Historia jednego skrzyżowania
30 czerwca 2017
Od ogrodów przez fabryki do apartamentowców i biurowców - niewiele miejsc w Warszawie zmieniło się w takim stopniu, jak okolice Żelaznej i Grzybowskiej.
Osoby wracające po dwóch czy trzech dekadach przerwy na skrzyżowanie Żelaznej z Grzybowską miałyby poważne trudności z rozpoznaniem okolicy. W ciągu ostatnich lat zakład Warsowin i mennica zostały rozebrane i zastąpione przez nową, wysoką zabudowę, zaś znakiem rozpoznawczym skrzyżowania stała się masa rowerów, zaparkowanych przed Zarządem Transportu Miejskiego. A jak było dawniej?
Ulrychów wyemigrował
Odcinek Żelaznej pomiędzy Chłodną a Złotą powstał - podobnie jak wiele innych warszawskich ulic - za panowania Stanisława Augusta, kiedy masowo regulowano dawne polne drogi na przedmieściach stolicy. Wtedy nadano również dzisiejszą nazwę, pochodzącą od popularnej Żelaznej Karczmy. W czasach upadku Rzeczypospolitej przy ulicy ciągnęły się przede wszystkim pola i ogrody, spośród których wyróżniał się jeden, prowadzony przez niemieckiego imigranta Johanna Gottlieba Traugotta Ulricha. Hodował on przy Żelaznej rzadkie gatunki warzyw i owoców, ale ostatecznie skupił swoją uwagę na kwiatach. Gdy 70 lat później okolica zaczęła zmieniać się w zagłębie przemysłowe, syn założyciela Jan Krystian Ulrich przeniósł ogrody do wsi Górce. Z czasem cały rejon dzisiejszego Wola Parku zaczęto nazywać Ulrychowem.
Żelazna 2.0
W połowie XIX wieku nazwa ulicy musiała kojarzyć się już raczej z przemysłem i nowoczesnością, niż z dawną karczmą. W 1845 roku południowy odcinek Żelaznej przecięły tory Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, czyli linii kolejowej. Z biegiem lat ogrody i pola były stopniowo zastępowane przez zakłady przemysłowe. W 1875 roku na rogu z Grzybowską powstała Fabryka Wyrobów Żelaznych Duschik i Szolce, sąsiadująca przez mur z wielkim browarem Haberbusch & Schiele, dla którego produkowała m.in. kotły do wyrobu piwa. Fabryka legła w gruzach podczas II wojny światowej. Dziś w jej miejscu znajduje się zarośnięty plac z pozostałościami domu właścicieli, wpisanymi do rejestru zabytków.
Piwo i wino z Żelaznej
Na narożniku, w którym dziś znajduje się siedziba ZTM, w czasach zaboru rosyjskiego działał browar parowy Władysława Kijoka, na początku XX wieku wykupiony przez konkurencję z drugiej strony Grzybowskiej - firmę Haberbusch i Schiele. II wojnę światową przetrwały zakładowe piwnice, dzięki którym możliwe było uruchomienie przy Żelaznej rozlewni alkoholu. Tym razem nie był to już biznes prywatny, ale państwowy - Stołeczne Zakłady Winiarsko-Spożywcze Warsowin - a piwo zostało zastąpione przez leżakujące pod ziemią butelki wina. Z biegiem lat zaczęto tam produkować nieco mniej szlachetne napoje, takie jak wina owocowe, a ostatecznie fabryka została zamknięta i zastąpiona kompleksem biurowo-mieszkalnym z 92-metrowym wieżowcem.
Mennica długo nie postała
Historia mennicy przy Żelaznej 56 to koronny dowód na błyskawiczne tempo, w jakim rozwija się współczesna Warszawa. Zakład został otwarty w 1994 roku, na kilka miesięcy przed denominacją złotego ("Obcinamy cztery zera!"). To właśnie w ponurym, brązowo-szklanym budynku w biurowym stylu wczesnych lat 90. wybito pierwsze w historii Polski monety z dwóch metali: dwuzłotówki i pięciozłotówki produkowane z brązalu i miedzioniklu. W ubiegłym roku zakład została zburzony. W jego miejscu powstaje kompleks już Mennica Residence, który docelowo zajmie cały kwartał między Grzybowską, Żelazną, Pereca i Waliców i będzie się składać z kilku budynków o wysokości 8-14 pięter. Znajdzie się w nich w sumie około 470 mieszkań o powierzchni 28-232 m2, lokale handlowe i usługowe oraz klub fitness z tarasem wypoczynkowym. Charakterystycznym elementem będzie wysoki aż na siedem metrów hall na rogu Grzybowskiej i Żelaznej. Czyżby nowy symbol historycznego skrzyżowania?
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl