Z radnym o miedzę
3 listopada 2006
Niezwykły przypadek walki o miedzę na Białołęce. Radny dzielnicy Stefan Sosnowski (PiS), budując dom na Kątach Grodziskich zastawił swoim sąsiadom przejazd i od paru lat nie stosuje się do wyroków sądowych w tej sprawie.
Wyrok nakazuje panu Sosnowskiemu cofnięcie się z ogrodzeniem, tak aby umożliwić pani Irenie oraz jej rodzinie dojazd do posesji. Przejazd wynosi obecnie 2,5 metra. Nie przejedzie tam samochód większy niż cinquecento. Nie mówiąc już o karetce czy wozie straży pożarnej.
- Ostatnio szambo wywoziliśmy od nas przez łąki sąsiadów. Nie było innej moż-liwości. Ale niedługo i tam się coś pobuduje - mówi pani Irena. - W akcie własności, należącym do moich rodziców, jest zagwarantowany przejazd na działkę o szero-kości 3,65 metra. Według pisma z biura geodezji i katastru dojazd ten powinien wynosić 4,5 metra. Będziemy dążyć do egzekucji wyroku - zapowiada. - Już wnieś-liśmy odpowiedni wniosek do sądu rejonowego. Dostałam pismo z policji, że o sprawie został poinformowany komornik oraz inspektor nadzoru budowlanego.
- Nie rozumiem motywów działania pana Sosnowskiego. Ten człowiek nie tylko z nami ma sprawę w sądzie. Nasza sąsiadka procesowała się z nim o przywłasz-czenie prywatnego gruntu. Do tej pory nie zastosował się do wyroku - dodaje brat pani Ireny.
Konflikt między rodziną Sosnowskich a rodziną pani Ireny trwa już od wielu lat. Po wybudowaniu przez Sosnowskiego domu, z sąsiedzkich sprzeczek zrobiło się zaklęte koło.
- Dla świętego spokoju sami cofnęlibyśmy się z ogrodzeniem, bo mamy już naprawdę dość, ale nie ma niestety takiej możliwości. Zaraz za ogrodzeniem jest ściana naszego domu - podsumowuje kobieta.
mz