Wielka gałąź zwisa z drzewa. Czy straż pożarna pomoże?
4 listopada 2021
Właściciele domów jednorodzinnych zastanawiają się, czy przy usuwaniu stanowiących zagrożenie gałęzi mogą liczyć na pomoc Państwowej Straży Pożarnej. Sprawdzamy i wyjaśniamy.
Jeżeli w domu wybuchnie pożar, straż pożarna będzie zobowiązana do interwencji na nasze wezwanie. A co w sytuacji, kiedy zagrożenie nie jest tak oczywiste? Nasi czytelnicy z Wawra pytają, czy mogą liczyć na pomoc strażaków w usuwaniu zagrażających ludziom, połamanych przez wiatr grubych gałęzi.
Zagrożenie musi być "bezpośrednie"
- Jeżeli chodzi o posesje prywatne, to musimy pamiętać, że jest to nasza własność - zaznacza kpt.
Biurokratyczny absurd. Drzewo może wyciąć tylko właściciel, który nie żyje
Przy ul. Ligustrowej większość nieruchomości to tereny leżące odłogiem, na których rośnie cała masa drzew. Część z nich zagraża sąsiadom, którzy najczęściej samodzielnie je wycinają. Pani Dorota uparła się, żeby legalnie usunąć drzewo, które przechyla się na jej dom i przy większym wietrze może runąć. Okazuje się to niewykonalne.
Wojciech Kawczyński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. - Musimy raczej zatrudnić firmę, która taką zwisającą gałąź nam usunie. Dlaczego "raczej"? Gdyby to było bezpośrednie zagrożenie zdrowia lub życia człowieka, wówczas przyjeżdżamy na wezwanie i usuwamy zagrożenie natychmiast. Jednak jeżeli nie ma bezpośredniego zagrożenia, wówczas właściciel posesji powinien usunąć gałąź wzywając firmę, która zajmuje się usuwaniem tego typu zagrożeń.
Straż może zamknąć część działki
Jak ocenić, czy gałąź zagraża nam "bezpośrednio"? Jak wyjaśnia kpt. Kawczyński, strażakom zdarza się przyjeżdżać na takie wezwania, by ocenić poziom zagrożenia. Jeśli uznają, że konar rzeczywiście stanowi niebezpieczeństwo, mogą... wygrodzić część prywatnej posesji i zabronić właścicielowi wstępu na fragment jego własnego terenu. Właściciel posesji i tak musi usunąć zagrożenie na własny koszt.
Firmy odmawiają interwencji
Jak zdążyliśmy się zorientować, prywatne firmy zazwyczaj nie przyjmują zleceń na usunięcie jednej gałęzi, bo jest to dla nich nieopłacalne. Jak żartuje mieszkanka Wawra, być może na zagrażające nam drzewo trzeba wejść i wezwać strażaków z informacją, że nie możemy zejść.
(db)
.