Władysław Kozakiewicz o życiu w Niemczech. "Ludzie są bardziej zazdrośni"
- Po prostu w Niemczech szanuje się człowieka, który ma pieniądze. I od razu mu się zazdrości. W Polsce nikt mnie nie pyta, ile zarabiam - mówi Władysław Kozakiewicz w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet. Mistrz olimpijski w skoku o tyczce mieszka w Niemczech od prawie 40 lat i otwarcie opowiada o tym, co mu się podoba i nie podoba w Niemczech.
Władysław Kozakiewicz swego czasu otrzymał nawet nagrodę "optymisty roku". - Optymistą byłem zawsze. Wiązało się to z podstawową rzeczą: nigdy nie patrzyłem do tyłu. Nigdy nie roztrząsałem, czy coś mi wyszło, czy nie wyszło, tylko parłem do przodu, żeby być najlepszym. To na szczęście przynosiło efekty, bo poprawiałem swoje wyniki, więc można było optymistyczniej patrzeć na świat. Dzięki temu dziś mogę powiedzieć, że udało mi się wszystko. Mam cudowną rodzinę. W sporcie zdobyłem wszystko, co tylko można sobie wymarzyć. Przez 10 lat byłem najlepszym tyczkarzem na świecie.
I to wszystko mimo traumatycznego dzieciństwa, o czym opowiada Przeglądowi Sportowemu Onet. - Miałem oczywiście swoje problemy, ale teraz mogę się już uśmiechnąć na ich wspomnienie. Jak było źle, to zawsze wolałem skupić się na jakimś drobnym szczególe, który mnie motywował, a nie na takim, który mógłby zniechęcać. Zawsze starałem się podążać za szczęściem. To wynika po prostu z mojej natury. Nawet jak mówię coś poważnego, to w taki trochę żartobliwy sposób. Jak ktoś mnie pyta, czy coś mnie nie boli, to odpowiadam, że gdyby nic nie bolało, to by znaczyło, że umarłem.
Mistrz olimpijski od prawie 40 lat mieszka w Niemczech. Najbardziej ceni sobie swobodę życia. - Niemcy są poukładanym krajem. Już od bardzo dawna. Jeśli normalnie pracujesz, to żyjesz godnie. Jeśli żyjesz uczciwie, to nie musisz obawiać się, że urząd skarbowy naliczy ci nagle jakieś podatki. W Polsce do tej pory nie jest to poukładane. Wystawiasz fakturę, ktoś ci za nią nie płaci, a i tak musisz zapłacić podatek. W Niemczech czegoś takiego nie ma.
Ale zwraca uwagę też na wady życia w Niemczech. - To, że ludzie są tutaj bardziej zazdrośni. Jak się komuś powodzi, od razu jest to rozkładane na czynniki pierwsze. Kiedyś moja żona pochwaliła się, że podarowałem jej nowy samochód. Jej znajomi od razu na to: "Uuu, ale się państwu powodzi". Po jakimś czasie wzięła mój samochód, bo jej musiał przejść przegląd. "Ooo, znowu ma pani nowy samochód!". Po prostu w Niemczech szanuje się człowieka, który ma pieniądze. I od razu mu się zazdrości. W Polsce nikt mnie nie pyta, ile zarabiam. W Niemczech wszystkich to interesuje, a potem od razu są komentarze, że to dużo albo mało.
Źródło: przegladsportowy.onet.pl