REKLAMA

Białołęka

inwestycje »

 

Van Gogh gotowy

  9 września 2005

Szkoła była w programie niemal każdego kandydata na radnego w ostatnich wyborach samorządowych. Trudno zresztą się dziwić. Łatwiej się wyborcom wyspowiadać z realizacji spraw zaplanowanych na długo przed wyborami, choć po zmianie ustroju Warszawy i te nie były tak pewne.

REKLAMA

Historia budowy szkoły z ośrodkiem kultury i biblioteką jest długa i pokręcona. Dziś o niej zapominamy, bo mamy wreszcie gimnazjum, liceum, ośrodek kultury z salą widowiskową i nowa bibliotekę.

Inwestycja miała rozpocząć się w drugiej połowie 2002 roku. - To będzie jedna z najbardziej nowoczesnych szkół w kraju - zapowiadał na początku 2002 roku wi-ceburmistrz Arkadiusz Przybylski. - W marcu będzie gotowy projekt wraz z uzgod-nieniami, a otwarcie szkoły przewidywane jest na koniec 2003 roku - obiecywał.

Pierwsze spóźnienie

Stało się inaczej. Zmiana ustroju miasta nie pozwoliła na rozpoczęcie budowy. Radni Warszawy nie byli przychylni inwestycji na van Gogha, choć miała ona pełne poparcie nowych radnych Białołęki. Dopiero po długich bojach udało się przekonać władze miasta. W styczniu ubiegłego roku wmurowano akt erekcyjny. Precyzyjnie także określono termin zakończenia budowy - 31 grudnia 2004.

- Realny termin rozpoczęcia zajęć w nowej szkole, to początek roku szkolnego 2005/06 - mówiła wówczas "Echu" wiceburmistrz Liliana Zientecka.

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Pierwsze protesty

Nie wszystkim okolicznym mieszkańcom spodobały się pierwsze działania na placu budowy.

- No i się zaczęło. Ogrodzili teren i zabrali się za wycinanie drzew. Przywożą budy i zaczną działać, tylko ciekawe ile jeszcze będą musieli drzew przy okazji wyciąć - zastanawiał się zaniepokojony uczestnik forum internetowego "Echa".

Wycięto wówczas łącznie 86 drzew. Większość z nich w ocenie fachowców z urzędu nie przedstawiała większej wartości - były to topole, olchy oraz jedna brzo-za, które to drzewa prędzej czy później i tak zostałyby wycięte z różnych powodów.

Innego zdania byli mieszkańcy. Nie usuwano bowiem wyłącznie tych drzew, które bezpośrednio kolidowały z budową. W prasie pojawił się nawet dyskusyjny argument władz dzielnicy, że topole nie mogą rosnąć w pobliżu szkół, bo pylą, a dzieci miewają na nie alergie.

REKLAMA

Drugie spóźnienie

W lipcu 2004 roku wykonawca, firma Strabag, wysłał do naczelnika wydziału infra-struktury pierwsze pismo informujące o opóźnieniach prac, wynikających z nieko-rzystnych warunków atmosferycznych oraz konieczności dodatkowej wycinki drzew. Zdaniem firmy przestój na budowie trwał 84 dni. W piśmie jednak nie było mowy o przesunięciu terminu oddania budynku, wręcz przeciwnie - było zapew-nienie, że Strabag dołoży wszelkich starań, by budowę skończyć w określonym umową terminie.

- Pierwsze spóźnienie wynikało m.in. z konieczności podniesienia terenu budo-wy na obszarze zalewowym - powiedział "Echu" burmistrz Jerzy Smoczyński.

Ten argument nie przekonuje jednego z radnych zastrzegających sobie anoni-mowość. - Firma Strabag nie powstała wczoraj, a jej pracownicy nie są początku-jącymi studentami Politechniki - mówi. - Wiedzieli, że będą budować na terenie zalewowym, więc powinni przewidzieć, ile to będzie trwało. Poza tym zmieniono wstępny projekt z palowego na podsypkę, bo tańszy, a w końcu okazało się, że ta oszczędność kosztowała 20 tys. więcej - dodaje radny.

Wiele miesięcy później członkowie komisji rewizyjnej stwierdzili podczas kontroli budowy, że wykonawca nie jest w stanie udowodnić żadnymi dokumentami ani wpisami w dzienniku budowy tak długiego przestoju. Protokołu z kontroli jednak komisja nie przyjęła do dziś.

