Wandale niszczą "kosmiczną" klatkę Althamera
16 października 2011
W zamyśle artysty miała być miejscem spotkań mieszkańców, tymczasem powoli zaczyna zamieniać się w melinę...
Cel: integracja mieszkańców
- Projekt artysty polegał na zachęceniu mieszkańców, żeby poczuli się gospodarzami klatki i zaczęli reagować na to, co się tam dzieje - mówi Magda Materna, prezes fundacji "Open Art Projects", która współrealizowała projekt.Palą, piją, wrzeszczą
Obecnie klatka zaczyna przypominać melinę. Przesiaduje tam młodzież i wzrasta liczba aktów wandalizmu. Potłuczone lustrzane kule obklejone gumą do żucia, wypalone dziury w podłodze, odrapane poręcze i stosy butelek, to codzienny widok mieszkańców. - Jeszcze w maju klatka wyglądała całkiem dobrze - tylko jedno lustro sferyczne było uszkodzone. Najgorsze akty wandalizmu zaczęły się w wakacje, kiedy młodzież miała wolny czas i zaczęła tu notorycznie przesiadywać - dodaje Magda Materna. - Proponowaliśmy kamerę, ale nie było żadnej osoby chętnej, która chciałaby dbać o to, żeby dysk, na którym jest zarejestrowany obraz, był stale czyszczony, a w razie aktów wandalizmu zgłaszać to straży miejskiej.Nierealne oczekiwania mieszkańców
Jak się okazuje, mieszkańcy wcale nie są skłonni do wzywania straży miejskiej, a co dopiero do opiekowania się kamerą. - Oczekują, że ktoś za nich załatwi sprawę, albo że sam artysta będzie dbał o klatkę, skoro ją wyremontował. To jest złe podejście. Ani artysta ani fundacja, która była realizatorem projektu, nie jest powołana do tego, żeby pilnować budynku przed wandalami. To jest sprawa mieszkańców i administracji. Klatka wytrzymała rok, co na tamtejsze warunki jest całkiem sporym osiągnięciem. Być może będziemy trochę ją naprawiać, ale nie będziemy tego robić w nieskończoność, bo to jest po prostu syzyfowa praca. Planujemy zrobić kolejne spotkanie z mieszkańcami i porozmawiać z nimi na ten temat - tłumaczy szefowa fundacji.Wzmożone patrole... na dwa tygodnie
Okazuje się jednak, że po największych aktach wandalizmu, klatka została objęta specjalnym nadzorem przez straż miejską. - W sierpniu była tam założona tzw. karta kontroli miejsca zagrożonego - potwierdza Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. Co ciekawe, karta nie została założona po interwencji mieszkańców, tylko ze względu na zachowanie grup młodzieży w rejonie tego adresu. Niejako przy okazji strażnicy więc kontrolowali "kosmiczną" klatkę. Z reguły karta zakładana jest na dwa tygodnie. Po tym czasie przeprowadzana jest analiza. Jeśli zdarzeń jest mniej, to karta jest zamykana. - Mieliśmy tam ponad 20 kontroli. Nie wykazały niczego niepokojącego, więc zamknęliśmy "kartę". Jednocześnie powiadomiliśmy miejscowy komisariat policji i zarządzającego terenem o pojawiających się informacjach dotyczących niepokojących zachowań młodzieży. Teraz ten rejon kontrolowany jest w ramach patroli rejonowych - dodaje rzeczniczka.Marzena Zemlich
Foto: Michał Materna
Dlaczego tego typu instalacja nie wytrzymała na Bródnie nawet roku?
Winni są mieszkańcy, administracja czy miejskie służby?
Czekamy na opinie - redakcja@gazetaecho.pl, 22 3929962.