Rikszarz z Legionowa. Urzędnicy zawiedli, ludzie pomogli
21 marca 2018
Najsłynniejszy legionowski wolontariusz - 74-letni Zdzisław Wasilewski - nie musi już prosić o wsparcie legionowskich urzędników. Nieoczekiwaną pomoc otrzymał od ludzi, których poruszyła jego dobroć i bezinteresowność.
O naszym lokalnym bohaterze z rikszą, obecnie już 74-letnim Zdzisławie Wasilewskim, pisaliśmy już na łamach "Echa" i TuLegionowo.pl. Rozpisywały się o nim też inne lokalne i ogólnopolskie media. Kiedy zdrowie już za bardzo nie pozwalało panu Zdzisławowi pełnić swojej misji przewożenia często schorowanych osób rikszą po Legionowie, wolontariusz postanowił działać i prosić wszędzie gdzie się tylko da o pomoc w sfinansowaniu pojazdu elektrycznego. - Chodziłem po naszych urzędach, a nawet miejskich spółkach prosząc o pomoc, to kazali składać papiery i czekać. Poprosiłem nawet o pomoc jedną z większych, prywatnych telewizji, to mi odpowiedzieli, że pieniędzy nie mają. I tak się odbijałem od urzędów do urzędów - opowiada Zdzisław Wasilewski.
Pomogli ludzie dobrej woli
Jednak tam, gdzie najczęściej zawodzą urzędnicy i wszelakie instytucje, najczęściej nie zawodzą ludzie dobrej woli. Tak było i w tym przypadku. Pomoc, jak się okazuje, przyszła z bliskiego Żyrardowa. - Gdzieś w telewizji, chyba w "Teleexpressie" zauważyłem materiał o panu Zdzisławie, wolontariuszu z Legionowa, który szukał finansowania do elektrycznego pojazdu i tak sobie od razu pomyślałem - czemu by mu nie pomóc? Skrzyknęliśmy się z chłopakami na forum dla pasjonatów pojazdów elektrycznych i każdy dorzucił coś od siebie. Ja w dwa tygodnie złożyłem i zainstalowałem elektrykę w rikszy - wspomina Tomasz Wierzchoń, posiadający własny warsztat samochodowy w Żyrardowie.
- Jestem wdzięczny tym ludziom, którzy pochylili się nad moim problemem i poświęcili swój czas i pieniądze, żeby zrobić dla mnie coś takiego - mówi Zdzisław Wasilewski.
Życzliwość wielu osób
- Riksza elektryczna dla pana Zdzisława powstała dzięki życzliwości wielu osób. Przez forum nieodpłatnie pozyskiwałem części niezbędne do jej powstania, a także pieniądze. Wszystkie prace związane z montażem tych części w tym pojeździe wykonane są również nieodpłatnie - wyjaśnia Tomasz Wierzchoń. Jedna z trzech rikszy, które posiada pan Zdzisław, została wybrana do przerobienia na elektryczną nieprzypadkowo. Jest to najbardziej "wizytowy" model wolontariusza, który najciężej się prowadziło. W rikszy, która obecnie jest już rikszą elektryczną, zainstalowano akumulator litowo-jonowy wraz z niedużą ładowarką, tylni hamulec do koła napędzanego silnikiem, włącznik hamulca postojowego, stacyjkę uruchamiającą silnik, która znajduje się pod siodełkiem, a także lampki pokazujące stan akumulatora, umieszczone na kierownicy. Są też reflektory i dość głośny dzwonek.
Z prędkością 13 km/h
- Akumulator przy tej prędkości, która jest ograniczona do 13 km/h, powinien wystarczyć na około 50 km. Oczywiście, niezależnie od zasilania, pojazd porusza się także wskutek pedałowania. Dlatego pan Zdzisław nie powinien się zbytnio martwić, że gdzieś na ulicy zatrzyma się i nie wróci. Dodatkowo o stanie energii w akumulatorze informują go diody umieszczone na kierownicy - przekonuje Tomasz Wierzchoń, który dodał, iż pracował nad unowocześnieniem pojazdu przez dwa tygodnie.
- Na razie wszystko jest dla mnie nowe. Trochę się tego obawiam, ale poćwiczę na placu manewrowym jazdę i zacznę wozić nią moich podopiecznych - cieszy się pan Zdzisław. A my życzymy - szerokiej drogi!
(DB)