Wdzięczni policji. "Za skuteczność i mnóstwo serca"
2 października 2018
Wiele osób przywykło już do narzekania na pracę policji - w internecie roi się od ocen i epitetów w stylu: "leniwi, niekompetentni, nieskuteczni". Rzadko kiedy policjanci są chwaleni za okazaną pomoc i zaangażowanie. Takie podziękowania wpłynęły właśnie na ręce Komendanta Rejonowego Policji, inspektora Lecha Bielaka od małżeństwa z Bielan. Mundurowi pomogli znaleźć ich córkę.
Co ciekawe, podziękowań od wdzięcznych mieszkańców dzielnicy na ręce Komendanta Rejonowego Policji przychodzi sporo. Są to słowa wdzięczności za okazywaną pomoc i zaangażowanie za działania policjantów, podejmowane w rozwiązaniu trudnych życiowych spraw.
Poprosili o pomoc policję
Bielańskich policjantów doceniła oficjalnymi podziękowaniami m.in. mieszkanka dzielnicy, która po rozwodzie nadal była nękana i obrażana przez byłego męża. O pomoc poprosiła swojego dzielnicowego, który nie tylko pomógł jej uregulować sprawy rodzinne, ale również zorganizował pomoc specjalistycznych ośrodków. W liście do komendanta pisze "... zaczynam na nowo wierzyć, że mam prawo do godnego życia bez lęku i strachu".
Inna kobieta dziękuje za ogromne zaangażowanie dzielnicowego, dzięki któremu wrócił do niej zgubiony portfel ze sporą gotówką w środku, kolejna podkreśla, że policjanci "okazali jej mnóstwo serca i zadbali o jej bezpieczeństwo", kiedy została okradziona na ulicy. Dzięki ich pomocy odzyskała część utraconych rzeczy.
Ostatnio za nieocenioną pomoc funkcjonariuszy oficjalnie podziękowało małżeństwo, które odwoziło córkę potrzebującą pilnej hospitalizacji do Szpitala Bielańskiego. W trakcie parkowania auta pod placówką, kobieta uciekła. Policjanci z Bielan odnaleźli ją i odwieźli do izby przyjęć. - To była bardzo delikatna sprawa. Chodzi o dorosłą kobietę, która w momencie, gdy jej ojciec poszedł zaparkować samochód pod Szpitalem Bielańskim, oddaliła się od swojej starszej matki i poszła w nieznanym kierunku. Rodzice bardzo się o nią martwili. Nie mieliśmy obowiązku szukać tej kobiety, ale z takiego naturalnego odruchu serca zrobiliśmy to i się udało - opowiada nadkom. Elwira Kozłowska z rejonowej policji.
Podobne przypadki już były
Policjantka podkreśla, że takich zaginięć nie należy lekceważyć, bowiem "uciekinierzy" ze szpitali najczęściej są w złym stanie nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Tak np. było w lutym br., kiedy 74-latka chorująca na alzheimera opuściła SOR Szpitala Bielańskiego i poszła w niewiadomym kierunku. Przy wielkich mrozach żoliborska i bielańska policja, a także jednostki ochotniczej straży pożarnej zostały postawione na nogi. Do akcji wkroczyły też psy tropiące oraz śmigłowiec z kamerą termowizyjną, którego załoga po niespełna trzech godzinach od zgłoszenia dostrzegła kobietę w kompleksie leśnym w rejonie przejazdu kolejowego w miejscowości Dębe Małe, około 6 kilometrów od miejsca zamieszkania. Na szczęście nic się jej nie stało. Może zbyt rzadko mówi się o takich sukcesach?
(DB)