Bliski Wschód w ogniu, a paliwa tanieją
Atak rakietowy Hezbollahu na Izrael udowadnia, że rośnie ryzyko pełnoskalowej wojny na Bliskim Wschodzie. Eskalacja konfliktów w tym regionie świata tym razem jednak nie wpłynie na wzrost cen na stacjach paliw. Analitycy spodziewają się, że Polacy będą mogli tankować taniej, nawet poniżej 6 zł. - Od dawna tyle nie płaciliśmy - zaznacza analityk.
Rozogniony konflikt w regionie odpowiadającym za ponad 30 proc. globalnej produkcji ropy naftowej zazwyczaj skutkuje gwałtownym wzrostem cen surowca.
Część analityków również i teraz obawia się ataku na infrastrukturę naftową. "Odpowiedź Izraela może obejmować atak na dostawy ropy naftowej do Iranu i powiązaną infrastrukturę, co naraziłoby na ryzyko 3-4 proc. globalnych dostaw ropy naftowej" - stwierdził cytowany przez CNBC Vivek Dhar, strateg ds. górnictwa i surowców energetycznych w Commonwealth Bank of Australia.
Od czwartku ceny ropy brent poszły w górę z 76 do 79 dol. za baryłkę. Jak zauważa jednak Rafał Zywert z firmy analitycznej Reflex, obecne wzrosty przybrały raczej rytualną formę reakcji inwestorów. - W takich sytuacjach ceny ropy rosną, ale jeśli okazuje się, że nie ma realnego wpływu na stronę podażową, to dość szybko spadają. Obecnie cena utrzymuje się na dość niskim poziomie, w okolicach 80 dol. za baryłkę, co pozwala sądzić, że tak będzie i tym razem. W ubiegłym roku konflikt na Bliskim Wschodzie potrafił wywindować ceny powyżej 90 dol. Teraz ten poziom wydaje się bardzo odległy - zaznacza.
Na polskich stacjach natomiast bardziej niż konflikt na Bliskim Wschodzie odczuwalny jest... koniec wakacji.
Źródło: businessinsider.com.pl