Pożar Marywilskiej 44 i niepokojące słowa eksperta. "Doświadczenie mi to podpowiada"
Niedzielny pożar w warszawskim kompleksie handlowym Marywilska 44, który zniszczył praktycznie całą halę, wywołuje pytania o przyczyny tak szybkiego i intensywnego rozprzestrzeniania się ognia. Nadbrygadier Ryszard Grosset, ekspert ds. pożarnictwa, w rozmowie z Onetem nie wyklucza możliwości celowego podłożenia ognia.
Kompleks Marywilska 44, znany z licznych stoisk oferujących różnorodny asortyment, w niedzielę rano stanął w ogniu. Pożar doprowadził do zawalenia się części konstrukcji gigantycznej hali, dach uległ całkowitemu zniszczeniu. Na miejscu działało prawie 200 strażaków. Sytuacja jest obecnie opanowana, a pożar dogaszony.
Ryszard Grosset, ekspert ds. pożarnictwa, zwraca Onetowi uwagę na nietypowy przebieg pożaru. - Według mojej wiedzy i doświadczenia, rozległość pożaru w jego początkowej fazie może świadczyć o tym, że tam było więcej, niż jedno źródło ognia. Nie chcę oczywiście niczego przesądzać, bo od tego są sądy i biegli, ale moje doświadczenie podpowiada mi, że mogło dojść do celowego podłożenia ognia - ocenia Grosset. Jego zdaniem "pożary o tak szybkim i burzliwym przebiegu zdarzają się naprawdę rzadko".
- Z tego, co wiem, w hali częściowo nie zadziałały wydzielenia przeciwpożarowe. W całej hali było około 1400 maleńkich sklepików z towarem upchanym na każdym centymetrze kwadratowym, przypuszczam, że nawet na drodze przeciwpożarowej. To jest niedopuszczalne - mówi ekspert. Zwraca też uwagę na asortyment obecny wewnątrz: tkaniny i tworzywa sztuczne, co mogło mieć wpływ na dynamikę pożaru.
- Kierunek wiatru był bardzo łaskawy. Dzięki temu całe chmury dymu i zanieczyszczeń nie poszły w kierunku centrum Warszawy, ale na jej obrzeża, a dokładnie w kierunku Łomianek, głównie na tereny niezamieszkałe - mówi Grosset w rozmowie z Onetem, komentując warunki pracy strażaków. Podkreśla, że badali oni stężenie pyłów zawieszonych w powietrzu i normy nie zostały znacząco przekroczone.
Źródło: onet.pl