Kierowca mógł nas zabić, bo gadał przez telefon
30 września 2015
"Każdy ma prawo się pomylić, nawet kierowca autobusu. Ale nie wtedy, gdy jak najęty gada przez telefon. O mało nie rozbił pojazdu, omijał przystanki po drodze, za to zaśmiewał się gadając przez komórkę ze swoim znajomym" - żali się w liście do redakcji Czytelniczka z Tarchomina.
Potem było już tylko gorzej. Pan kierowca cały czas rozmawiał przez telefon. Przy Proletariatczyków gwałtownie zahamował, żeby nie wjechać w stojące w korku samochody. Przy Kupieckiej pomylił jezdnie Marywilskiej, pojechał nie tą jezdnią co potrzeba i ominął przystanek. Gdy stojący na nim pasażerowie machali, by się zatrzymał, ten tylko poprawił bluetooth w uchu i dał gazu.
Rozumiem, że każdy może się pomylić. Kierowca nie jest wszechwiedzący i może skręcić nie w tę ulicę, co potrzeba. Jednak rozmawianie przez telefon i zajmowanie się pogaduchami do tego stopnia, by popełnić tyle gaf na krótkiej trasie to gruba przesada. Tu mogło dojść do tragedii.
Czytelniczka z Tarchomina
Komentuje Igor Krajnow, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego:
Zgodnie z Kodeksem Drogowym kierowca nie może rozmawiać przez telefon trzymany w dłoni. Prawo nie zabrania rozmów przez telefon w przypadku korzystania z zestawu głośnomówiącego lub słuchawek (przewodowych czy też bluetooth). W umowach z przewoźnikami nie mamy również zapisów zabraniających rozmów w sytuacji, kiedy telefon nie jest trzymany w dłoni. Co nie znaczy jednak, że pochwalamy takie praktyki. Uważamy, że kierowcy przede wszystkim powinni skupić się na jeździe i sytuacji na drodze. Jeśli z powodu rozmowy przez telefon kierowca stworzył zagrożenie albo ominął przystanek i to zostało udokumentowane i wpłynie do nas oficjalne zawiadomienie lub skarga, to z pewnością zostanie przeprowadzone postępowanie wyjaśniające.