REKLAMA

Białołęka

różne »

 

Niecodzienna pasja Artura Michalskiego

  30 września 2011

alt='Niecodzienna pasja Artura Michalskiego'

Jelenie, kury, kaczki, bażanty - ten niecodzienny obrazek można zobaczyć na Białołęce Dworskiej, przy ul. Waligóry. Hodowla ta od dłuższego czasu budzi zainteresowanie mieszkańców.

REKLAMA

Kiedy 14 lat temu Artur Michalski kupował pierwsze jelenie, nie sądził, że jego pasja okaże się tak interesująca dla wszystkich. - Pierwsze kupiłem w doświadczalnej stacji Polskiej Akademii Nauk i w prywatnych hodowlach. Wtedy jednak trzymałem je z tyłu, nikt ich nie widział - opowiada.

Zainteresowanie jeleniami szybko przerodziło się w prawdziwą pasję. Dziś stado liczy 23 sztuki. Ta pokaźna gromadka spacerująca po działce budzi ciekawość przechodniów, którzy, by zobaczyć lepiej i więcej, często posuwają się nawet do dziurawienia siatki. Wszyscy zastanawiają się nad celem hodowania zwierząt leśnych w mieście. - Dla mojej rodziny to miejsce jest ostoją, tutaj odpoczywamy. Nie myślę o żadnych korzyściach finansowych, to moja pasja, nic poza tym. Nigdy nie rozważałem hodowli w kategoriach biznesowych - mówi Artur Michalski.

Po wielkiej działce, należącej do rodu Michalskich od pokoleń, spacerują dumnie bażanty królewskie, kaczki, gęsi tybetańskie, kury orpinkton i robiące największe wrażenie jelenie i łanie. Reagują już na sam widok opiekuna, przybiegają do siatki i czekają na smakołyki. Kolby kukurydzy to jedno z ulubionych dań stada.

Stado pana Artura liczy 23 sztuki
- Jedzą nie tylko kukurydzę, odżywiają się także marchwią, kalafiorami czy odpadami z sąsiedniego gospodarstwa. Nie są kosztowne w utrzymaniu. Mają miejsce, w którym mogą napić się wody. To niesamowite patrzeć jak się rodzą, rosną, zmieniają kolor z każdą porą roku, zrzucają rogi. 15 sztuk przyszło na świat tutaj. Uwielbiają ciepło z ogniska. Potrafią przez dłuższy czas w bezruchu leżeć w blasku płomieni - opowiada właściciel. Dodaje też, że jego hodowla jest jedyną w kraju hodowlą w tak dużym mieście. Wprawdzie podobna jest w Szczyrku, jednak w aglomeracjach podobnych do Warszawy takich miejsc nie ma i nigdzie jelenie nie są w aż w` takim stopniu oswojone. Po dwuletniej klimatyzacji dzisiaj czują się jak u siebie. Czasem jednak dzika natura daje o sobie znać. Są okresy, w których lepiej trzymać się od nich z daleka. Tak będzie, gdy zacznie się rykowisko. Jak tłumaczy pan Artur, w tym czasie nawet najbardziej zaprzyjaźniona osoba może być wzięta za rywala. - Jelenie mają ostre rogi, a zanim zaczną ze sobą walczyć dodatkowo je ostrzą. Wejście na ich teren w czasie rykowiska to ogromne ryzyko - tłumaczy.

Agresywnie reagują też, gdy wyczują zagrożenie dla ich małych. Gdyby w stado wbiegł na przykład pies, na pewno nie uszedłby z życiem.

Część stada ma swoje numerki. To jelenie z linii szkocko- angielskiej. Pozostałe są polskie. Wszystkie od lat są pod opieką weterynarza, który przynajmniej dwa razy w roku bada ich stan zdrowia. Dzięki trosce właściciela problemów zdrowotnych nie ma. Jelenie są wręcz okazami zdrowia. Mają gęstą, zadbaną sierść, a to najlepszy dowód na to, że są w świetnej kondycji. W "Ostoi" czują się jak w naturalnych, dzikich warunkach. Mają duży teren, nawet fragment lasku. Mogą biegać, spacerować czy wylegiwać się na słońcu.

Nazwa miejsca pojawiła się zupełnie przypadkowo. - To sąsiedzi zaczęli tak nazywać moją hodowlę, tłumacząc, że jest to prawdziwa ostoja dla jeleni. Tak już zostało - śmieje się pan Artur.

Anna Sadowska

 

REKLAMA

Komentarze (2)

# Ania88

18.05.2021 23:12

A jak jest dokładny adres działki, na której jest hodowla?

# Placek

10.05.2024 11:58

Niedaleko jest skrzyżowanie Waligóry z Majorki. Na pewno Pani trafi.
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA