REKLAMA

Wiedźma. Historia rodziny Bellów

tytuł oryg.: An Authenticated History of the Famous Bell Witch
autor: M.V. Ingram
przekład: Martyna Plisenko
wydawnictwo: Replika
kolekcja: Nawiedzenia i opętania
wydanie: Poznań
data: 13 grudnia 2022
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 312
ISBN: 978-83-6763921-7

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka  2022.12.13

Budząca grozę Opowieść o niewyjaśnionym do dziś fenomenie znanym jako Wiedźma Bellów

W latach 1817-21 w Robertson County w stanie Tennessee, w domu Bellów, miały miejsce paranormalne manifestacje niewidzialnej istoty. Okazało się, że rodzinę nawiedza duch nazwany z uwagi na pewne lokalne skojarzenia ,,wiedźmą".

Początkowo wizyty objawiały się niewyjaśnionymi odgłosami. Potem doszły szepty, głosy dobiegające ze ścian, śpiewy, zaczęły się poruszać przedmioty. Z czasem manifestacje przybierały coraz gwałtowniejsze formy; dla jednych były jedynie budzącą grozę ciekawostką, dla innych udręką. W efekcie doprowadziły do tragicznego finału - śmierci Johna Bella.

Niewidzialna istota objawiała się na różne sposoby. Przemawiała, dialogowała, przytaczała wyimki z Pisma Świętego i modlitw, poprawiała kaznodziejów. Cytowała także kazania wygłaszane nawet w odległych miejscowościach, na dodatek w tym samym czasie. Donosiła o tym, co dzieje się w okolicznych domach, miała wgląd w myśli i zamierzenia domowników i ich gości.

Oprócz multilokacji miała wygłaszać przepowiednie i przemieszczać się z niewyobrażalną prędkością. Zwodziła słuchaczy co do swej natury i istoty. Wprowadzała w domu Bellów chaos i wabiła niepożądane tłumy ciekawskich gości.

Opracowanie Ingrama to obszerny, analityczny komentarz do pamiętnikarskiego zapisu Richarda Williama Bella Nasz rodzinny kłopot. Wspomnienia te, spisane w 1846 roku, przeleżały w archiwach rodzinnych do śmierci wszystkich członków rodziny Bellów pamiętających wizytę wiedźmy i zostały po raz pierwszy opublikowane właśnie w tej książce.

Martin Van Buren Ingram urodził się 20 czerwca 1832 roku w pobliżu Guthrie w stanie Kentucky. Jako okaleczony weteran amerykańskiej wojny domowej, zaczął wydawać lokalną gazetę i na dobre związał się z przemysłem prasowym, dopóki pozwalało mu na to zdrowie. Wydana w 1894 roku Wiedźma przyniosła mu sporą popularność. M.V. Ingram zmarł w październiku 1909 roku.

Fragment

Elżbieta, najmłodsza córka Johna i Lucy Bellów, urodziła się w 1805 roku i miała zaledwie dwana­ście lat, kiedy zaczęły się ,,kłopoty naszej rodziny" - drobna, serdeczna, rozbrykana dziewczyna, której szelmowskie piękno i figlarne spojrzenie poruszały serca chłopców, podczas gdy ją samą najbardziej cie­szyły jeszcze wesołe nuty leśnych śpiewaków lub spa­cer z towarzyszkami w poszukiwaniu dzikich kwiatów i jagód wzdłuż brzegu rzeki, gdzie szemrzące fale do­dawały wycieczce uroku.

Jednakże Betsy rozwijała się szybko, w wieku pięt­nastu lat dojrzała do uroczej świeżej kobiecości i znana była ze swojej niezwykłej urody i czarującego sposobu bycia. Była dobrze zbudowaną blondynką o kształt­nej figurze i niebywałym wdzięku, z elegancką gęstwą miękkich jedwabistych włosów, które spływały pięk­nymi falami kontrastującymi z jej jasną cerą, a w jej dużych, głęboko osadzonych niebieskich oczach migo­tały psotne iskierki.

Charakteryzował ją również żywy dowcip i błysko­tliwy humor; nie zaniedbano też jej edukacji domowej, która w dawnych czasach najbardziej przyczyniała się do popularności młodej dziewczyny, a do której należy dodać pracowitość, delikatność i kobiecą godność. Nic dziwnego, że była ulubienicą rodziny i całego towarzy­stwa, nie jest też zaskakujące, że młody Joshua Gard­ner stracił głowę i serce z podziwu dla tej jasnej pięk­ności, w której uważny nauczyciel szkoły licencjackiej odkrył tak wiele zalet.

Gardner stał się bardzo gorliwy w swoim oddaniu i nigdzie nie był szczęśliwszy, niż w jej towarzystwie. Mówiono, że ten sentyment został odwzajemniony, ponieważ był pierwszym młodym mężczyzną, który za­imponował jej swoimi awansami. Faktycznie, ich wza­jemna sympatia stała się przedmiotem powszechnej uwagi pośród młodzieży. Uważano ich za ukochanych, a Joshule często gratulowano z powodu jego powo-dzenia w zdobywaniu uczuć najpiękniejszej dziewczyny w okolicy.

Przyjaźń ta odznaczała się żarliwą czułością i uwiel­bieniem, których żadne z nich nie potrafiło dobrze ukryć, a dzięki temu wiedźma zyskała jeszcze większy rozgłos, bo bystre obserwacje i surowe uwagi często powodowały, że rezygnowali ze swojego towarzystwa, spaceru po trawniku lub siedzenia pod ulubioną gru­szą. Jednak to sposób, w jaki Kate się pojawiała, wy­wołał największe obawy.

Był to delikatny, melancholijny głos, wzdychający w oddali i stopniowo zbliżający się z łagodnymi bła­ganiami wypowiadanymi coraz głośniejszym szeptem: ,,Proszę, Betsy Bell, nie zabieraj Joshuy Gardnera. Proszę, Betsy Bell, nie wychodź za Joshuę Gardnera".

Istota owa powtarzała żarliwie te słowa najbardziej błagalnym tonem, tak żałosnym i niepocieszonym, że aż dreszcz przechodził każdego, kto go usłyszał. Był tak intensywnie nalegający, delikatny i słodki, tak nie­samowicie tajemniczy, że nie tylko oszałamiał zako­chanych, ale wprowadzał zakłopotanie i zamieszanie w każdym kręgu społecznym, w którym omawiano tę sprawę jako najbardziej interesujący temat. Dlaczego Betsy Bell nie powinna poślubić Joshuy Gardnera? Był przystojny i elegancki, dobrze wykształcony, inte­ligentny i zabawny, żywotny, pracowity i energiczny, znany ze swojego surowego charakteru moralnego i delikatnego sposobu bycia; był bardzo dobrze usto­sunkowany i posiadał wystarczające środki na dobry start. Jego uczciwość była bez zarzutu i wspólnota uważała go za wzorowego młodego człowieka. Skąd więc to ponure przeczucie wiedźmy? Dlaczego Betsy Bell miałaby odrzucić jego męskie oddanie?

Nikt nie mógł wskazać ani jednego powodu, a wszystkie serca grzały się głęboką sympatią dla ich zaręczyn. Betsy w wyniku kontaktu z tym okropnym duchem cierpiała skrajne tortury, udręki przerażenia i była pod głębokim wrażeniem szczerej troski wiedź­my, będącej przestrogą przed jakimiś tragicznymi konsekwencjami. Jednak Joshua był bardziej nie­złomnego serca. Ognista namiętność, która poruszy­ła jego duszę, była jak trawiący go płomień i w miarę nasilania się prześladowań stawała się silniejsza. Co do samej zagadki miał własne opinie i przypuszczenia, i chociaż nie mógł jej rozwiązać, był gotów zaryzyko­wać, że wiedźma sprowadzi jeszcze większe cierpienie lub zło, i znieść wszystko ze względu na tę, którą ko­chał tak czule i szaleńczo.

Zapewniono go, że Betsy kocha go równie namięt­nie. Jej oddanie było silniejsze, bardziej racjonalne, spoglądała także w przyszłość, rozważając konsekwen­cje, które mogą wyniknąć z błędu, i zdecydowała, że najlepiej przedłużyć zaręczyny i czekać na dalszy roz­wój wypadków, mając nadzieję, że tajemnica zostanie rozwiązana lub wiedźma zniknie, co pozwoli im w peł­ni cieszyć się wzajemną miłością i słodkim oczekiwa­niem bezustannego szczęścia.

Tak zdecydowali, lecz ich oddanie nie słabło; przy­wiązanie stawało się silniejsze, a więzi czulsze i pełne namiętności. Betsy miała przy sobie przyjaciół, któ­rzy przez całą tę długą i męczącą próbę współczuli jej i ją pocieszali. Rodzice byli głęboko wyczuleni na jej cierpienie i chmurę smutku, która ją spowiła, grożąc złamaniem ducha i nadziei jej młodego życia, i zrobili wszystko, co w ich mocy, aby złagodzić jej udrękę.

Jej matka, pani Lucy Bell, której wpływ był siłą kon­trolną i oddziaływał jak magia na kształtowanie i for­mowanie charakteru jej dzieci, czuwała nad każdym jej pragnieniem i troską. Bracia dbali o nią, zapewnia­jąc rozrywkę dla relaksu. Theny Thorn i Becky Porter nigdy jej nie opuszczały w chwilach, kiedy potrzebna była odwaga, aby wytrzymać straszne sceny, które akurat miały miejsce. Były świadkami przerażających, histerycznych konwulsji, często przychodzącymi na­gle, zapowiadającymi obecność Kate, wstrzymującymi oddech, aż prawie się dusiły. Słyszały jej szalone, peł­ne bólu krzyki, gdy skarżyła się, że ta ,,starucha" wbija w jej ciało szpilki. Słyszały dźwięk uderzenia i widzia­ły odcisk pozostawiony przez niewidzialną rękę, któ­ra uderzyła ją w policzek. Widziały grzebień wyrwany przez magię z jej fryzury i uderzający o podłogę, jej piękne włosy w jednej chwili rozczochrane i spląta­ne, i słyszały radosny śmiech Kate, cieszącej się psotą. Były świadkami, jak na rozkaz wiedźmy jej buty rozpi­nały się i zsuwały z nóg oraz obserwowały wiele innych przerażających i dręczących wybryków, którym towa­rzyszyły nikczemne groźby, jednak każdą noc spędzały z Betsy i namawiały wiedźmę, żeby dała jej odpocząć.

Niewiele dziewcząt dałoby się namówić, by w oba­wie przed większym nieszczęściem wytrzymały tak straszne sceny, ale choć się bały, to ich współczucie i oddanie uczyniły je silnymi; dały im odwagę, by to znieść i cierpieć z przyjaciółką w każdym nieszczęściu, które może nadejść. Ich obecność i współczucie doda­wały Betsy sił do znoszenia prześladowań i dzielnego wytrwania w nadziei, że tajemnica wkrótce zostanie rozwiązana.

Fragment rozdziału IV

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA