Biblioteki w Legionowie: duży niesmak po spotkaniu
20 września 2013
Filie są źle zarządzane, lokalne zaniedbane, księgozbiór niedoinwestowany - legionowskie biblioteki pilnie potrzebują kierunku rozwoju, a tego - mimo kolejnego spotkania - wciąż nie ma.
- Mamy kryzys. Znalezienie pieniędzy jest bardzo trudne. Po analizie uznaliśmy, że obie siedziby bibliotek (na Sowińskiego i Broniewskiego) są na tyle blisko, że likwidacja tej pierwszej dla mieszkańców nie zmieni nic. Przyznaję - popełniliśmy błąd w komunikacji z mieszkańcami - mówił wiceprezydent Piotr Zadrożny podczas debaty zorganizowanej specjalnie po to, by w końcu wypracować kompromis i zrobić wszystko, by czytelnictwo w Legionowie zaczęło się rozwijać.
Jedną z zaproponowanych opcji jest przejęcie filii nr 1 przez powiat.
- Radni powiatu zaakceptowali to. Obie biblioteki są w dużej mierze finansowane przez miasto. Chcemy to zmienić. Jak radni miasta podejmą odpowiednią uchwałę, podpiszemy list intencyjny. Nie mamy na razie zarezerwowanych pieniędzy na ten rok, jednak jeśli wszystko sfinalizujemy, na pewno je znajdziemy - zapowiada starosta Jan Grabiec.
Tyle, że takie rozwiązanie żadnych oszczędności nie przynosi, a jedynie zmienia źródło finansowania. Tak czy siak - z pieniędzy publicznych.
Kolejnym pomysłem jest stworzenie przez miasto strategii rozwoju czytelnictwa.
- Będziemy badać potrzeby czytelników. - Trzeba zacząć działać, a nie tylko gadać! Po co nam eksperci z zewnątrz? Za to wszystko trzeba zapłacić - oburzali się ludzie. Nasze spotkanie to początek tworzenia strategii, która będzie gotowa wiosną przyszłego roku - mówiła do zgromadzonych Anna Szczepłek z legionowskiego ratusza. Jak w praktyce ma wyglądać cały projekt? Zacznie się od stworzenia zespołu złożonego z przedstawicieli wszystkich środowisk: pracowników bibliotek, członków organizacji pozarządowych, radnych oraz mieszkańców. Powołani zostaną eksperci z zewnątrz. Potem mają się odbyć szerokie konsultacje społeczne. - Równocześnie przeprowadzimy badania potrzeb, które przeprowadzi zewnętrzna firma. Dopiero jak zbierzemy wszystkie dane, sporządzimy projekt, który również skonsultujemy z mieszkańcami - opowiadała Anna Szczepłek.
Dość papierowych działań!
Mieszkańcy nie byli zadowoleni z pomysłów urzędników. - Trzeba zacząć działać, a nie tylko gadać! Po co nam eksperci z zewnątrz? Za to wszystko trzeba zapłacić - oburzali się ludzie. Inni zaczęli głośno zastanawiać się, po co kolejna nic nie wnosząca debata generująca koszty. - Jest pan tu społecznie czy za pieniądze? Ile zapłaciliśmy panu za dwie godziny pracy? Ile książek można było za to kupić? - pytali moderatora spotkania. Odpowiedzi nie otrzymali. Niesmak pozostał.
Co dalej z bibliotekami w Legionowie? Czas pokaże, na co zdadzą się dyskusje, spory i wydane pieniądze. W kwietniu podsumujemy nie tylko samą wykonaną pracę, ale i jej koszt.
AS