REKLAMA

Wiedźma. Historia rodziny Bellów

tytuł oryg.: An Authenticated History of the Famous Bell Witch
autor: M.V. Ingram
przekład: Martyna Plisenko
wydawnictwo: Replika
kolekcja: Nawiedzenia i opętania
wydanie: Poznań
data: 20 kwietnia 2021
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-6679025-4

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka  2021.04.20

Budząca grozę Opowieść o niewyjaśnionym do dziś fenomenie znanym jako Wiedźma Bellów

W latach 1817-21 w Robertson County w stanie Tennessee, w domu Bellów, miały miejsce paranormalne manifestacje niewidzialnej istoty. Okazało się, że rodzinę nawiedza duch nazwany z uwagi na pewne lokalne skojarzenia ,,wiedźmą".

Początkowo wizyty objawiały się niewyjaśnionymi odgłosami. Potem doszły szepty, głosy dobiegające ze ścian, śpiewy, zaczęły się poruszać przedmioty. Z czasem manifestacje przybierały coraz gwałtowniejsze formy; dla jednych były jedynie budzącą grozę ciekawostką, dla innych udręką. W efekcie doprowadziły do tragicznego finału - śmierci Johna Bella.

Niewidzialna istota objawiała się na różne sposoby. Przemawiała, dialogowała, przytaczała wyimki z Pisma Świętego i modlitw, poprawiała kaznodziejów. Cytowała także kazania wygłaszane nawet w odległych miejscowościach, na dodatek w tym samym czasie. Donosiła o tym, co dzieje się w okolicznych domach, miała wgląd w myśli i zamierzenia domowników i ich gości.

Oprócz multilokacji miała wygłaszać przepowiednie i przemieszczać się z niewyobrażalną prędkością. Zwodziła słuchaczy co do swej natury i istoty. Wprowadzała w domu Bellów chaos i wabiła niepożądane tłumy ciekawskich gości.

Opracowanie Ingrama to obszerny, analityczny komentarz do pamiętnikarskiego zapisu Richarda Williama Bella Nasz rodzinny kłopot. Wspomnienia te, spisane w 1846 roku, przeleżały w archiwach rodzinnych do śmierci wszystkich członków rodziny Bellów pamiętających wizytę wiedźmy i zostały po raz pierwszy opublikowane właśnie w tej książce.

Martin Van Buren Ingram urodził się 20 czerwca 1832 roku w pobliżu Guthrie w stanie Kentucky. Jako okaleczony weteran amerykańskiej wojny domowej, zaczął wydawać lokalną gazetę i na dobre związał się z przemysłem prasowym, dopóki pozwalało mu na to zdrowie. Wydana w 1894 roku Wiedźma przyniosła mu sporą popularność. M.V. Ingram zmarł w październiku 1909 roku.

Fragment

Elżbieta, najmłodsza córka Johna i Lucy Bellów, urodziła się w 1805 roku i miała zaledwie dwana­ście lat, kiedy zaczęły się ,,kłopoty naszej rodziny" - drobna, serdeczna, rozbrykana dziewczyna, której szelmowskie piękno i figlarne spojrzenie poruszały serca chłopców, podczas gdy ją samą najbardziej cie­szyły jeszcze wesołe nuty leśnych śpiewaków lub spa­cer z towarzyszkami w poszukiwaniu dzikich kwiatów i jagód wzdłuż brzegu rzeki, gdzie szemrzące fale do­dawały wycieczce uroku.

Jednakże Betsy rozwijała się szybko, w wieku pięt­nastu lat dojrzała do uroczej świeżej kobiecości i znana była ze swojej niezwykłej urody i czarującego sposobu bycia. Była dobrze zbudowaną blondynką o kształt­nej figurze i niebywałym wdzięku, z elegancką gęstwą miękkich jedwabistych włosów, które spływały pięk­nymi falami kontrastującymi z jej jasną cerą, a w jej dużych, głęboko osadzonych niebieskich oczach migo­tały psotne iskierki.

Charakteryzował ją również żywy dowcip i błysko­tliwy humor; nie zaniedbano też jej edukacji domowej, która w dawnych czasach najbardziej przyczyniała się do popularności młodej dziewczyny, a do której należy dodać pracowitość, delikatność i kobiecą godność. Nic dziwnego, że była ulubienicą rodziny i całego towarzy­stwa, nie jest też zaskakujące, że młody Joshua Gard­ner stracił głowę i serce z podziwu dla tej jasnej pięk­ności, w której uważny nauczyciel szkoły licencjackiej odkrył tak wiele zalet.

Gardner stał się bardzo gorliwy w swoim oddaniu i nigdzie nie był szczęśliwszy, niż w jej towarzystwie. Mówiono, że ten sentyment został odwzajemniony, ponieważ był pierwszym młodym mężczyzną, który za­imponował jej swoimi awansami. Faktycznie, ich wza­jemna sympatia stała się przedmiotem powszechnej uwagi pośród młodzieży. Uważano ich za ukochanych, a Joshule często gratulowano z powodu jego powo-dzenia w zdobywaniu uczuć najpiękniejszej dziewczyny w okolicy.

Przyjaźń ta odznaczała się żarliwą czułością i uwiel­bieniem, których żadne z nich nie potrafiło dobrze ukryć, a dzięki temu wiedźma zyskała jeszcze większy rozgłos, bo bystre obserwacje i surowe uwagi często powodowały, że rezygnowali ze swojego towarzystwa, spaceru po trawniku lub siedzenia pod ulubioną gru­szą. Jednak to sposób, w jaki Kate się pojawiała, wy­wołał największe obawy.

