Marzenie historyka
8 czerwca 2007
Do podzielenia się swoim marzeniem na temat białołęckiego muzeum zachęcił mnie zarówno tekst Piotra Oracza, jak i własne refleksje wyniesione z wizyt w polskich i zagranicznych muzeach podczas pracy naukowej i realizacji pasji turystycznej.
Autor jest historykiem, sekretarzem rady osiedla Białołęka Dworska. |
Dobre wzorce
Dzisiejsze muzeum, o ile nie prezentuje znanych w świecie arcydzieł (jak choćby "Dama z łasiczką"), by przyciągnąć zwiedzających, dać im jakieś przeżycie, musi być interaktywne. Wielkimi wzorami mogą tu być Muzeum Powstania Warszawskiego czy Dom Terroru na Węgrzech (prezentujący dzieje państwa nad Dunajem w XX w.) oraz Dom Historii w Bonn. Oczywiście są to przedsięwzięcia wielkie ze względu na rangę spraw, zaangażowaną pracę oraz środki. Mogą być (i już są) cenną inspiracją dla projektów lokalnych. Warto też pamiętać o pozytywnych doświadczeniach własnych, takim przedsięwzięciem były w dużej mierze organizowane w lutym przez BOK tegoroczne Dni Białołęki. Za mie-dzą działa od dwóch lat muzeum miejskie w Legionowie, które dzięki pracy nau-kowej i zaangażowaniu jego dyrektora Jacka Szczepańskiego przeszło długą drogę od projektu indywidualnego i garstki pasjonatów do poważnej instytucji. Te doś-wiadczenia również warto wykorzystać.Białołęka - ojczyzna wielu
Poza sprawami logistycznymi (potencjalna siedziba) czy niezbędnymi kwestiami fi-nansowymi, równie istotna wydaje się propozycja merytoryczna i koncepcja ekspo-zycji. Oprócz ważnych zagadnień związanych z historią powszechną czy Polski (już w miarę dobrze opracowanych np. na łamach "Historii Białołęki") jak: pradzieje dzisiejszej dzielnicy, lokacje wsi i miast w średniowieczu, industrializacja XIX w., czy dramat wojny i okupacji w Białołęce oraz zmiany po 1989 r., warto też wy-eksponować fakt, że dzisiejszą Białołękę tworzyło kilkadziesiąt wsi i osiedli z własną tradycją i historią. Ponadto jej ziemię zamieszkiwali Żydzi, Niemcy, mennonici, Rosjanie, Francuzi, których historia czeka jeszcze na opracowanie. Trzeba też pa-miętać o historii i roli techniki - tradycja przemysłu XIX w., znaczeniu kolei szeroko i wąskotorowej, początki rozbudowy Tarchomina.Jeszcze inną kwestią pozostaje uwzględnienie zmian, jakie zaszły w Białołęce w ciągu ostatnich kilkunastu lat oraz fakt, że obecnie ją zamieszkują w większości osoby urodzone poza nią. Ta okoliczność również wzbogaca krajobraz kulturowy współczesnej Białołęki i powinna zostać odnotowana. W tym kontekście przypomina mi się obejrzana przed kilku laty w Szczecinie wystawa pt. "Pomorze Zachodnie - ojczyzna wielu", gdzie skupiono się nie tylko na historii tego terenu, ale też opisano kierunki i formy migracji łącznie z częścią "skąd przyszliśmy", gdzie znalazło się miejsce zarówno na zagrodę z Wileńszczyzny, zdjęcia zniszczonej Warszawy, jak i tradycje Kurpiów.
Zarysowane powyżej kwestie wskazują, że projekt muzeum wymaga długiej i cierpliwej pracy. Warto ją podjąć, nawet zdając sobie sprawę, że cel jest odległy. Sama idea jest cenną motywacją i zachętą do twórczych przedsięwzięć (podejmo-wania i wspierania badań, integrowania się osób zainteresowanych ww. tematyką, okazją do autorefleksji, czy musimy być tylko sypialnią). Myślę, że po prostu warto mieć takie marzenia.
Krzysztof Madej
Artykuł radnego Piotra Oracza z poprzedniego "Echa" spotkał się z niespodziewanie dużym odzewem. Jedni chwalili, inni wyśmiewali. Jednak zdecydowana większość Czytelników chce ocalić od zapomnienia nieliczne białołęckie pamiątki, jak choćby taki dom. Drewniane chaty znikają w błyskawicznym tempie. Może warto skorzys-tać z powiększonego budżetu kultury i zamiast jakiegoś fragmentu sylwestrowej zabawy (o ile zabawę taką można zaliczyć do działań kulturalnych), zrobić zdjęcia i opisać wszystkie drewniane domy na Białołęce. Zanim się zawalą.