... co za Umysł! Co za Umysł! Widzą Matka: tysiace jerzyków nad naszymi domami, ulicami, chodnikami. Przysiadają na barierkach balkonowych balustrad, na daszkach zabezpieczajacych przed deszczem wejscia do klatek schodowych i wiaty autobusowe, na artystycznie kutych męskim, kowalskim ramieniem żerdziach plotków, sa wszędzie niczym mewy Hitchcocka... nawet na progach, co je partia wzniesie na asfaltach ulicy Odkrytej, po latach mitręgi... po imieniu: samorządowego nieróbstwa. Przysiądą one. Te jerzyki. Umiłowani: jerzyki chwytają w locie zdobycz szeroko rozwartym dziobem. Takie cwane gapy z niekulturalnie zastygłym zdziwieniem na pysku, ot co. Ponad połowę tego myśliwskiego urobku stanowią błonkoskrzydłe, ponad 25% to drobne chrząszcze, a 10% muchówki, tylko 3% - to małe, niewinne zupełnie niczemu motyle. Biedne.... Ale! Nie wiedziała, wiecie, Matka, że bardzo często jerzyki polują gromadnie, zwykle na dużych wysokościach, sięgając tam, gdzie, jak mówił poeta, wzrok nie sięga. Taka to poetycka zaskoczka. Po prostu! Mogą jednak również latać niżej nad łąkami, parkingami, placami zabaw (np. przed deszczem, podobnie, jak jaskółki? ) lub też zniżać lot tuż, tuż, z ryłem rozwartym nad powierzchnię wody, chocby naszej śmierdzącej Wisły, aby się po prostu napić. Zbierając pokarm dla piskląt, jerzyk gromadzi w podgardlu zbite w przysłowiową ''kupkę'' ( i nie fantazjuj nam tu Bartek o kale, kupie i innych odchodach, ok? ) owady. Przy niekorzystnej pogodzie (ochłodzenie, długotrwałe opady) może odbywać dalekie wędrówki na południe (nawet kilkaset kilometrów... ale po co, tak daleko?) w poszukiwaniu pożywienia. Co zatem zrobić, Panie Korowaj, aktywisto Platformy Obywatelskiej, aby za przeproszeniem, ptaszek ( bez skojarzeń Krzysztof, ok? ) nie wziął i nie wyfrunął nam na Ursynów, czy Natolin? Tam, gdzie w czeluściach czai sie metro.... Do niedobrego, bezpartyjnego pana burmistrza, co kuchte z placu bankowego gotuje nie tyle swoją osobowością(?) i poglądami(?), co dostępem do resztek kasy przede wszystkim, niczym ta partyjna łajza wodę na herbatę w pakamerze na II pietrze trumny ustawionej przez przegranego architekta ( syn harcerza - edycja 44! Columba! A czy wiecie, Panie Korowaj, ze owoc nocy poślubnej tego patrioty wyrwał stąd niczym koń na Służewcu z boksu, tuż po tym, gdy blask jurzenki wolnosci na wybrzeżu nastał i na drzwiach ponieśli ofiarę, aby artystka śpiewać miała o czym ? Tak go hodował.... ha, ha, ha... absolwent polibudy , co powyżej drugiego piętra pion na suwaku algorytmicznym tracił. I chyba nie tylko? Pewnie dlatego tez przezył fanaberię londyńskich dekowników. Bo ofiary losu tak czasem miewają?!... Ze im sie upiecze, ze nie kazdy na Rakowiecka trafił, zeby dokonac marnego zywota swego. Amen? ) Od dawna w tym mieście jesteście? Syneczku?
|