Unieważnią wybory?
25 lutego 2011
Mecenas Robert Kamionowski, który startował w ostatnich wyborach samorządowych do rady dzielnicy z listy lokalnej Wspólnoty Samorządowej Gospodarność, kwestionuje ich ważność.
Jak to się stało?
Jednak jak doszło do tego, że zmiana liczby okręgów przeszła bez echa jeszcze przed wyborami? - Burmistrz dzielnicy przygotował nowy plan podziału Białołęki na cztery okręgi, ale jak to w Warszawie bywa, ktoś "zapomniał" wprowadzić tę spra-wę do porządku obrad rady Warszawy 15 lipca. Efekt był taki, że punkty te usi-łowano wprowadzić do porządku już na sesji poprzez zmianę porządku obrad, a na to wymagana jest zgoda rady przy bezwzględnej większości radnych uczestniczą-cych w posiedzeniu, czyli ponad 30 radnych. I stało się tak, że tej większości za-brakło, więc rada nie mogła podjąć uchwały. Następnie komisarz wyborczy samo-dzielnie zmienił liczbę i granice okręgów na Białołęce dokładnie tak, jak zaplanował to burmistrz. I tego postanowienia już w sposób publiczny na Białołęce nie ogła-szano - wylicza mecenas Kamionowski.Duży może więcej
Po co zmieniać okręgi i ich liczbę od wyborów do wyborów? - Każdy okręg to nowa lista, nowa "jedynka" na tej liście wśród kandydatów, na którą najchętniej głosują wyborcy niezorientowani w zawiłościach polityki lokalnej, a chcących jedynie oddać głos na listę partii znanej z telewizji, gazet itp. A efekt matematyczny jest taki, że największa partia w wyborach w czterech okręgach po 5-6 mandatów w każdym, może zdobyć po np. trzy mandaty, co daje jej bezwzględną większość w 23-oso-bowej radzie. Ale już przy trzech okręgach z 7-8 mandatami w każdym okręgu, ten sam komitet mógłby przy dokładnie tej samej sumarycznie liczbie uzyskanych gło-sów, dostać po 3-4 mandaty i do większości w radzie brakowałoby jednego albo nawet dwóch mandatów. Czy zatem warto bić się o więcej okręgów? Dla dużego, jak najbardziej warto. Bo, jak mówi znane przysłowie, "duży może więcej" - twier-dzi Kamionowski.Protest wyborczy
Robert Kamionowski o zmianie liczby okręgów dowiedział się dopiero 1 październi-ka, kiedy ukazało się obwieszczenie o wyborach i natychmiast złożył protest wy-borczy. Dotyczył on naruszenia ordynacji wyborczej. - Po pierwsze powinna nastą-pić tylko korekta granic okręgów ze względu na zmienioną liczbę mieszkańców w poszczególnych okręgach. Po drugie komisarz wyborczy nie ogłosił mieszkańcom swojego postanowienia i dlatego nie mogli oni nic zrobić. I po trzecie termin doko-nania zmian okręgów to najpóźniej trzy miesiące przed końcem kadencji, czyli do 12 sierpnia 2010 roku. Komisarz wyborczy zrobił to 25 sierpnia. Ostatni zarzut - takiej decyzji komisarza nie można było zaskarżyć przed wyborami - wylicza Ro-bert Kamionowski. Sąd okręgowy odmówił zajęcia się sprawą, więc Kamionowski odwołał się do wyższej instancji. Sprawa trafiła na wokandę sądu apelacyjnego. - Teraz czekam na wyrok - mówi mecenas.Czy unieważnienie wyborów jest możliwe, przekonamy się wkrótce.
Marzena Zemlich