"Wagony zbryzgane krwią". Zapomniany wypadek sprzed wojny
16 maja 2019
Świat idzie do przodu, ale tabloidy wciąż są takie same. Przyjrzyjmy się relacjom ze zdarzenia z udziałem tramwaju jadącego na Boernerowo.
- Gęsta, niemal londyńska mgła, w jakiej wczoraj pogrążona była Warszawa, spowodowała tragiczny wypadek - czytamy w relacji jednej z gazet. - Około godz. 19 jednotorową linią prowadzącą do Boernerowa jechał szybko tramwaj linii "B".
Ulubiony tramwaj Bemowa? Całe życie z "dwudziestką"
Dla Boernerowa ten tramwaj jest równie kultowy, jak lotnisko dla Bemowa a Hala Wola dla Jelonek. Na torowisku wzdłuż Kaliskiego wagony z numerem 20 widuje się od 71 lat.
Prawdopodobnie niewielkie opóźnienie motorniczy pragnął nadrobić. Tymczasem z osiedla w Boernerowie wyruszył tramwaj w stronę miasta.
Był 5 stycznia 1938 roku. Gdyby w Polsce działała wówczas telewizja, wszystkie serwisy informacje trąbiłyby przez cały dzień o zatrzymaniu Nikifora Maruszeczki. Pochodzący z Podkarpacia jeden z najgroźniejszych polskich przestępców, czterokrotny morderca wpadł w Białej Krakowskiej (dziś: Bielsku-Białej) po pijackiej awanturze w hotelu. Jeśli jadący na Boernerowo pasażerowie tramwaju linii B mieli wtedy jakiś wspólny temat, to z pewnością był nim właśnie Maruszeczko.
Ośmioro rannych
Jednotorowa linia na Boernerowo powstała w roku 1933, wraz z samym Osiedlem Łączności. Oryginalnie tor prowadził wzdłuż dzisiejszych ulic Kaliskiego, Radiowej, Obozowej i Księcia Janusza do pętli na Ulrychowie znajdującej się tam, gdzie dziś powstaje stacja metra. Cztery lata później linia B została przedłużona aż do Śródmieścia, zapewniając połączenie z pl. Bankowym i pl. Żelaznej Bramy. Wróćmy jednak do wypadku.
- W pewnym momencie na ul. Ks Janusza na Kole nastąpiło zderzenie - czytamy. - Obydwa pociągi zostały wyrzucone z szyn. Pomosty przednie wskutek zderzenia uległy zniszczeniu. W wozach wyleciały szyby, które szereg osób poraniły.
W tamtych czasach nikt nawet nie śnił o RODO, więc nazwiska, a czasem nawet adresy ofiar drukowano w gazetach. Wśród poszkodowanych prasa wymieniała 32-letniego Stanisława Migowskiego, 31-letniego Franciszka Motoczyńskiego i 16-letniego Antoniego Kolbowskiego z Boernerowa oraz 34-letniego Stanisława Siwka z Dobrej 83, którzy trafili do Szpitala Dzieciątka Jezus na Ochocie oraz cztery inne osoby, przewiezione na Czyste. Co charakterystyczne, każda redakcja podawała nieco inne nazwiska, wiek i adresy ofiar, więc na bazie tych źródeł może powstać rewelacyjne ćwiczenie dla studentów historii.
Wagony zbryzgane krwią
Prawdziwym rarytasem jest relacja "Kuriera Wieczornego", najpopularniejszego w ówczesnej Warszawie tabloidu. Opis wypadku na Kole, w istocie będącego wydarzeniem średniego kalibru w skali miasta, opatrzono nagłówkiem "Straszna katastrofa pod Boernerowem" oraz podtytułem "14 rannych oczekiwało pomocy na 15-stopniowym mrozie".
- Jeszcze 10 metrów, jeszcze pięć. Rozpaczliwe wysiłki motorniczych nie zdały się na nic. Rozległ się ogłuszający trzask. Brzęk szyb zagłuszył rozpaczliwe krzyki ludzi, ogarniętych paniką. Spod stosu połamanego żelastwa dobywały się przeraźliwe krzyki rannych (...) Grozę sytuacji powiększał szybko zapadający zmrok i 15-stopniowy mróz (...) Obok pogruchotanych wagonów, zbryzganych krwią, gromadzi się ogromny tłum, żywo komentując przebieg tragedii (...) Krew rannych obryzgała innych pasażerów, siedzących dalej.
Według informacji "Kuriera Wieczornego" najciężej ranny był tramwajarz Stefan Pacialik, który złamał nogę a pomoc wezwano ze sklepu spożywczego przy Dalibora, zapewne przez telefon. Ranni zostali odwiezieni tramwajem na skrzyżowanie Księcia Janusza z Obozową, skąd do szpitali na Czystem i Ochocie zabrały ich dwie karetki pogotowia.
Epilog
Niestety nie odnaleźliśmy w prasie informacji o wynikach badań komisji, mającej wyjaśnić przyczyny wypadku. Być może przyczyn zdarzenia nie ustalono aż do wybuchu II wojny światowej i motorniczy, który popełnił błąd, uniknął kary. Wiemy za to, jak skończyła się głośna sprawa, którą interesowali się pasażerowie.
Już półtora miesiąca po zatrzymaniu Maruszeczko usłyszał wyrok, ale tylko za jedno z czterech zabójstw. Ponieważ zgodnie z ówczesnym kodeksem karnym należała mu się śmierć, dalszy proces w ogóle nie był potrzebny. Wyrok wykonano 8 sierpnia.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl