany w okręgu jednomandatowym musi na bieżąco wiedzieć, z jakimi problemami borykają się mieszkańcy, władze samorządowe i radni, powinien być ich głosem w parlamencie i mediach - głosem donośnym, przebijającym opór biurokracji. Dużo czasu i energii zamierzam poświęcić na pomaganie organizacjom pozarządowym, zwłaszcza zajmującym się dziećmi, młodzieżą i osobami poszkodowanymi przez los. Działają w nich wspaniali społecznicy, którzy niosą ludziom życzliwość i pomoc.

- Jest Pan kandydatem niezależnym z poparciem Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Po wyborach będzie Pan bardziej w SLD czy w PO?

- Przypomnę, że aczkolwiek mam poparcie PO i SLD - co sobie bardzo cenię - to startuję z własnego komitetu. W Senacie chcę popierać wszystkie dobre pomysły, bez względu na to, jaka partia je zgłosi. Rzecz jasna, mam swoje poglądy i ich nie ukrywam. Częściowo są one zbieżne z poglądami głoszonymi przez SLD, a częściowo są bliższe Platformie. W mojej działalności kieruję się takimi zasadami, jak umiar, rozsądek, odpowiedzialność, ale także sprawiedliwość społeczna, tolerancja dla cudzych poglądów oraz dbałość o zdrową gospodarkę i finanse państwa. Nie tańczę i nie śpiewam przed kamerami, nikogo nie obrażam. Polityka to poważna sprawa i odpowiedzialność, a nie cyrk lub kabaret. Zarówno moi wyborcy, jak i popierające mnie partie mogą być pewne, że tych zasad będę przestrzegał.

Senat nie jest w stanie zablokować prac Sejmu - jego poprawki Sejm może przecież zawsze odrzucić. Natomiast jeżeli Senat będzie bardziej niezależny, to jego głos w procesie legislacyjnym będzie znacznie bardziej merytoryczny, a to poprawi niezbyt dobry wizerunek parlamentu w społeczeństwie.

- Uważa się Pan za niezależnego?

- Oczywiście tak, nikt mi nie mówi, co mam robić i jak głosować. Po 20 latach pracy parlamentarnej odrzucam proste zachowania typu: "co my - to samo dobro, co oni - to samo zło". To niczego nie uczy i zniechęca wyborców. Chciałbym, aby w parlamencie było jak najmniej partyjniactwa, a zamiast tego stałe dążenie do porozumienia. Najgorsi są tacy posłowie czy senatorowie, którzy uważają, że kompromis to zdrada. Takie myślenie jest zabójcze dla polityki i debaty publicznej.

- Nie ma Pan czasem dość?

- Oczywiście, że mam. Czasem jak słucham niektórych posłów, to dochodzę do wniosku, że tego pola nie da się zaorać. Najbardziej się zżymam, gdy brak wiedzy idzie w parze z bezczelnością, a czasem wręcz z chamstwem. Razi także nieuczciwość intelektualna. Jeśli partia opozycyjna ostro krytykuje rząd za to, że rzekomo sprzyja bogatym, a sama - gdy była u władzy - obniżyła najbogatszym podatki i wprowadziła ulgi na dzieci, z których biedniejsze rodziny nie mogą skorzystać - to jak to nazwać?!

No więc czasami zastanawiam się - czy warto? Ale gdy dostaję listy czy maile z wyrazami poparcia, gdy na ulicy nieznani mi ludzie dzielą się ze mną swoimi problemami, to wiem, że decyzja nie należy do mnie, ale do wyborców. To oni mogą mnie zwolnić "ze świadczenia pracy". Dlatego startuję w wyborach.

- A co w razie przegranej?

- Kto myśli o tym, co po przegranej - ten już przegrał. Ja myślę o moich wyborcach i przyszłej pracy senatora. Planuję otworzyć swoje biuro po prawej stronie Wisły, a najlepiej - jeśli starczy pieniędzy - dwa biura (jedno dla mieszkańców Targówka i Pragi Północ, a drugie na Pradze Południe). Chcę, aby każdy mieszkaniec mojego okręgu wyborczego miał we mnie rzecznika swoich spraw.

- Każdemu mieszkańcowi będzie się żyło znacznie lepiej, gdy Warszawa przestanie płacić haracz na rzecz biedniejszych gmin, czyli tzw. janosikowe. Polityków popierających inicjatywę Związku Stowarzyszeń Praskich jest coraz więcej, ale konkretów w sprawie nowelizacji tego niesprawiedliwego prawa wciąż brak.

