Polacy wydaleni z Rosji. Propaganda zrobiła z nich "przyjaciół Hitlera"
Polscy motocykliści pod ostrzałem rosyjskiej propagandy. Rajd Ponary-Katyń oskarżony o "nazistowskie prowokacje".
Rajd Ponary-Katyń, organizowany przez Stowarzyszenie Kocham Polskę, od 25 lat jest symbolem pamięci o polskich ofiarach zbrodni sowieckich. Tegoroczna edycja, która wystartowała 23 sierpnia, miała wyjątkowo gorzki finał. Rosyjskie media i służby oskarżyły uczestników o "nazistowskie prowokacje", a 39 Polaków otrzymało zakaz wjazdu na terytorium Federacji Rosyjskiej.
- Nie otrzymaliśmy do tej pory żadnej oficjalnej informacji o zakazie wjazdu. Wierzymy, że jest to jakaś pomyłka lub niedopatrzenie - mówi Michał Szeliga, organizator rajdu, w rozmowie z Onetem.
Hołd ofiarom i oskarżenia o prowokację
W tegorocznym rajdzie wzięły udział 44 osoby, które odwiedziły miejsca pamięci, takie jak Ponary, Miednoje, Katyń czy Kuropaty. Jak podkreśla Szeliga, głównym celem było "oddanie czci i należnej pamięci pomordowanym Polakom oraz osobom innych narodowości". W Miednoje uczestnicy odprawili mszę świętą, zapalili znicze i odśpiewali hymn Polski.
Jednak to właśnie wizyta w Miednoje stała się punktem zapalnym. Rosyjskie media, w tym kanał na Telegramie Readovka, oskarżyły polskich motocyklistów o przeprowadzenie "nazistowskiej prowokacji" z pochodniami, swastykami i antyrosyjskimi hasłami. Propagandowe wpisy wyświetliło ponad 700 tysięcy osób, a temat podchwyciły państwowe media, takie jak RIA Nowosti i REN-TV.
- Były jakieś pieśni czy dewizy. I to było trochę niepokojące, gdy po naszym terytorium, po Rosji, chodzili chłopcy z pochodniami i wznosili jakieś hasła - mówił pracownik ochrony cmentarza w rozmowie z rosyjską telewizją.
Przesłuchania, mandaty i nakaz opuszczenia Rosji
Po ceremonii w Miednoje na miejsce przybyła miejscowa policja, która zatrzymała całą grupę. Uczestnicy zostali przesłuchani na komisariacie w Twerze, gdzie zarzucono im brak zgłoszenia ceremonii.
- O 2 w nocy zostaliśmy zwolnieni z nakazem opuszczenia obwodu twerskiego. Mimo wcześniejszej rezerwacji hotelu w Twerze, musieliśmy jak najszybciej wyjechać. Eskortowano nas do samej granicy regionu - relacjonuje Szeliga.
Kolejne komplikacje pojawiły się w Katyniu, gdzie cmentarz został nagle zamknięty z powodu "kontroli sanitarnej". Motocykliści złożyli kwiaty i zapalili znicze przed bramą nekropolii, po czym ruszyli w drogę powrotną do Polski.
Na granicy z Białorusią ponownie zatrzymała ich rosyjska policja, nakładając mandaty w wysokości 2000 rubli (ok. 100 zł) za rzekome błędne wskazanie celu wizyty.
- Na karcie wjazdowej zaznaczyliśmy "turystyka", ponieważ innej opcji nie było. Robimy to tak od 25 lat i nigdy nie było problemu - tłumaczy Szeliga.
Uczestnicy rajdu stanowczo odrzucają zarzuty rosyjskich mediów i służb. - Uważamy, że nie zrobiliśmy niczego złego. Rajd wyglądał tak, jak inne dotychczasowe odwiedziny miejsc Polskiej Pamięci Narodowej na Wschodzie - mówi organizator. Do tej pory polscy motocykliści nie otrzymali żadnej oficjalnej informacji o zakazie wjazdu do Rosji, a o sprawie dowiadują się głównie z mediów.
- Politykę zostawiamy politykom. Jako Polak, który od wielu lat jeździ na wschód do ziemi przodków, chciałbym mieć możliwość spokojnego spotkania z Rosjanami na cmentarzu oraz wspólnej modlitwy. Smutne jest przykładanie nam takich łatek. W naszych działaniach szukamy tego, co nas łączy - podsumowuje Szeliga.
Rosyjska propaganda w akcji
Zdaniem ekspertów, reakcja rosyjskich mediów i służb na rajd Ponary-Katyń wpisuje się w szerszy kontekst napięć politycznych między Polską a Rosją. - To klasyczny przykład dezinformacji, mającej na celu zdyskredytowanie polskich inicjatyw patriotycznych i podsycenie antypolskich nastrojów w Rosji - ocenia anonimowy ekspert ds. propagandy w rozmowie z Newsweek Polska.
Rajd Ponary-Katyń, zamiast być symbolicznym hołdem dla ofiar, stał się kolejnym polem walki informacyjnej. W obliczu takich wydarzeń pozostaje pytanie: czy pamięć historyczna może przetrwać w cieniu politycznych manipulacji?
Źródło: onet.pl