- Nie przyjęła, bo kontrola była nieformalna - powiedział "Echu" członek komisji rewizyjnej Marek Fronczak. - Oficjalną kontrolę może zlecić jedynie rada dzielnicy.

REKLAMA

Drugie pismo

W drugim piśmie w październiku 2004 r. Strabag już nie miał wątpliwości, że termin zakończenia budowy nie zostanie dotrzymany. Podtrzymał opóźnienie o 84 dni i prosił o przesunięcie umownego terminu zakończenia prac na 31 marca 2005 r. Odpowiedni aneks do umowy został podpisany przez władze dzielnicy.

Drożej o VAT

Opóźnienia na placu budowy miały ogromny wpływ na koszty inwestycji. W maju 2004 roku wzrosła stawka VAT na materiały budowlane z 7 do 22%. Wszystkie faktury wystawiane przez wykonawcę po 1 maja są wyższe. O ile nie można mieć pretensji do wykonawcy z powodu zmiany przepisów, o tyle wystawianie wyższych faktur za roboty, które powinny być wykonane przed 1 maja musi budzić zastrzeżenia. Zgłasza je głównie radny Andrzej Opolski, również członek komisji rewizyjnej. Twierdzi on, że zarząd dzielnicy nie informował radnych o kłopotach na budowie, być może traktując je jako przejściowe i dające się nadrobić. Zdaniem radnego nadzór na budowie sprowadzał się głównie do wiary w deklaracje wykonawcy. Andrzej Opolski nie rozumie dlaczego tak łatwo zarząd przełożył wykonawcy termin zakończenia prac, rezygnując jednocześnie z prawa pobierania kar umownych określonych na 0,1% za każdy dzień zwłoki.

Z tą opinią nie zgadza się burmistrz Jerzy Smoczyński. Mówi, że wszystko przebiegało prawidłowo, nadzór był właściwy, a kłopoty na tak wielkiej budowie to rzecz normalna. Problemy na van Gogha, zdaniem burmistrza, nie były zawinione przez wykonawcę.

- Część opóźnień spowodowały m.in. protesty mieszkańców w sprawie wycinki drzew - mówi radny Fronczak.

Zdaniem burmistrza w ogóle nie ma problemu: - Szkoła miała być gotowa na 1 września i jest gotowa - mówi. - Kłopoty i przesunięcia na budowie, przeprojekto-wywania, czy zmiana stawki VAT nie mają żadnego znaczenia dla przyszłości tych placówek. Mieliśmy wybudować szkołę z aneksem kulturalnym i zrobiliśmy to na czas. To, że jeszcze przez dwa miesiące będą trwać prace wykończeniowe i poprawki, to normalne przy takich inwestycjach.

Aula czy sala widowiskowa?

Jeden z naszych informatorów twierdzi także, że opóźnienie i wzrost kosztów budowy wziął się także z przyjęcia błędnego projektu. Mimo wcześniejszych planów radnych, które wyraźnie mówiły o budowie sali widowiskowej, przyjęto projekt auli szkolnej i aulę wybudowano. Nastąpiło szybkie przeprojektowanie i przebudowa.

- To nieprawda - mówi Jerzy Smoczyński. - Przeprojektowanie dotyczyło mało istotnych spraw techniczno-konstrukcyjnych.

Radny Marek Fronczak także nie potwierdza tych informacji. Mówi, że podczas budowy było dużo zmian projektu, ale o przeprojektowaniu auli na salę widowis-kową nie słyszał. - To zupełnie normalne działania na placu budowy. Wykonawca ma prawo w pewnym zakresie zmieniać projekt, robią to także władze dzielnicy - mówi radny. Jego zdaniem inwestycja przebiegała prawidłowo, zmieściła się w zaplanowanym na nią budżecie i szkoła jest gotowa na czas.

Radny Andrzej Opolski jest innego zdania. Uważa, że koszty wzrosły nadmier-nie, a zarząd zbyt łatwo zrezygnował z możliwości naliczania kar wykonawcy. - Ta szkoła kosztowała nas tyle, ile wynosi cały roczny budżet inwestycji w dzielnicy - mówi.

Szklana szkoła

- Nie wiem czy "szklana szkoła" to dobre rozwiązanie dla dzieci. Poza tym budżet oświaty, to nie Marriott i kto będzie płacił za alpinistów myjących te szyby? - zastanawia się w dniu oficjalnego otwarcia uczestnik forum "Echa".

