Twarze Bielan: policjanci, którzy uratowali samobójców
4 lipca 2014
Z okazji 20-lecia dzielnicy Bielany została przygotowana galeria fotografii w ramach projektu "Zwyczajni-Niezwyczajni na Bielanach". Na dwudziestu zdjęciach przedstawiono dwadzieścia osób, dla których ta dzielnica jest czymś zupełnie wyjątkowym. Wśród tych ludzi znalazło się troje policjantów z rejonowej komendy: st. post. Kamila Kapłoniak, sierż. szt. Krzysztof Jaskulski i sierż. Krzysztof Śpiewankiewicz. Zostali oni docenieni za coś wyjątkowego - uratowali ludzkie życie.
- Stał już za barierkami, próbowaliśmy delikatnie podejść do niego. On jednak puścił balustradę, a my dosłownie złapaliśmy go w locie. Siłą rozpędu mógł nas pociągnąć za sobą i nie wiadomo, jakby się to skończyło. To był jednak moment, nie wahaliśmy się ani chwili, bo to nasz obowiązek. Musimy ratować ludzi - podkreślają zgodnie policjanci.
Z kolei sierż. Krzysztof Śpiewankiewicz ocalił człowieka, który chciał skoczyć z szóstego piętra. Dla niego samego skończyło się to dość boleśnie - stłuczeniem klatki piersiowej.
Takich interwencji było wiele. Policjanci zgodnie przyznają, że dziwią się, z czego wynika takie nagłe zainteresowanie nimi.
- To była interwencja jedna z wielu, po której normalnie wróciliśmy do pracy i domu, ciesząc się tylko, że ten człowiek żyje - stwierdza Kamila Kapłoniak.
- Takich interwencji przez kilkanaście lat mojej pracy miałem "naście" lub nawet kilkadziesiąt. Moi koledzy mieli tak samo - dodaje Krzysztof Jaskulski.
On sam nie pracuje już na Bielanach, ale patrolował dzielnicę przez 13 lat. Ważne dla niego było poznanie rejonu i ludzi tu mieszkających.
- Po tylu latach, jadąc pod znajomy adres, wiedziałem mniej więcej, co mnie czeka i jak postępować. Z jednej strony to może niezbyt dobrze pracować i mieszkać w jednej dzielnicy, bo tych ludzi, których się zatrzymywało, spotyka się później na ulicy czy w tramwaju. Nigdy jednak nie zdarzyło się, żeby byli wobec mnie agresywni - mówi policjant. Oczywiście, najczęściej jadąc gdzieś na interwencję, nie wiemy, co nas czeka na miejscu i musimy być gotowi na wszystko - dodaje sierżant Jaskulski.
Kultura zamiast agresji
Z kolei sierż. Krzysztof Śpiewankiewicz pracuje tu od 2008 roku. Mieszka pięć minut drogi od komendy.
- Z jednej strony to może niezbyt dobrze pracować i mieszkać w jednej dzielnicy, bo tych ludzi, których się zatrzymywało, spotyka się później na ulicy czy w tramwaju. Nigdy jednak nie zdarzyło się, żeby byli wobec mnie agresywni. Raczej starają się być grzeczni i nawet mówią mi "dzień dobry" i "do widzenia". Być może wynika to z tego, że często byli zatrzymywani pod wpływem alkoholu i po wytrzeźwieniu wrócił im rozsądek - wyjaśnia sierżant.
Zielono, ale nie kolorowo
Dla Kamili Kapłoniak jest to pierwsza policyjna placówka. Mogła sobie wybrać jednostkę, w której będzie pracowała. Przyjechała na Bielany, porozmawiała z naczelnikiem, rozejrzała się po pięknej, zielonej okolicy i spodobało jej się. Nie przeszkadza jej nawet to, że dojeżdża godzinę do pracy. Policjanci podkreślają, że lubią pracować na Bielanach ze względu na to, że dzielnica jest bardzo zielona, ale dodają, że życie policjanta nie jest takie kolorowe. Podkreślają też, że podczas interwencji ważny jest zgrany patrol, który rozumie się bez słów oraz rozmowa z osobami, wobec których zachodzi potrzeba interwencji.
AK