W co można "przydzwonić" pływając po Zalewie?
25 września 2015
Tajemnica jeziora czy tylko legenda? Ponoć w wodzie Jeziora Zegrzyńskiego do dziś zachowały się ceglane kominy chałup, które zostały zatopione w latach sześćdziesiątych podczas zalewania tego terenu. Czy to możliwe?
Pałac i obłąkany literat
Dawniej w okolicy poza pięknym pałacykiem Radziwiłłów w Zegrzynku, gdzie wypoczywali socjalistyczni notable, tak na dobrą sprawę nic ciekawego nie było. No, w Zegrzynku, pobliskiej kolonii, mieszkał Jerzy Szaniawski. Nikt tu jednak nie chciał przychodzić, bo Szaniawski był niemiły a przechodniów straszył psami. Literat był dziwakiem. Jego rodowa siedziba pochodziła z 1838 roku i po zniszczeniach drugowojennych nigdy nie wróciła do świetności. Śmierdziało tu stęchlizną i grzybem. Dwór niszczał i niszczał, sam Szaniawski dorabiał sobie sprzedażą owoców z własnego sadu i jaj, które znosiły jego kury. Na dodatek jego żona izolowała go od świata, przeganiając nawet dziennikarzy. Po śmierci Szaniawskiego w 1977 r. zabytkowy dwór spłonął i do dziś zostały po nim jedynie schody.
Na tropie zegrzyńskiej Paskudy
W latach osiemdziesiątych redakcje Lata z Radiem wspólnie z nieistniejącą dziś popołudniówką "Kurier Polski" wykreowały legendę, wedle której w Jeziorze Zegrzyńskim miała żyć Paskuda - mazowiecki odpowiednik legendarnego Potwora z Loch Ness. Dziennikarze opisywali gadzinę, przeprowadzali także wywiady z rzekomymi świadkami. Paskuda miała żywić się ściekami, a ponieważ trzy dekady temu nikt nie dbał o środowisko tak jak dziś, stwór był syty. Naturalnie żadnej warszawskiej Nessie nie było, a reporterzy stworzyli ją na potrzeby wakacyjnego programu. Warszawska ulica dorbiła zakończenie tej historyjki: to ówczesny rzecznik rządu Jerzy Urban na wakacjach.
Zatopione kominy
Ale istnieje jeszcze jedna legenda, która wcale nie musi być legendą. Według relacji świadków, władze wysiedliły mieszkańców pojedynczych domostw stojących w polu, jednak budynki nie zostały rozebrane.
- Przyjechałem na studia do stolicy i pamiętam, jak ten zbiornik powstawał. Woda przykrywała stopniowo siedliska, dachy i kominy - wspomina pan Jerzy, który mówi o sobie "pigularz z dziada pradziada, farmaceuta". W latach osiemdziesiątych redakcje Lata z Radiem wspólnie z nieistniejącą dziś popołudniówką "Kurier Polski" wykreowały legendę, wedle której w Jeziorze Zegrzyńskim miała żyć Paskuda - mazowiecki odpowiednik legendarnego Potwora z Loch Ness - Miałem motocykl cezetkę, brałem dziewczynę na siodełko i jechało się na łono natury. Najlepsze widoki były ze skarpy w okolicach ośrodka rządowego w Jadwisinie - cytował wspomnienie świadka tamtych chwil Dariusz Bartoszewicz na łamach "Gazety Stołecznej" ponad dwa lata temu.
Czy to możliwe, by zatopione kominy dotrwały do dziś i nie runęły przez pół wieku? Wskazują na to relacje kajakarzy: "Między Rynią a Białobrzegami, na początku zatoki na lewym brzegu możesz uderzyć w komin sołtysa. Podobno jest ich tam kilka. Mnie się udało wielokrotnie. A ta łacha na środku Zalewu jest piaszczysta. Można tam się kąpać. Tylko uwaga na małże" - pisze jeden z kajakarzy na forum mazury.info.
Janusz w komentarzu pod zdjęciem filarów starego mostu na stronie fotoms.pl: "Od 30 lat nie mieszkam już w Zegrzu, ale pamiętam ten stary most. Rzadko Zalew pokryty był lodem, ale było przyjemnie "pobiegać" po tafli na nartach biegowych. Ciekawe, czy widać jeszcze komin zalanego domu, był chyba metr poniżej poziomu wody, niedaleko starego mostu". Inny komentarz: "Pływając po Zalewie i po raz kolejny przydzwaniając w coś podwodnego, zastanawiałem się nad dopadnięciem map terenu sprzed zalania i poanalizowania, gdzie była wioska, gdzie mogą jeszcze być kominy, drzewa i inne badziewie. Czy może ktoś ze starszych forumowiczów coś ma lub może wiedzieć? Map satelitarnych wtedy jeszcze nie było". I kolejny: "W komin sołtysa przydzwaniałem regularnie. Pytanie, czy jest ich tam więcej?". Komentarz niejakiego Wojtka pod artykułem o rocznicy otwarcia Zalewu na stronie poznajpolske.eu: "Zalew Zegrzyński został stworzony w 1963 roku. Byłem tam, bo tego roku w lipcu odbyły się Akademickie Mistrzostwa Polski w konkurencjach żeglarskich. Teren był surowy, a z wody wystawały kikuty drzew i co rusz napotykaliśmy mieczami naszych jolek kominy domów".
Urzędnicy nic nie wiedzą
Czy rozmowy internautów o rzekomych kominach - czy nawet jednym kominie - to koperkowa dyskusja o czymś, czego nie ma? Czy to możliwe, aby komin wiejskiej chałupy wytrzymał pół wieku pod wodą i po prostu się nie rozpadł? Urzędnicy nic o tym nie wiedzą. Joanna Dudek z wydziału promocji serockiego urzędu odsyła do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. - Jest mało prawdopodobne, żeby zostały zalane kominy. Raczej mogły pozostać konary drzew, drzewa nie zawsze były karczowane, a jedynie ścinane - twierdzi Joanna Tomoń, rzeczniczka warszawskiego RZGW. A może nasi Czytelnicy wiedzą coś o tych kominach? Czekamy na e-maile, listy lub telefony.
Przemysław Burkiewicz