Antyaborcyjna furgonetka powróciła
11 kwietnia 2023
Gorszenie mieszkańców Bielan zdjęciami z aborcji trwa od lat. Tym razem ciężarówka oklejona krwawymi zdjęciami płodu jeździ w okolicach szkół i przedszkoli i przez megafon rozpowszechnia antyaborcyjne treści.
Zdjęcia rozczłonkowanych szczątków bulwersują przechodniów w całej Warszawie. Umieszczane są głównie na furgonetkach.
Antyaborcyjna furgonetka w Warszawie
Zmuszeni są oglądać je wszyscy: kierowcy, pracownicy szpitala, pacjentki i pacjenci, a nawet dzieci, gdyż ciężarówki potrafiły być parkowane przed wejściami do szkół i przedszkoli.
Spłonęła antyaborcyjna furgonetka. Prokuratura rozpoczyna śledztwo
W sobotnią noc stojący naprzeciwko Szpitala Bielańskiego samochód został zniszczony, najprawdopodobniej w wyniku podpalenia.
Prezentowanym obrazom towarzyszy warstwa dźwiękowa w postaci szczekaczki, z której na okrągło nadawany jest antyaborcyjny przekaz. Odpowiada za to prężnie działająca fundacja Pro Prawo do Życia.
Za stały punkt aktywności obrali m.in. okolice Szpitala Bielańskiego. Wówczas krwawe zdjęcia napotykają wzrokiem wszyscy ci, którzy szpital odwiedzają. Zdarza się, że mieszkańcy dewastują furgonetkę.
- Czy możecie zainteresować władze dzielnicy lub policję problemem furgonetki tzw. antyaborcyjnej, która wróciła na Bielany? - niedawno napisała do naszej redakcji czytelniczka. - Epatując drastycznymi zdjęciami zwłok i nadając kłamliwe komunikaty przez megafon, samochód przejeżdża wolno np. ulicą Kasprowicza około godziny 14:00-15:00, kiedy ze szkół i przedszkoli wraca bardzo dużo dzieci. Zdjęcia, które pojawiają się znienacka, wywołują traumę u dzieci, a rodzice nie mają możliwości reakcji, bo furgonetka przemieszcza się już dalej - dodała.
Spór o aborcję
Jak dowiedzieliśmy się od rzeczniczki miejscowej policji, często jest to walka z wiatrakami.
- Już od trzech lat nie mieliśmy żadnego zgłoszenia dotyczącego tych ciężarówek. Dlatego w ostatnim czasie w ogóle się nie zajmowaliśmy tym tematem. I dopóki nie wpłynie do nas zawiadomienie, to uznajemy, że nikomu to nie przeszkadza - powiedziała nam podinspektor Elwira Kozłowska, która dodała, że żadna interwencja podejmowana we wcześniejszych latach wobec kierowców antyaborcyjnych ciężarówek na Bielanach nie trafiła do sądu.
Wprowadzane drobne "niedogodności" kierowcy furgonetek potrafią skutecznie omijać. Tak było chociażby w lutym 2019 roku, kiedy zaczął obowiązywać zakaz parkowania przed Szpitalem Bielańskim. Ciężarówka została odholowana, jednak niedługo potem wróciła. Stanęła na sąsiedniej ulicy, prawie tak samo widoczna.
Antyaborcyjne treści na ulicach
Choć problem zgłaszany był wielokrotnie, tylko raz warszawski sąd skazał autorów wystawy na furgonetce. Sprawa dotyczyła samochodów parkowanych od maja do lipca 2018 roku na pl. Bankowym, przed Szpitalem Klinicznym im. Witolda Orłowskiego oraz Zespołem Szkół nr 67 przy ul. Klonowej. Proces przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia toczył się przez prawie dziewięć miesięcy. Członek zarządu fundacji, Mariusz Dzierżawski, ukarany został grzywną w wysokości... 1200 złotych, a także 240 złotymi kosztów sądowych. Sąd orzekł, że prezentowane obrazy naruszały porządek publiczny.
Fundacja, rzecz jasna, nie zaprzestała działań, a furgonetki są dalej obecne w przestrzeni publicznej. Działacze zarzekają się, że walczą w obronie prawdy, choć innego zdania był zmarły przed pięcioma laty uznany ginekolog dr hab. Romuald Dębski. W rozmowie z Wirtualną Polską uświadamiał, że zdjęcia z plakatów mogą obrazować płody po aborcji, ale sprzed co najmniej 20 lat. Dziś taki zabieg przeprowadza się farmakologicznie, co oznacza, że konsekwencją jest poronienie.
(db/kb)
.