Był to delikatny, melancholijny głos, wzdychający w oddali i stopniowo zbliżający się z łagodnymi bła­ganiami wypowiadanymi coraz głośniejszym szeptem: ,,Proszę, Betsy Bell, nie zabieraj Joshuy Gardnera. Proszę, Betsy Bell, nie wychodź za Joshuę Gardnera".

Istota owa powtarzała żarliwie te słowa najbardziej błagalnym tonem, tak żałosnym i niepocieszonym, że aż dreszcz przechodził każdego, kto go usłyszał. Był tak intensywnie nalegający, delikatny i słodki, tak nie­samowicie tajemniczy, że nie tylko oszałamiał zako­chanych, ale wprowadzał zakłopotanie i zamieszanie w każdym kręgu społecznym, w którym omawiano tę sprawę jako najbardziej interesujący temat. Dlaczego Betsy Bell nie powinna poślubić Joshuy Gardnera? Był przystojny i elegancki, dobrze wykształcony, inte­ligentny i zabawny, żywotny, pracowity i energiczny, znany ze swojego surowego charakteru moralnego i delikatnego sposobu bycia; był bardzo dobrze usto­sunkowany i posiadał wystarczające środki na dobry start. Jego uczciwość była bez zarzutu i wspólnota uważała go za wzorowego młodego człowieka. Skąd więc to ponure przeczucie wiedźmy? Dlaczego Betsy Bell miałaby odrzucić jego męskie oddanie?

Nikt nie mógł wskazać ani jednego powodu, a wszystkie serca grzały się głęboką sympatią dla ich zaręczyn. Betsy w wyniku kontaktu z tym okropnym duchem cierpiała skrajne tortury, udręki przerażenia i była pod głębokim wrażeniem szczerej troski wiedź­my, będącej przestrogą przed jakimiś tragicznymi konsekwencjami. Jednak Joshua był bardziej nie­złomnego serca. Ognista namiętność, która poruszy­ła jego duszę, była jak trawiący go płomień i w miarę nasilania się prześladowań stawała się silniejsza. Co do samej zagadki miał własne opinie i przypuszczenia, i chociaż nie mógł jej rozwiązać, był gotów zaryzyko­wać, że wiedźma sprowadzi jeszcze większe cierpienie lub zło, i znieść wszystko ze względu na tę, którą ko­chał tak czule i szaleńczo.

Zapewniono go, że Betsy kocha go równie namięt­nie. Jej oddanie było silniejsze, bardziej racjonalne, spoglądała także w przyszłość, rozważając konsekwen­cje, które mogą wyniknąć z błędu, i zdecydowała, że najlepiej przedłużyć zaręczyny i czekać na dalszy roz­wój wypadków, mając nadzieję, że tajemnica zostanie rozwiązana lub wiedźma zniknie, co pozwoli im w peł­ni cieszyć się wzajemną miłością i słodkim oczekiwa­niem bezustannego szczęścia.

Tak zdecydowali, lecz ich oddanie nie słabło; przy­wiązanie stawało się silniejsze, a więzi czulsze i pełne namiętności. Betsy miała przy sobie przyjaciół, któ­rzy przez całą tę długą i męczącą próbę współczuli jej i ją pocieszali. Rodzice byli głęboko wyczuleni na jej cierpienie i chmurę smutku, która ją spowiła, grożąc złamaniem ducha i nadziei jej młodego życia, i zrobili wszystko, co w ich mocy, aby złagodzić jej udrękę.

Jej matka, pani Lucy Bell, której wpływ był siłą kon­trolną i oddziaływał jak magia na kształtowanie i for­mowanie charakteru jej dzieci, czuwała nad każdym jej pragnieniem i troską. Bracia dbali o nią, zapewnia­jąc rozrywkę dla relaksu. Theny Thorn i Becky Porter nigdy jej nie opuszczały w chwilach, kiedy potrzebna była odwaga, aby wytrzymać straszne sceny, które akurat miały miejsce. Były świadkami przerażających, histerycznych konwulsji, często przychodzącymi na­gle, zapowiadającymi obecność Kate, wstrzymującymi oddech, aż prawie się dusiły. Słyszały jej szalone, peł­ne bólu krzyki, gdy skarżyła się, że ta ,,starucha" wbija w jej ciało szpilki. Słyszały dźwięk uderzenia i widzia­ły odcisk pozostawiony przez niewidzialną rękę, któ­ra uderzyła ją w policzek. Widziały grzebień wyrwany przez magię z jej fryzury i uderzający o podłogę, jej piękne włosy w jednej chwili rozczochrane i spląta­ne, i słyszały radosny śmiech Kate, cieszącej się psotą. Były świadkami, jak na rozkaz wiedźmy jej buty rozpi­nały się i zsuwały z nóg oraz obserwowały wiele innych przerażających i dręczących wybryków, którym towa­rzyszyły nikczemne groźby, jednak każdą noc spędzały z Betsy i namawiały wiedźmę, żeby dała jej odpocząć.

Niewiele dziewcząt dałoby się namówić, by w oba­wie przed większym nieszczęściem wytrzymały tak straszne sceny, ale choć się bały, to ich współczucie i oddanie uczyniły je silnymi; dały im odwagę, by to znieść i cierpieć z przyjaciółką w każdym nieszczęściu, które może nadejść. Ich obecność i współczucie doda­wały Betsy sił do znoszenia prześladowań i dzielnego wytrwania w nadziei, że tajemnica wkrótce zostanie rozwiązana.

Fragment rozdziału IV

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA