Udzielny władca Kercelaka, czyli Tata Tasiemka
25 marca 2016
Niedawno pisaliśmy o Kercelaku, czyli legendarnym warszawskim targowisku epoki międzywojennej. Miało ono tak samo legendarne postacie. Do tych najgłośniejszych należał niejaki "Tata Tasiemka". To o nim - jednym z królów warszawskiego półświatka i jego ferajnie krótkie wspomnienie.
Człowiek od brudnej roboty
Po wojnie wciąż działał w PPS. Zawiadował partyjnymi strukturami na Powązkach. Piął się w górę. Gdy w PPS nastąpił rozłam przyłączył się do Frakcji Rewolucyjnej. Ponoć jego ludzie wyjątkowo brutalnie rozprawiali się z działaczami skrajnej lewicy w zaułkach Powązek i Woli. W partii uchodził więc za swego rodzaju bojówkarza, specjalistę od brudnej roboty.
W 1927 roku Siemiątkowski chciał zostać senatorem. Nie wyszło. Zamiast tego wybrany został warszawskim radnym. A, że miał opinię przystępnego, opiekuńczego i miał stosunki, na Woli zaczęto nazywać go "Tatą".
Miał już wtedy drugie życie. Mniej więcej w połowie lat dwudziestych nie tylko gnębił komunistów, ale też pod szyldem partii zapewniał płatną "ochronę" wolskim sklepikarzom, właścicielom szynków i knajp. Zaczął balansować na skraju polityki i kryminalnego podziemia. Gdy proceder zaczął rzucać się w oczy, Tasiemka wpadł na pomysł, by przenieść się tam, gdzie sprawiedliwość rzadko zagląda - na Kercelak.
Władca Kercelaka
Zorganizował wraz ze swą prawą ręką - Pantaleonem Karpińskim - kilkunastoosobowy gang i błyskawicznie przejął faktyczną kontrolę nad największym warszawskim targowiskiem. Tasiemka był niski, okrągły, łysawy, z czarnym wąsikiem. Tasiemka był niski, okrągły, łysawy, z czarnym wąsikiem. Nie wyglądał na bandziora. Ale w rzeczywistości był bezwzględny. Płacić musieli mu wszyscy, którzy żyli z Kercelaka. Nie wyglądał na bandziora. Ale w rzeczywistości był bezwzględny. Płacić musieli mu wszyscy, którzy żyli z Kercelaka.
Haracze zależne były od zamożności kupców - najbiedniejsi płacili 20 zł miesięcznie, najbogatsi nawet 200. Byli tacy, którzy się buntowali. Jego ludzie demolowali im kramy albo spuszczali manto gdzieś w zaułku. Najbardziej zatwardziałych karano najpierw skatowaniem, jeśli to nie skutkowało obcinano brzytwą uszy, karą ostateczną była śmierć. Na policję szło niewielu, część policjantów siedziała "w kieszeni" Taty.
Tasiemka kontrolował też kwitnący na Kercelaku hazard. Brał prowizję i od szulerów, i od tych, którzy mieli szczęście wygrać jakąś większą kwotę. Przy Krochmalnej 73 i Pańskiej 19 otworzył prywatne nielegalne kasyna połączone z domami schadzek. Jego wpływy sięgały ponoć też na inne bazary, także te podwarszawskie.
Proces bez kary
Bezkarność Taty Tasiemki skończyła się po czterech latach. Gdy kazał płacić sobie haracze dosłownie od wszystkiego, doszło do otwartego buntu. Policja dostawała coraz więcej listów z opisami działań gangu, nazwiskami ofiar. Dłużej sprawy nie można było tuszować. Istotna była też pewnie utrata znaczenia politycznego frakcji PPS, w której działał Tata.
Nocą z 26 na 27 lutego 1932 roku policja aresztowała 17 członków gangu na czele z Tasiemką. Proces zaczął się 6 lipca, zeznawało 150 świadków. Większość, choć zastraszana przez pozostałych na wolności gangsterów, opowiadała o ofiarach, pobiciach, zbrodniach. Gangsterom udowodniono pobieranie haraczy, pobicia i rozboje, ale ani jednego zabójstwa. Więc i kary zasądzono niskie. Siemiątkowski dostał trzy lata więzienia, Karpiński - sześć, reszta - od roku do pięciu lat. Tata Tasiemka w więzieniu przesiedział zaledwie kilka tygodni. Po apelacji jego wyrok skrócono do dwóch lat, a potem został ułaskawiony przez prezydenta Ignacego Mościckiego.
Po wybuchu wojny wrócił na Kercelak, gdzie ponoć sprzedawał broń zrabowaną w napadach na niemieckie transporty. W 1942 roku został aresztowany. Trafił najpierw na Pawiak, a potem do obozu koncentracyjnego na Majdanku. W lutym 1944 r. zmarł w obozie na tyfus...
(wk)
żródło: Jerzy Rawicz, "Doktor Łokietek i Tata Tasiemka. Dzieje gangu"