Zabójca z Bielan wcześniej zabił sąsiada i napadł na taksówkarza
21 marca 2012
Trzy miesiące spędzi w areszcie 40-letni Artur Ł., który zabił swoją byłą partnerkę - 32-letnią mieszkankę Bielan i jej 7-letniego syna. To nie pierwsze morderstwo tego mężczyzny. W 1991 roku trafił do więzienia za zabójstwo sąsiada, a będąc na przepustce napadł na taksówkarza. Więzienie opuścił niecałe dwa lata temu. Psychologowie zgodnie mówią, że mordercy, którzy wychodzą na wolność przenoszą agresję na życie codzienne. Artur Ł. jest doskonałym tego przykładem. Tylko czy musiały zginąć kolejne niewinne osoby, aby sprawcy groziło dożywocie?
Morderca już wcześniej zabił
Artur Ł. w 1991 roku trafił do więzienia za zabójstwo sąsiada. - Wtedy był traktowany jak młodociany, a młodociani nie dostają ani dożywocia, ani 25 lat więzienia - tłumaczy pani prokurator. W efekcie został skazany na 13 lat za kratkami. Kiedy był na przepustce, napadł na taksówkarza i dostał kolejny wyrok. Tym razem 5,5 roku. Więzienie opuścił w 2009.
Kary są zbyt łagodne
Polskie sądownictwo traktuje młodych przestępców niezwykle łagodnie. Nawet gdy taki nieletni delikwent popełni najgorsze z przestępstw - zabójstwo - sądy wymierzają łagodną karę z nadzieją, że gdy wyjdzie na wolność, jego zachowanie zmieni się na lepsze. Jak się okazuje, nic bardziej mylnego. Dla porównania w Anglii prawo traktuje młodocianych przestępców, jak pełnoletnich. Tam za zabójstwo nawet 19-latkowie dostają wyrok dożywocia. W Polsce osoba, która nie ukończyła 18 lat w chwili popełnienia przestępstwa, dożywocia dostać nie może.
- Według Kodeksu karnego młodocianym jest sprawca, który w chwili popełnienia czynu zabronionego nie ukończył 21 lat, a w czasie orzekania w pierwszej instancji 24 lat. Nieletnim jest osoba, która w czasie popełnienia czynu zabronionego nie ukończyła 17 lat. Wyjątkowo nieletni po ukończeniu 15 lat może odpowiadać na zasadach kodeksu karnego za najcięższe zbrodnie m.in. zabójstwo. Jednak w takiej sytuacji orzeczona kara nie może przekroczyć dwóch trzecich górnej granicy ustawowego zagrożenia przewidzianego za przypisane sprawcy przestępstwo. Sąd może zastosować także nadzwyczajne złagodzenie kary - tłumaczy adwokat Michał Kuliński, prawnik z kancelarii Battara Bartoszek Kuliński BBK.
Sędziowie liczyli na resocjalizację zbrodniarza?
- Osoba agresywna i z rysem antyspołecznym wyszła na wolność i zabiła dwie osoby, w tym dziecko, które miało prawo oczekiwać od społeczeństwa ochrony przed przemocą. Społeczeństwo ma prawo żądać od wymiaru sprawiedliwości prawidłowej diagnozy sprawcy pod względem prawdopodobieństwa powrotu do agresji. Zdiagnozowanie zaburzeń osobowości, a w szczególności osobowości antysocjalnej lub dyssocjalnej wg. europejskiej klasyfikacji (dawniej nazywanej psychopatyczną) rokuje powrót do agresji. Więzienia są przepełnione, brakuje porządnie wykwalifikowanej kadry, a w naszym nieidealnym świecie na wszystko nie ma pieniędzy - mówi Justyna Gmurek-Lewandowska, psycholog z Centrum Psychoterapii Statek.
Podkreśla ona, że w więzieniu psychika ukaranych adaptuje się do tamtejszego środowiska. W więzieniu wygrywa najsilniejszy. - Osoba z deficytem na wstępie, otwarta na agresywne sposoby radzenia sobie ze światem, może całkiem nieźle dostosować się do takich warunków i stosować je potem na wolności - mówi psycholog.
Artur Ł. na razie w areszcie
15 marca Sąd Rejonowy dla Żoliborza zastosował wobec zbrodniarza trzymiesięczny areszt pod zarzutem podwójnego zabójstwa. - Mężczyzna bił kobietę i dziecko dopóki nie zabił. Przyznał się i złożył szczegółowe wyjaśnienia, opowiadając w jaki sposób zabił byłą partnerkę i jej syna - mówi prokurator Katarzyna Szyfer.
Ewelina Kurzak