Trwa zdalna nauka. "Nie mam laptopa dla każdego"
19 marca 2020
- To nie jest czas ferii, to nie jest czas wolny - skomentował niedawno decyzję o zamknięciu wszystkich szkół w obliczu szalejącego koronawirusa minister zdrowia. Nauczyciele wzięli się zatem do roboty - zdalnej. Czy jednak z ilością materiału do przerobienia nie przesadzają?
Epodreczniki.pl, podręcznik internetowy "Włącz Polskę", portale edukacyjne Instytutu Pamięci Narodowej, Telewizji Polskiej, Polskiego Radia czy Biblioteka Cyfrowa Ośrodka Rozwoju Edukacji - to strony, które mogą być wykorzystywane przez nauczycieli do zdalnej pracy z uczniami w okresie zawieszenia zajęć szkolnych w czasie szalejącego po świecie koronawirusa. Lekcje odbywają się najczęściej po prostu w klasowych grupach na Facebooku.
- Lekcja na fejsie była świetna, pani chyba nigdy nie dostała tylu lajków i serduszek. Więcej zapamiętałam, niż na zwykłej lekcji w szkole - komentuje tegoroczna maturzystka.
Librus nadmiernie obciążony
W poniedziałek nie było łatwo porozumiewać się za pomocą popularnego e-dziennika. System działał wolno, zawieszał się, były problemy ze ściąganiem plików. Od wtorku jest łatwiej. Duża grupa nauczycieli i uczniów przeniosła się w inne zakamarki sieci.
Ministerstwo Edukacji Narodowej wspólnie z instytucjami publicznymi przygotowało rekomendacje dotyczące materiałów edukacyjnych do wykorzystania przez nauczycieli i dyrektorów szkół. - W związku z zawieszeniem zajęć dydaktyczno-wychowawczych zachęcamy nauczycieli, aby w najbliższym czasie wspierali uczniów i przekazywali im materiały do samodzielnej pracy w domu. Szczególnie prosimy o objęcie opieką uczniów, którzy przygotowują się do tegorocznych egzaminów: ósmoklasisty, maturalnego oraz zawodowego - czytamy na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji.
Problem w tym, jak przekonują na portalach społecznościowych rodzice uczniów, że zajęć i materiałów do "ogarnięcia" jest zbyt dużo. Uczniowie zmuszeni są do siedzenia nad lekcjami nawet do późnych godzin wieczornych. Jak przekonują rodzice, zapoznanie się ze wszystkimi materiałami i wykonanie zleconych przez nauczycieli zadań zajmuje im ponad 10 godzin!
Są i inne problemy. - Nie mam laptopa dla każdego członka rodziny. Ja i mąż musimy pracować zdalnie, a trójka dzieci ma lekcje w tym samym czasie. Jakoś sobie radzimy na pożyczonym sprzęcie, ale to naprawdę niełatwe. Zajęcia są nierówne. W liceum starszej córki lekcje on-line są ciekawe, a u syna tylko zadawanie prac domowych i sprawdzanie obecności przy komputerze. Młodsza córka akurat teraz dostała do zrobienia prezentację i siedzi nad tym już trzeci dzień - mówi matka nastolatków.
List do ministerstwa
- Dochodzi do absurdów, w których od uczniów wymaga się obecności przy komputerze w godzinach zajęć, sprawdzania obecności podczas zajęć online, rozwiązywania zadań opartych na materiale, który nie został jeszcze omówiony w szkole - przekonuje Anna Jaworska, znana blogerka, która jednocześnie zaapelowała do ministerstwa o publikację zaleceń dla dyrektorów szkół o zaprzestanie praktyk - które jej zdaniem - działają "na szkodę dzieci". Rodzice są podzieleni
Co ciekawe, przeglądając wypowiedzi na portalach społecznościowych da się odnieść wrażenie, że i w tej sprawie rodzice są podzieleni. - Niektórzy uczniowie mają mnóstwo zadane. Na pewno nie zrealizowaliby tych tematów na lekcjach w ciągu tygodnia, a może nawet i dwóch. Oczywiście większość zadań będzie podlegać ocenie - komentuje pani Sylwia. - Nie wszystkie dzieci mają dostęp do komputera i internetu, a rodzice pracują na zmiany. Dla wszystkich ta sytuacja jest nowa i nikt nie przygotowywał nauczycieli do takiej pracy. Gdyby nauki nie było, też wylewałyby się ogromne żale - komentuje pani Marzena.
Dlaczego kasują?
- Doskonale byłoby, gdyby nauczyciele nie kasowali od razu lekcji poprowadzonych on line. Chętnie bym przesłuchała jeszcze raz, zwłaszcza że był moment, kiedy zrywało mi połączenie. Jedna z naszych nauczycielek tak bardzo boi się hejtu, że od razu wyrzuca materiał z sieci. To bez sensu. Przed maturą jeszcze raz bym do tego wróciła, szczególnie że teraz robimy podsumowania materiału - komentuje 18-latka.
(DB)