Tęsknię za Alohą. Na Białołęce brakuje barów [LIST]
10 września 2020
Minął rok, odkąd nie ma Alohy. Wcześniej straciliśmy Baryłkę. Na ich miejsce nie powstały żadne nowe lokale. Dochodzę do smutnego wniosku - na Białołęce wieczorami są pustki. Żeby posiedzieć przy piwie, trzeba jechać bliżej Żoliborza - pisze 20-letni student, mieszkaniec Białołęki.
Pamiętam tłumy w Aloha, gdy odbywały się ważne mecze. Czasem były problemy z miejscami siedzącymi. Serwowano tam dobre posiłki, było niedrogo. Nie trzeba było jechać do centrum. Lubiłem też spotykać się z przyjaciółmi w Baryłce. Została wyburzona, a na jej miejscu stanął budynek siedziby administracji osiedla. Znamienne. A ludzie siedzą wieczorami w domach.
Niewielka liczba miejsc do posiedzenia wieczorem dziwi mnie o tyle, że przecież naszą dzielnicę zamieszkuje 120 tys. osób, statystycznie najmłodszych spośród wszystkich dzielnic Warszawy. Mnóstwo studentów wynajmujących mieszkania, młode rodziny z dziećmi. W obliczu takiego stanu rzeczy moi rówieśnicy często decydują się na nielegalne picie "w plenerze", "domówkę" lub wycieczkę do centrum.
Co jest nie tak? Czy rzeczywiście jesteśmy skazani na łatkę sypialni, gdzie wieczorami nic się nie dzieje? Lokali gastronomicznych i barów jest tak mało, bo się nie opłaca? A może ich oferta nie odpowiada gustom mieszkańców? Mnie wydawało się, że całkiem odwrotnie. Mylę się?
Moim zdaniem, to wciąż pole do zagospodarowania dla lokalnych przedsiębiorców. Gdyby coś powstało na miejscu któregoś z tych lokali, byłaby to trafiona inwestycja.
Student
Co sądzicie? Lubicie spędzać czas wieczorem na Białołęce? Gdzie wtedy chodzicie?
(kb)