Klimiuk: deweloperzy dołożą do dróg, szkół i parków
8 października 2018
Rozmowa z Wiktorem Klimiukiem, kandydatem PiS do Rady Warszawy.
Założenia są naprawdę proste. Chodzi o skłonienie deweloperów do partycypacji w kosztach budowy dróg, parków, szkół, infrastruktury technicznej. W skrócie - jeżeli deweloper będzie chciał dostać pozwolenie na budowę osiedla mieszkaniowego, będzie musiał dołożyć się również do zabezpieczenia technicznego i socjalnego wszystkich mieszkańców Białołęki.
Dlaczego Pana zdaniem to jest najważniejsze?
Z bardzo prostego powodu. Mamy ambitny plan inwestycyjny i wiemy, co należy na Białołęce zmienić. Większość ugrupowań, nawet te, które rządzą na Białołęce od dekady, składa podobne obietnice, ale nikt poza nami nie mówi, skąd weźmie pieniądze. My wskazujemy konkretne źródło finansowania - jako jedyni mówimy nie tylko co wybudujemy i zmienimy, ale też skąd weźmiemy dodatkowe fundusze.
Czy obciążenie deweloperów dodatkowymi obowiązkami nie spowoduje wzrostu cen mieszkań?
Tylko pozornie. Bo załóżmy, że ktoś kupuje teraz mieszkanie na wschodniej Białołęce za 180 tys. zł. Po kupnie dowiaduje się, że nie ma tam dróg, wody, elektryczności, a najbliższa szkoła jest oddalona wiele kilometrów - jeżeli w ogóle miejsce się w niej znajdzie. Obecnie musi czekać lata, aż dzielnica to wszystko wybuduje - i ponosi koszt tej budowy w podatkach, a czasami także opłatach adiacenckich. Nie mówiąc już o stresie i trudnościach związanych z funkcjonowaniem przez te lata, aż odpowiednia infrastruktura się pojawi. Czy nie lepiej byłoby zapłacić 200 tys. na początku, ale od razu mieć dostęp do całej wymienionej infrastruktury? Owszem, mój plan może spowolnić powstawanie nowych osiedli, ale czy to źle? Musimy przede wszystkim dbać o obecnych mieszkańców Białołęki, dla których plan oznacza same korzyści, bo bez dodatkowych opłat otrzymają nowe drogi, parki, szkoły. A nowi mieszkańcy będą mieli zapewniony dużo lepszy start. Tak naprawdę stracą tylko ci, którzy zarabiali na niejasnych powiązaniach polityczno-biznesowych.
Czy jest w ogóle możliwe zmuszenie deweloperów do ponoszenia takich kosztów?
Obecnie jest to możliwe na podstawie specustawy w stosunku do dróg. Samorządy dzielnicowe czasami z tego korzystają, na małą skalę. Po nowelizacji Kodeksu budowlanego będzie to możliwe również w stosunku do np. parków, szkół itd.
Skoro już jest to czasami stosowane, to na czym polega rewolucja?
Po pierwsze na tym, że chcemy z tego uczynić regułę, a nie wyjątek. Po drugie, chcemy, żeby każdy etap procedury był całkowicie przejrzysty. Każdą inwestycję deweloperską będzie poprzedzała szeroka konsultacja z mieszkańcami, a każdy kolejny etap będzie wyczerpująco przedstawiany w ogłoszeniach w prasie, internecie. Tylko maksymalna przejrzystość pozwoli na odbudowanie zaufania do działalności urzędu, i skończy się zatrudnianie przez deweloperów radnych, jak to miało niejednokrotnie miejsce w tej kadencji na Białołęce.
Gwarantuje Pan przejrzystość?
Sądzę, że moja działalność w tej kadencji to udowadnia. Wywalczyłem transmisje rady online, wielokrotnie domagałem się również zapisywania nagrań z obrad i udostępniania na stronie internetowej oraz protokołowania komisji ze stenogramu a nie skrótowego zapisu, z którego nic nie wynikało. Niestety moje inicjatywy na rzecz przejrzystości były blokowane przez obecną władzę, która nie lubi, jak patrzy się jej na ręce. A tymczasem to podstawa demokracji. Radny nie może się bać, że jego wyborca zobaczy, jak postępuje na sesji. Bo to radny jest dla mieszkańców, a nie na odwrót. I o tym należy pamiętać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozm. jp