- Już widać rażące błędy - pisze inny internauta. - Po pierwsze budynek był projektowany dla jednej szkoły a są dwie. Po drugie szkoły, BOK i biblioteka mają wspólne wejście i dyrektorka szkoły chce, żeby klienci biblioteki i BOK zmieniali obuwie (bo chodzą po tym samym korytarzu, co uczniowie). Już widzę, jak 300 osób przyjdzie na kabaret z kapciami na zmianę. Planując trzy obiekty należało zaplanować trzy wejścia. To prawda, co piszą w prasie, że to najpiękniejszy obiekt tego typu w Warszawie, a może i w Polsce. Jednak przy tak wielkiej kasie, jaka na to poszła, powinno to być dopięte na ostatni guzik - a nie jest!

- Wspólne wejście wynika z pierwotnego projektu - mówi burmistrz Smoczyń-ski. - Po pierwsze planowaliśmy tam jedynie gimnazjum. Decyzja o przeniesieniu liceum im. Herberta zapadła już podczas budowy. Biblioteka miała być biblioteką szkolną. Zmieniono plany i jest to biblioteka publiczna. Ośrodek Kultury jest oddzielony od szkoły specjalną metalową zasłoną.

Bez telefonów i komputerów

Na początku roku szkolnego szkoła i ośrodek kultury nie mają komputerów. - Będą za około dwa tygodnie - zapewnia burmistrz Jerzy Smoczyński. - Opóźnienie wynika z faktu oprotestowania wyników przetargu przez firmę, która go przegrała.

Telefony w BOK założono dopiero 1 września. W szkole nie ma ich w chwili pisania tego artykułu, a lekcje już trwają. Zagadnięty przypadkiem wiceburmistrz Dariusz Ostrowski zwala winę na TP S.A.

Fuszerka na maxa

Osławiona sala widowiskowa nie zrobiła na mnie wrażenia. Nafaszerowany propa-gandą spodziewałem się czegoś znacznie wspanialszego. Sala jest mała, wręcz klaustrofobiczna. Znacznie mniejsza niż w Domu Kultury Świt na Bródnie. Hitem jest jej balkon. Z pierwszego rzędu nie widać niemal połowy sceny. Z drugiego i kolejnych jest dużo lepiej, ale z żadnego miejsca na balkonie nie widać wszyst-kiego. Do tego fotele w trzech ostatnich rzędach stoją jeden za drugim, a nie jak powinny - na przemian. Widownia w dwóch ostatnich rzędach będzie musiała się mocno wyginać, żeby coś zobaczyć.

Balkon sali widowiskowej uznać należy za białołęcki bubel roku. Architekt się pomylił, źle obliczył kąty i stało się, ale przecież ktoś to przyjął, zaakceptował, ktoś za to zapłacił publiczne pieniądze.

Finał

Choć dla wielu urzędników i radnych Andrzej Opolski jest szukającym dziury w całym opozycjonistą, nie jest on jedyną osobą zgłaszającą uwagi do inwestycji. Robią to także inni, lecz nie zgadzają się na oficjalne wypowiedzi. Łączy ich jedno - wszyscy są pośrednio lub bezpośrednio podwładnymi burmistrza. Mówią o fatalnej wentylacji w sali gimnastycznej i wielu salach lekcyjnych, o konieczności zainsta-lowania rolet zewnętrznych na zbyt wielkich szybach, o ogólnym bałaganie, o wciąż trwających pracach budowlanych, o braku internetu, o odwoływaniu wcześniej zaplanowanych meczów, bo boisko jeszcze nie jest odebrane, o sypaniu pyłu i rzucaniu tynków na świeżo zainstalowane meble, o przeprowadzce w ostatniej chwili, o brudnych oknach, których nie da się umyć, bo są zabezpieczone przed szerokim otwieraniem i trzeba do nich wzywać alpinistów.

Słuchając ich zastanawiam się, czy władze dzielnicy prawidłowo interpretują znaczenie słów "gotowe na czas", choć przyznaję rację burmistrzowi, że już niedługo wszystko to nie będzie miało znaczenia dla użytkowników obiektu. O spóźnieniach zapomną, a do fuszerki się przyzwyczają.

Bartek Wołek

Fot. Urząd Dzielnicy, BOK



Grafitti z imprezy "Mój van Gogh" w Parku Picassa (4.09.2005)


Koncert "Przesłanie" z okazji 25-lecia "Solidarności" był drugą ważną imprezą w nowej sali widowiskowej (4.09.2005). Dzień wcześniej wystąpiła "Piwnica pod Baranami".

 

REKLAMA

Czytaj na ten temat

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024