- W sprawie janosikowego jesteśmy zjednoczeni. Sprawa rozstrzygnie się w przyszłej kadencji, a zadecyduje układ sił pomiędzy posłami z wielkich i małych miast. Przeciwnicy nowelizacji ustawy o janosikowym na pewno będą liczni. Trzeba pamiętać, że Warszawa to nie jest ulubione miasto posłów, dlatego jedyną szansą jest redukcja niekorzystnych zapisów, a nie likwidacja całej ustawy. Dla mnie ważniejsze w tej chwili jest spowodowanie, aby pieniądze, które dzięki ograniczeniu janosikowego pozostaną w Warszawie zostały wydane na inwestycje na prawym brzegu. W tej sprawie bardzo ważne jest współdziałanie samorządów praskich dzielnic. Być może konieczna będzie kampania medialna.

- Nie sądzę, by w upolitycznionym stołecznym samorządzie burmistrzowie zdecydowali się na taką kampanię bez zgody miejskiego ratusza i partyjnych zwierzchników. Warszawa funkcjonuje tak jak cała wielka polityka - dzielnice robią tylko to, na co mają zgodę. Od dawna wiadomo, że dla dobra tego miasta należy znowelizować ustawę warszawską i przekazać jak najwięcej kompetencji burmistrzom i dzielnicom. Zajmie się Pan tym?

- To ważny temat i pasuje do Senatu. Myślę, że trzeba tu działać małymi kroczkami - "wyszarpywać" kolejne kompetencje dla dzielnic i utrwalać w ustawach. Przekazanie większej władzy warszawskim dzielnicom to jednak dłuższy proces, a pieniądze potrzebne są już dziś. Dlatego właśnie tak ważne są pieniądze z "janosikowego". Praga od dziesięcioleci jest zaniedbywana. To się musi zmienić, a burmistrzowie i radni praskich dzielnic muszą czuć, że mają autentycznego reprezentanta w parlamencie. Prosty przykład - szkoły na Targówku są przepełnione, brakuje miejsc w przedszkolach i żłobkach. Jeszcze gorzej jest na sąsiedniej Białołęce. To dzielnice marginalizowane przez miasto, dlatego należy im się znacznie większe wsparcie ratusza, niż dzielnicom, w których infrastruktury nie brakuje. Aby poprawiać sytuację mieszkańców i zdobywać więcej pieniędzy na inwestycje, trzeba stworzyć silne praskie lobby złożone z parlamentarzystów, władz samorządowych, radnych sejmiku, radnych Warszawy, przedstawicieli największych spółdzielni mieszkaniowych czy działających na Pradze organizacji pozarządowych. Mam nadzieję, że jako senator doprowadzę do tego, że głos prawobrzeżnej Warszawy będzie znacznie bardziej donośny, a odpowiedzią będą większe pieniądze na potrzeby mieszkańców tej strony Wisły. Zaznaczam, że nie jest to tylko kwestia wpływania na decyzje radnych Warszawy czy prezydenta miasta. Pieniądze można pozyskiwać z różnych źródeł - z Unii Europejskiej, z województwa, z ministerstw. I nie tylko na inwestycje. Uzyskanie dofinansowania do rachunku, jaki np. świetlica dla dzieci na Brzeskiej płaci za prąd i internet to niby drobiazg, ale bardzo ważny. Także takimi, z pozoru błahymi, sprawami zamierzam się zajmować.

- Dlaczego tak bardzo interesują Pana drobne sprawy lokalne?

- W Sejmie czy Senacie, jak się załatwi jedną sprawę krajową na rok, to jest dobrze, a spraw lokalnych można załatwić znacznie więcej i ze znacznie większym efektem. To daje nie tylko satysfakcję, ale przede wszystkim realny wynik dla tych małych ojczyzn, jakimi są dzielnice, osiedla i ulice. Od dawna zresztą zajmuję się wspomaganiem stowarzyszenia Otwarte Drzwi z Targowej, w którym pani Anna MachalicaPułtorak od lat zajmuje się ludźmi bezdomnymi, bezrobotnymi, niepełnosprawnymi, starając się nadać sens ich życiu. Senator nie zaniedbując istotnych spraw krajowych, nie może zapomnieć o problemach lokalnych swoich wyborców. Tak właśnie postrzegam rolę senatora wybranego w okręgu jednomandatowym.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Katner

 

REKLAMA

Komentarze (3)

# Andrzej S.

08.09.2011 22:17

Mądry facet. Ma mój głos.

# 500

09.09.2011 10:44

ale niestety prawdopodobnie elektorat Targowka tradycyjnie zaślepiony zagłosuje na Romaszeskiego

# Rene

15.09.2011 10:32

drugim bardzo dobrym kandydatem do senatu jest prof. Rybiński, mam dylemat.

REKLAMA

więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuTargówek

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuTargówek

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024