Kiedyś zazdrosny mąż brał flintę i gachowi odstrzeliwał to i owo. Teraz na Bielanach wystarczy siekiera.
Znajomy przyszedł w odwiedziny do kolegi. W mieszkaniu przebywała w tym czasie partnerka przyjaciela. Jako że flirt jest nieodłącznym elementem relacji damsko-męskich, gość zaczął smalić cholewki do gospodyni pod nieobecność jej faceta. Nic dziwnego, że gdy gospodarz wszedł, a sytuacja rozwijała się w niepożądanym dlań kierunku, wrócił na podwórko, wziął siekierę, którą przed chwilą rąbał drewano i postanowił zrobić z niej użytek. Podczas szamotaniny Andrzej M., przyczyna całego nieszczęścia, wyszarpał atakującemu toporek i obciął mu... dwa palce. Po czym udał się do innego znajomego, piętro niżej, gdzie postanowił poczekać na rozwój, nomen omen, wypadków.
Niestety, okazało się, że zazdrosny mężczyzna zmarł, zaś 34-letni niefortunny zalotnik wezwał policję, która go niebawem zatrzymała.
Czy jednak obcięcie palców przyczyniło się do zejścia gospodarza, wykaże sekcja zwłok. Andrzej M. będzie póki co odpowiadał za ciężkie uszkodzenie ciała, ale kwalifikacja prawna może ulec zmienie.
TW Fulik
na podstawie informacji policji