Kronika policyjna
25 września 2009
Kryzysowy pracodawca. Z nożem na brata. Mógł zabić policjanta. Ja z administracji. Pracownik okradał bank. Obrobili firmę.
Kryzysowy pracodawca
44-letni Józef P. oraz jego 23-letni syn Sebastian P. pobili swojego pracownika, bo upomniał się o zaległą zapłatę i nie chciał dłużej pracować na czarno. Po-licjanci zostali wezwani na ul. Wólczyńską. Zastali tam zakrwawionego mężczyznę. Dowiedzieli się, że został on pobity przez właściciela firmy budowlanej oraz jego syna, ponieważ nie chciał dalej pracować na czarno i zażądał wypłaty zaległego wynagrodze-nia. - Pobity opowiedział, że właściciel firmy odmówił mu pensji, groził śmiercią i uderzył go glinianym kub-kiem w głowę. Kiedy się przewrócił, pobito go i sko-pano - mówi policjant. Z urazem oka i głowy męż-czyzna został odwieziony do szpitala. Funkcjonariusze szybko zatrzymali 44-letniego właściciela firmy Józe-fa P. oraz jego 23-letniego syna Sebastiana P. Podczas śledztwa okazało się, że Józef P. jest poszukiwany. Obaj mężczyźni usłyszeli zarzut pobicia oraz zmuszania do określonego zachowania. Grożą im trzy lata więzienia.Z nożem na brata
Po pijaku 58-letni Ryszard P. pociął swojego brata nożem. Wezwani do domowej awantury na ul. Nał-kowskiej policjanci zastali tam starszą kobietę, która roztrzęsiona opowiedziała im, że jej syn Ryszard P. przyszedł do niej do mieszkania, wszczął awanturę, pobił i nie chciał wyjść. Kiedy do domu przyszedł jej drugi syn, także mocno oberwał. Został pobity, sko-pany i zraniony nożem. Policjanci szybko pobiegli do mieszkania, zastali tam leżącego na podłodze, za-krwawionego mężczyznę. Miał liczne obrażenia na twarzy, rozerwaną powiekę prawego oka, uskarżał się na silne bóle pleców i klatki piersiowej. Potwierdził, że pobił go brat. Wezwano karetkę, która odwiozła go do szpiatala. Chwilę później mundurowi zatrzymali 58-letniego Ryszarda P. oraz zabezpieczyli nóż, którym najprawdopodobniej ugodził brata. 58-latek został przewieziony do bielańskiej komendy, miał w organizmie ponad 1,5 promila alkoholu. Prokurator po zapoznaniu się ze sprawą zastosował wobec Ryszarda P. dozór policyjny. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.Mógł zabić policjanta
Tuż przed czwartą w nocy bielańscy policjanci zostali wezwani do awantury domo-wej w mieszkaniu przy ul. Redutowej. Na miejscu zastali pijanego i agresywnego 48-letniego Andrzeja S. i jego matkę. Roztrzęsiona kobieta opowiedziała, że syn nie pierwszy już raz wszczął awanturę i szarpał ją. Nie chciała składać wniosku o ściganie syna, mimo iż policjanci przekonywali ją, że ma do tego prawo. Kiedy funkcjonariusze chcieli zabrać Andrzeja S. do izby wytrzeźwień, ten nagle podszedł do meblościanki, ręką wybił szybę w regale, chwycił kawałek pękniętego szkła i próbował ugodzić nim policjanta w okolice szyi. Szybko jednak został obezwład-niony, a na jego dłonie nałożono kajdanki. Badanie trzeźwości 48-latka wykazało ponad 2,5 promila alkoholu we krwi.Ja z administracji
40-letnia Nina H. podszywała się pod pracowników administracji i obrabiała miesz-kania. Wpadła na Bielanach. Policjantów wezwał dozorca budynku przy ul. Krasiń-skiego. - Zaniepokoiły go dwie kobiety, które podając się za pracownice administ-racji, pod pretekstem cieknącej wody, usiłowały dostać się do jednego z mieszkań. Dozorca nie rozpoznał ich, a znał pracowników administracji - opowiada policjant. Podejrzewając oszustwo wezwał fukcjonariuszy, którzy natychmiast zatrzymali zło-dziejki - 40-letnią Ninę H. i 21-letnią Samantę G. Kobiety przestały udawać wysłan-niczki administracji, zaczęły jednak twierdzić, że w budynku jedynie sprzedawały ręczniki. Nikt im nie uwierzył i trafiły do komendy. W trakcie śledztwa Nina H. zo-stała rozpoznana przez kobietę, której w taki sam sposób ukradła pieniądze i biżu-terię o wartości około 25 tys. złotych. 40-latce grozi pięć lat więzienia za kradzież oraz naruszenie miru domowego.Pracownik okradał bank
Kierowniczka jednego z oddziałów banku w Łomiankach powiadomiła policjantów, że jeden z jej pracowników kradnie bankowe pieniądze. Szybko ustalono, że zło-dziejem był Wojciech J., 44-letni mieszkaniec Sochaczewa. Kradł od kilku miesięcy - uzbierał łącznie niezłą sumkę - 260 tys. zł. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.Obrobili firmę
Dwóch młodych mężczyzn, wykorzystując nieuwagę pracowników jednej z firm w Łomiankach, ukradło z biurowej kasetki 1,6 tys. zł. O kradzieży szybko powiadomi-ła policjantów pracownica biura, podając szczegółowe rysopisy rabusiów. Na miej-sce natychmiast został wysłany patrol. Miał szczęście, bo po drodze policjanci nat-knęli się na wracających z łupem złodziei. Po pościgu obaj zostali zatrzymani. Jak się okazało 20-letni Sebastian W. oraz 21-letni Robert K. są mieszkańcami Prusz-kowa. Im również grozi do pięciu lat więzienia.cehadeiwu
na podstawie informacji policji