Jeśli nagle kontaktuje się z Tobą kuzyn, wnusio, wujek, szwagier czy inny członek rodziny, o którym nie wspominają najstarsze rodzinne legendy - czuj duch! To może być naśladowca Wojciecha M. z Bielan.
Metoda na wnuczka, która wciąż święci triumfy wśród różnorakiego autoramentu oszustów w Warszawie i nie tylko, ma swoje odmiany. Wspominany Wojciech M. zastosował wariant "na kuzyna", który nie różnił sie w ogólnym zarysie od "wnuczka", a przynosił wysokie profity. Zasada jest prosta: do - na ogół - starszych osób mieszkających samotnie dzwoni ktoś wmawiający, że jest członkiem najbliższej rodziny i prosi o finansowe wsparcie, najczęściej w sporej wysokości, bo ma na oku okazyjny samochód, świetny interes do ubicia czy inną inwestycję, na którą potrzebuje pieniędzy w kwocie wysokiej. Niczego nie podejrzewający staruszkowie, którzy dla wnusia/kuzyna/stryjka (niepotrzebne skreślić) zrobią wszystko, wysupłują swoje oszczędności z bieliźniarki czy banku i wręczają potrzebującemu, najczęściej przez kolegę, bo główny zainteresowany osobiście akurat nie może.
49-latek właśnie czekał na starszą kobietę, która miała mu przekazać siedem tysięcy złotych "dla kuzyna", ale się nie doczekał. Zamiast babuni pod blokiem powitała go ekipa bielańskich kryminalnych. Już w komisariacie okazało się, że Wojciech M. ma na swoim koncie jeszcze kilka takich oszustw, łącznie na jakieś 20 tysięcy złotych, w całej Warszawie.
Stosowanie metody "na wnuczka" i pochodnych jest zagrożone nawet ośmioma latami więzienia.
TW Fulik
na podstawie informacji policji