Bez smyczy, bez kontroli. "Psiarzom wolno zbyt wiele"
26 marca 2018
Psy w Legionowie trzeba wyprowadzać na smyczy. Chyba że... zwierzę ma kaganiec, jest zachipowane a właściciel "ma możliwość sprawowania kontroli nad czworonogiem" . Po opublikowanym niedawno przez naszą redakcję liście od czytelnika odnośnie dawania coraz większej swobody naszym czworonogom na portalu rozpętała się burza.
"Jestem oburzony tymi przepisami. Właścicielom psów wolno chodzić z nimi bez smyczy. Co to znaczy, że właściciel zapewnia kontrolę nad psem? Jak? Telepatycznie? Mam wrażenie, że z tą "sympatią" dla psów zaszliśmy zdecydowanie za daleko. Psiarzom wolno zbyt wiele. Drodzy psiarze, ja to wszystko doskonale wiem, ale wasi pupile naprawdę nie są pępkami świata!".
Co na ten temat myślą legionowianie?
Są granice
- Popieram autora. Lubię psy, mam psa, ale są pewne granice rozsądku. Niestety nie każdy ten rozsądek ma. Niech sobie chodzą bez smyczy, ale niech straż miejska robi takie same kontrole, jak leśnicy. Tzn. pies może biegać bez smyczy po lesie pod warunkiem, że na zawołanie wraca do właściciela. Jest posłuszny. Jak pies nie posłucha, to 500 zł mandatu - mówi pani Aneta. - Moja psina, choć mała i łagodna, zawsze jest na smyczy w miejscach publicznych. Często widuję psy skaczące, nawet przyjaźnie na ludzi, ale nie każdy to lubi, a poza tym psiak może pobrudzić ubranie, porwać rajstopy, itp. Gdy pies biega luzem, można przegapić moment załatwiania się i nie posprzątać po nim, a to, moim zdaniem, jest niedopuszczalne. Kocham psy, ale pewne zasady obowiązują i powinny obowiązywać - głos w tej sprawie zabrała nawet legionowska radna Małgorzata Luzak.
- Pracuję w jednej z aptek przy Piłsudskiego i zdarza się, że właściciele psów wchodzą z nimi do środka. Na moje prośby, żeby ich pupile pozostały na zewnątrz, często reagują wściekłością - dodaje aptekarka.
Najgorzej w blokach?
- Nie każdy musi być miłośnikiem zwierząt, a zdarza się, że po pracy zamiast mieć ciszę, godzinami muszę zza ściany wysłuchiwać szczekania. Pies mieszkający w bloku na kilkudziesięciu metrach kwadratowych męczy siebie i innych. Już nie wspomnę o psich kupach, czy kałużach w windzie i na klatce schodowej - komentuje Mariusz, mieszkaniec bloku na osiedlu Sobieskiego. - Kundel sąsiadki szarpie się i rzuca dosłownie na wszystkich. Właścicielka nic sobie z tego nie robi, puszcza go na długiej smyczy i bez kagańca, kiedyś źle się to skończy - ostrzega Sylwia, mieszkanka wieżowca na osiedlu Jagiellońska.
Co stanowią przepisy?
Zgodnie z zapisami regulaminu utrzymania czystości i porządku, na terenie Legionowa należy wyprowadzać psa na uwięzi, przy czym pies rasy uznawanej za agresywną lub pies w inny sposób zagrażający otoczeniu powinien mieć kaganiec. Puszczenie psa ze smyczy jest dozwolone wyłącznie gdy: zwierzę ma nałożony kaganiec, posiadacz psa ma możliwość sprawowania kontroli nad jego zachowaniem, zwierzę posiada oznakowanie (w szczególności mikroczip, tatuaż) umożliwiające identyfikację właściciela lub opiekuna. - Uważam, że gdyby właściciele psów byli odpowiedzialni, to zasady zawarte w miejskim regulaminie wystarczyłyby. Generalnie w miejscach publicznych, na ulicy, pies powinien być na smyczy, to bezpieczne zarówno dla osób korzystających z przestrzeni publicznej, jak również dla samego czworonożnego pupila. Możliwość sprawowania kontroli nad zachowaniem psa jest pojęciem bardzo ogólnym i może być różnie interpretowane. Zawsze może zdarzyć się sytuacja wyjątkowa, gdy stracimy panowanie nad psiakiem i nieszczęście gotowe - komentuje radna Małgorzata Luzak.
Ile kosztują podatników czworonogi?
Szacuje się, że w Legionowie jest około 3,5 tysiąca psów. W 2017 roku wysterylizowanych zostało 236 kotek, 107 kotów, 50 suczek i 16 psów. Oznakowano 240 zwierząt. Miasto na samo wyłapywanie i umieszczenie w schronisku psów wydało w minionym roku ponad 226 tys. zł. To nie jedyne koszty, które ponosimy. Należy doliczyć sterylizację zwierząt za ponad 73 tys. zł, leczenie - 58 tys. zł, pomoc weterynaryjną całodobową po wypadkach komunikacyjnych za ponad 26 tys. zł, chipowanie - 6 tys. zł, czy choćby zakup karmy za 25 tys. zł. Łącznie za opiekę nad zwierzętami w 2017 roku wydaliśmy z publicznych pieniędzy ponad 420 tys. zł.
(DB)