Nie będzie schodów na wiadukcie w Choszczówce
13 lutego 2012
Budowa wiaduktu nad linią kolejową do Gdańska w Choszczówce dobiega końca i wkrótce pojadą nim samochody. Niestety, mimo wielu protestów, monitów i próśb mieszkańców nie będzie schodów łączących wiadukt z ulicami przebiegającymi tuż przy torach. Dlaczego? Bo nikt nie chce sfinansować ich budowy. W Chotomowie - gdzie jest podobny problem - powstaną za pieniądze gminy Jabłonna, powiatu legionowskiego i PKP PLK. Czym Chotomów różni się od Choszczówki?
Głusi na prośby
Po oddaniu wiaduktu do użytku przejazd kolejowy przy ul. Mehoffera zostanie zamknięty. Jedyną drogą pozwalającą dostać się na druga stronę torów będzie właśnie kończona przeprawa. Sęk w tym, że aby przejść z jednej strony linii kolejowej na drugą, trzeba będzie nadrobić sporo drogi. - Dla użytkowników samochodów niewiele się zmieni, a nawet będzie łatwiej, bo nie będą musieli stać przed zamkniętymi szlabanami, ale dla osób, które poruszają się po okolicy pieszo, będzie to udręka - mówi pan Zdzisław.
Mieszkańcy Choszczówki od samego początku budowy zabiegali o budowę schodów na wiadukt tuż przy torowisku. - Niestety, zarówno PKP Polskie Linie Kolejowe, jak i władze dzielnicy są głuche na prośby i zgodnie twierdzą, że nie mają pieniędzy na takie "udogodnienia" - dodaje emeryt.
Schody mogą powstać
Kiedy mieszkańcy prosili kolejarzy o zbudowanie schodów, odpowiedź zawsze była taka sama. - Mówili nam, że nie mogą pobudować zejść, ponieważ byłaby to ingerencja w projekt, na który pieniądze dostali z Unii Europejskiej. Ich zdaniem mogłoby to spowodować utratę dofinansowania - opowiada pan Zdzisław.
Teraz PKP PLK zmieniło zdanie. - Budowę schodów można zrealizować w każdym momencie - twierdzi Maciej Dutkiewicz, rzecznik prasowy Centrum Realizacji Inwestycji w PKP PLK. Zastrzega jednak, że PKP nie wyłoży na to ani złotówki. - Nie byłoby najmniejszego problemu, gdyby wiadukt był powiązany z peronami, wtedy moglibyśmy sfinansować taką inwestycję - mówi Maciej Dutkiewicz. Twierdzi, że w przypadku obiektu w Choszczówce nie ma na to szans. - Nie mówimy jednak "nie" dla powstania schodów, ale za projekt i budowę musi zapłacić lokalny samorząd. Jesteśmy otwarci na propozycje - dodaje rzecznik CRI PKP PLK.
Dzielnica: - Nie da się
Dlaczego dzielnica nie chce sfinansować budowy schodów? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ustami rzeczniczki władze tłumaczą, że robiły co mogły, jednak ich próśb również nie wysłuchano. - Zarząd dzielnicy już od dawna starał się o zmianę projektu, która uwzględniałby schody na wiadukcie, jednak PKP PLK nie wzięło tego pod uwagę - mówi Joanna Pernal-Stasińska z wydziału promocji i komunikacji społecznej ratusza Białołęki.
W Chotomowie można?
Podobny problem miały władze gminy Jabłonna. W Chotomowie też zaprojektowano wiadukt bez schodów. Tam jednak urzędnicy gminni wraz z powiatowymi znaleźli sposób, jak sfinansować budowę schodów do obiektu, który nie jest ich własnością i schody powstaną. Wszystko też wskazuje na to, że PKP PLK zapłaci za nie co najmniej połowę kosztów. Czy Białołęka pójdzie w ślady Jabłonny i będzie lepiej negocjować?
- Jeśli PKP PLK da nam na piśmie zapewnienie, że pokryje połowę kosztów budowy schodów, a miasto zgodzi się, żebyśmy inwestowali na terenie do nas nienależącym, to możemy zacząć o tym myśleć - mówi Piotr Smoczyński, wiceburmistrz Białołęki. Jego zdaniem, w tym roku nie ma już szans na powstanie schodów, ponieważ w budżecie dzielnicy nie ma na to pieniędzy. - Można by o tym pomyśleć przy tworzeniu budżetu na rok przyszły albo lata następne - dodaje Smoczyński. Jest to jednak uzależnione m.in. od wysokości wpływów z podatków do dzielnicowej kasy.
Koszt dobudowania schodów i wind na wiadukcie w Chotomowie to ok. 500 tys. zł. Pokryją go po połowie PKP PLK oraz gmina Jabłonna wspólnie z powiatem legionowskim. Samorządy zapłaciły również około 60 tys. zł za przygotowanie projektu.
Maciej Kamiński
Nasz komentarz:
Burmistrz Jacek Kaznowski wyda w tym roku 330 tys. zł na iluminację ratusza. Zakładając, że schody w Choszczówce kosztowałyby tyle samo, co w Chotomowie, a Białołęka wynegocjowałaby z PKP PLK takie same warunki, to schody by zbudowano, gdyby nie zachwiana hierarchia potrzeb burmistrza. 250 tys. (połowa kosztów schodów) plus 60 tys. (projekt) równa się 310 tys. Mniej niż "światełka Kaznowskiego". Uwaga, teraz jadę po bandzie. Burmistrz Jacek Kaznowski już dawno utracił poczucie rzeczywistości. W żaden sposób nie zasłużył na nagrodę 36 tys. zł, którą niedawno przyznała mu prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Niestety, pani prezydent także niewiele wie o Białołęce i chyba czas najwyższy, by się poważnie zainteresowała tym, co się tu dzieje i przestała tkwić w zachwycie nad burmistrzem Jackiem Kaznowskim.
Bartek Wołek