Nie o to chodziło
22 maja 2009
- Po waszym artykule przed szkołą na Podróżniczej postawiono dwa kosze na śmieci, ale mi chodziło o zupełnie co innego - dzwoni ponownie mieszkaniec ul. Marchołta. - Przed samą szkołą dzieciaki nie śmiecą. Chodzi o okoliczne ulice, ich główne szlaki do i ze szkoły.
Dzieci do szkoły na Podróżniczą idą ze wszystkich kierunków, a nigdzie na są-siadujących z podstawówką ulicach nie ma koszy na śmieci. Papierki, opakowania i plastikowe butelki lądują w zaroślach albo na pustych działkach i nikomu to nie przeszkadza - mówi mieszkaniec ulicy Marchołta.
- Nasz Czytelnik dodaje, że już nieraz słyszał w urzędzie dzielnicy, że to teren domków jednorodzinnych i każdy ma obowiązek mieć umowę na wywóz śmieci, a w związku z tym ulicznych koszy nie będzie. Trudno nie zgodzić się z panem Ada-mem, że argumentacja jest dość pokręcona. Ulice przecież są publiczne, a codzien-nie do szkoły i z powrotem idzie kilkaset dzieciaków. Ślady ich codziennych wędró-wek są niemal wszędzie.
Burmistrz Jacek Kaznowski powiedział "Echu", że wcześniej szkoła nie zgłaszała takiego problemu, ale skoro został zgłoszony przez mieszkańca, to wydział ochrony środowiska postawi kosze.
Naszym zdaniem napisaliśmy jasno, ale urzędnicy najwyraźniej nie zrozumieli. Burmistrz Jacek Kaznowski mówił nam jakiś czas temu, że najpierw szkoła musi wystąpić z pismem, bo wydział ochrony środowiska musi mieć "podkładkę".
Po pierwsze przepraszamy Czytelnika z Marchołta, że urzędnicy zupełnie na opak zrozumieli postulat i podkreślamy, że chodzi o kosze nie tuż przy szkole, lecz w pewnym oddaleniu od niej - na głównych trasach codziennego przemarszu ucz-niów.
Po drugie jesteśmy zdruzgotani kwestią "podkładki" dla naczelnika wydziału ochrony środowiska. Kto teraz da podkładkę, skoro kosze są potrzebne dalej od szkoły? Boimy się o naczelnika. Nie chcemy, by za samowolne postawienie koszy na śmieci spotkała go surowa kara.
oko